Za każdym razem, gdy pokazujemy Wam okrucieństwo będące dziełem pazernego, bezmyślnego człowieka, dzieło jego żądzy pieniędzy, prosimy "NIE KUPUJCIE W PSEUDOHODOWLACH, NIE KUPUJCIE W WYLĘGARNIACH BÓLU, CIERPIENIA I KRZYWDY!!!"
Prosimy, apelujemy a jednak wciąż pseudohodowle wyrastają jak grzyby po deszczu. Zawsze też mówimy, że pseudohodowle rozwijają się dzięki ludziom, którzy kupują psy i koty niewiadomego pochodzenia. Każdy kupujący psy czy koty w takich miejscach jest współwinny cierpienia zwierząt, współwinny okrucieństwa, bólu i choroby.
Z tej interwencji pod naszą opiekę trafiły dwa psy: buldog angielski Klopsik i sunia w typie buldożka francuskiego Milka.
O INTERWENCJI INSPEKTORZY POGOTOWIA DLA ZWIERZĄT PISZĄ TAK:
"Dramat w „pseudo” pod Włocławkiem. 40 zwierząt czeka na pomoc
Po setkach interwencji i likwidacji pseudohodowli myśleliśmy że nic nas już nie zaskoczy. Byliśmy też pewni, iż nie może być gorszych warunków od tych w pseudohodowli w Dobrczu pod Bydgoszczą, gdzie odbieraliśmy 170 psów i kotów. Niestety mogą być gorsze. Dziś po godzinie 19.00 zakończyliśmy dwudniową interwencję, gdzie z policją przeszukiwaliśmy posesję pod Włocławkiem. W kurniku, z desek wykonane były trzy poziomy, na których egzystowały psy. Poszczególne zwierzęta siedziały skulone w kale moczu i krwi. Pozabijane deskami zwierzęta siedziały tam bardzo długo. Niektóre latami. Kilkanaście kotów jest w dramatycznym stanie. Mają stany zapalne, koci katar a małe mają choroby zakaźne. Trzymane były w kotłowni - w bardzo złej kondycji, zdziczałe.
Właścicielka zwierząt (lat 46) jest członkiem Stowarzyszenia, którego władzom odbieraliśmy w lutym tego roku 170 psów i kotów (Dobrcz pod Bydgoszczą). Na terenie posesji pod Włocławkiem trzymała ponad 40 zwierząt. W budynku gospodarczym od dłuższego czasu więziła psy. Nie wychodziły one na dwór. Trzymane były w odchodach i moczu. Ich pazury były powyginane na boki i przerośnięte. Wystraszone czekały na najgorsze. Siedziały w ciemności, bo pomieszczenia z desek i betonu nie miały okien. Miejsca gdzie żyły - zasłonięte były płytami i zabite gwoździami. Aby uwolnić psy należało szpadlem wyłamać część desek bo w ogóle nie było otworów aby psiaki mogły opuścić to miejsce.
Uwięzione psy to kundelki: dorosłe i szczeniaki. Część była w typie rasy: pinczer, szpic. Uwalnianie ich z niewoli było trudne, bo zdziczałe psy bardzo bały się człowieka, uciekały po pomieszczeniach. Musieliśmy wyrywać poszczególne deski, aby je powyciągać z zapełnionych odchodami zakamarków. Trwało to kilka godzin.
Później przyszła kolej na ratowanie kotów. Kilkanaście z nich zamkniętych było w ciemnej kotłowni. Chore, z wypływami ropnymi - czekające długo na pomoc, bardzo bały się człowieka. Wiele z nich ma stany zapalne, wypływy krwawe, konieczne jest natychmiastowe wdrożenie leczenia.
Pierwsza część interwencji zakończyła się w miniony czwartek nad ranem. Niektóre ze zwierząt były martwe, nie żyły od kilku dni. Zabezpieczyliśmy je na badania - sekcję zwłok. Interwencję prowadziliśmy razem z członkami Fundacji „SOS Dalmatyńczykom”, grupy „Kundelkowisko” z Włocławka. Nie zdążyliśmy jednak odebrać wszystkich zwierząt. Na posesji były pozamykane kolejne koty i psy. Aby wejść do tych pomieszczeń – zamkniętych na klucz trzeba uzyskać postanowienie prokuratury. Na posesji nikogo jednak od wielu godzin nie było. W końcu udało się. Bardzo pomogła nam policja z Komendy Miejskiej Policji z Włocławka. Właścicielka pseudohodowli nie miała wyjścia. Dziś od południa trwały oględziny kolejnych psów i kotów. Dziś także odebraliśmy następne biedy, między innymi większe psy: owczarka niemieckiego i huskiego. Wraz z nami byli psycholodzy zwierząt, którzy pomagali zwierzętom. "