• tel+48 798 180 888
  • mailkontakt@sosbokserom.pl
  • telul. Mrówcza 77a, 04-857 Warszawa

13.11.2014

Zostaliśmy wczoraj poproszeni przez Panią Danutę z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami o pomoc dla boksera:

"Bardzo proszę o znalezienie domu dla boksera, który do tej pory przebywał na podwórku, spał na klepisku, razem z 12-toma innymi psami oraz 10-cioma  szczeniakami. Właściciel tych psów nie jest w stanie ich wykarmić i opanować całą sforę. Zwrócił się o pomoc do Gminy. Psy przebywają tam bez dachu, pod gołym niebem bez wystarczającej ilości pokarmu, przez co
trwają pomiędzy nimi ciągłe walki o jedzenie. Bokser o imieniu Wojtek /my wołamy WOJ/ jest w bardzo złym stanie. Został pogryziony przez bardzo groźnego psa, który wciąż jest tam na łańcuchu, ale często się urywał. Pies ma liczne rany na głowie i szyi oraz tylnych nogach, jest
bardzo chudy, z boku same żebra. Nie mogłam go tam zostawić! Został wczoraj interwencyjnie
zabrany z tego miejsca z uwagi na jego bezpieczeństwo. Wojtka wypatrzyliśmy w zagrodzie w grupie innych zagłodzonych psów. Według zebranych informacji, bokser przebywał w tej zagrodzie z innymi psami /można nazwać mordowni, bo tam psy się zagryzały/  ok. 2 lata, a jeszcze wcześniej został wyrzucony przez swoich właścicieli, także z tej samej wsi."

Woj przeszedł pod opiekę naszej Fundacji, przyjechał wczoraj od razu do lecznicy. Dziękujemy Panu Pawłowi i Pani Danucie za pomoc w transporcie.

Opis badania:

Opis wywiadu: Pies dziś trafił pod opiekę fundacji. Bokser cały w bliznach po pogryzieniach, wychudzony, przestraszony ale przyjazny. Grzecznie poddaje się zabiegom weterynaryjnym. Skóra w stanie zapalnym, silna infestacja pchłami, wskazana kąpiel. W uszach duża ilość fizjologicznej wydzieliny, bez stanu zapalnego.

Błony śluzowe różowe wilgotne węzły chłonne lekko powiększone (skóra i rany) jama ustna pełna nadziąślaków, jama brzuszna miękka nieboelsna.

Pobrałam krew na badania do laboratorium. W RTG klatki piersiowej sylwetka serca prawidłowa, miąższ płuc bez zmian. Pies zarobaczony, nieznacznie podrażniona wątroba.

Relacja Germaine:

"Woj ma blizny wszędzie, najwięcej na głowie, karku, klatce piersiowej. Jest spokojnym psem, smutny, cały czas daje łapę, żeby go zabrać z lecznicy. Zachowuje czystośc, załatwia potrzeby na zewnątrz."

Badania i leczenie Woja kosztowały nas do tej pory 380 zł.

SZUKAMY PILNIE DOMU TYMCZASOWEGO DLA WOJA.

19.11.2014

Woj zamieszkał w Piątek u Germaine. Bokser jest bardzo grzeczny, nic nie niszczy w domu, nie szczeka, zachowuje czystość. Na widok człowieka cały czas merda ogonem i podaje łapę.

25.11.2014

Woj nadal czeka na dom w siedzibie Fundacji.

Relacja Germaine:
"Cudowny bokser, któy zasługuje na najlepszy dom na świecie. Łagodny, grzeczny, w domu nic nie niszczy, nie szczeka. Nie przejawia agresji w stosunku do innych psów, na koty nie zwraca uwagi. Pieszczoch, ciagle merda ogonem i chce być głaskany, podaje łapę i domaga się pieszczot."

28.11.2014

Woj postanowił się przeprowadzić ze swojego posłanka na łóżko. Oczywiście znosi ze sobą wszystkie swoje zabawki, piłki, piszczące stworki, sznurki do przeciągania a po zabawie zasypia na nich, żeby żaden inny pies mu zabawek nie ukradł.

19.12.2014

Woj z dnia na dzień staje się coraz weselszym bokserem. W domu śpi .... tylko na łóżku, oczywiście przy swoich zabawkach. Na zewnątrz podskakuje, biega jak szalony, szczeka i zachęca do zabawy, przynosi patyki i czeka, żeby go gonić.

11.01.2014

Woj ma od dwóch dni w pokoju nową koleżankę Gabi.
Relacja Germaine:

"Bubu nie jest zachwycony tym, że pojawiła się staruszka Gabi, którą przytulamy i rozpieszczamy, jest zazdrosny. Gabi okupuje łóżko, a on nam pokazuje z obrażoną miną, że to jego miejsce. Na szczęście jest tylko obrażony, nie przejawia w stosunku do niej żadnej agresji."

18.01.2015

Relacja Eli:

"Kilka dni temu byłam w raju :)

Zapytacie, gdzie ten raj? To siedziba naszej fundacji. Dawno nie osaczyło mnie tyle rozmerdanych, roztańczonych, szczęśliwych i uszczęśliwiających bokserów: cudna, delikatna, chudziutka staruszka Gabi, dzieciak Nolan, pewny siebie Manuel i rozanielony Woj i.... chorująca Pyza...   Z chłopaków mój numer 1 to właśnie Woj. Zawojował moje serce i gdybym tylko mogła sobie na to pozwolić, zabrałabym go ze sobą do domu.

Woj to chodząca miłość, chodząca radość, wywołujący uśmiech od ucha do ucha. Bez chwili namysłu zajął przygotowane dla mnie łóżko, ułożył się na kołdrze i cierpliwie czekał, aż wrócę do pokoju. Gdy weszłam, jego ogon wywijał ósemki, tańczył a sam Woj drżał, tak bardzo chciał się przytulić i nastawić brzuszek do głaskania. Ślady i blizny na jego skórze świadczą o dotkliwym pogryzieniu a Woj doskonale mimo tego, Woj świetnie dogaduje się z innymi psami i nikt by nie powiedział, że życie spędził na podwórku. W domu odnajduje się doskonale, jest bardzo pozytywnym i bezproblemowym psem, który mimo swoich około 6 lat i posiwiałej mordki sprawia wrażenie dzieciaka. Nie mogę zrozumieć, że taki pies nie znalazł jeszcze swojego miejsca na ziemi, że nie ustawia się po niego kolejka chętnych. Ktoś, kto da mu dom i go pokocha, zyska najwspanialszego przyjaciela, takiego do głaskania, przytulania i kochania.

Woj wtulił się we mnie i tak spaliśmy do rana a każde moje przebudzenie i poruszenie skutkowało wywijaniem ogonem.

Woj, szkoda, że mogę Cię kochać tylko na odległość..."

07.02.2014

Woj: typowy bokser kanapowiec w domu, bardzo aktywny na zewnątrz. Uwielbia długie spacery, zabawy z piłką i miotełką. Ze spacerów w lesie przynosi wielkie gałężie i próbuje z nimi wejść do domu.

FILM:
http://youtu.be/QtPLYf9jf0c

 

13.02.2015

Relacja Germaine:
"Woj, nasz Bubu to wielki pieszczoch, śpi w najdziwniejszych pozycjach, chrapie, mruczy i wzdycha podczas snu. Uwielbia się bawić, rozpiera go energia. Przynosi piłki, warczy i udaje że jest bardzo groźny, przy okazji merdając ogonem. Zamiera w bezruchu i czeka ... chce, żeby go gonić, podrzuca piłkę i zachęca do zabawy."

Filmy:
http://youtu.be/jVJ778rSyl0

http://youtu.be/xGT208ANzAM

 

15.03.2015

Woj ma od niedawna nową zabawkę...

Relacja Germaine:
"Bubu dostał od nas piszcząca kurę i oszalał na jej punkcie. W przeciwieństwie do innych bokserów, u których takie zabawki kończą żywot zwykle po paru minutach, Woj jest bardzo delikatny. Memle swoją kurę godzinami, a kura dalej piszczy, nie zniszczył jej, chodzi z nią wszędzie, nawet z nią zasypia."

 

25.04.2015

Woj - ulubieniec, kochaś, pies marzenie... Opiekuńczy, pełen życia, zawsze chętny do zabawy i bycia przy człowieku. Jak go nie kochać? Niemożliwe. Woj zwany w domu tymczasowym Bubu, zawładnie każdym sercem i umysłem. Z Luną tworzą zgrany duet, jak "stare, dobre małżeństwo" zawsze blisko, w objęciach... Miło patrzeć jak pięknie opiekuje się Luną i pozwala jej na wszystko...

08.07.2015

Woj nadal szuka domu. Bokser uwielbia jeść, spać (tylko w łóżku) i bawić się.
Bokser był niedawno na konsultacji kardiologicznej u Dr Niziołka w związku z podejrzeniem problemu z sercem. Na szczęście EKG oraz echo serca wykazały, że z sercem wszystko dobrze.
Woj zostanie więc niedługo umówiony na zabieg kastracji.

Film:

https://www.youtube.com/watch?v=n9DHo8sNh9k

02.08.2015

Woj zamieszkał jakiś czas temu w domu tymczasowym u Aleksandry, relacja:
"Wojtuś przyjechał do nas we wtorek (21 lipca) wieczorem. Grzecznie przespał na posłanku, nie wszedł mi do łóżka. Na chwilę tylko przyszedł się przytulić koło 3 w nocy, ale zaraz wrócił na posłanie. Początkowo nie miał apetytu - wiadomo, stres, nowe miejsce, nowi ludzie, nowe stado. Zapoznanie z Kundlami przebiegło bezproblemowo. Na widok Klocka Woj trochę speniał, ale dogadali się bez problemu. Jak dotąd jedyne spięcie między nimi miało miejsce, gdy Wojtek przypadkowo nadepnął na rozwalonego na podlodze Klocka. Kloc cierpiący na bóle stawów zareagował krótko, acz gwałtownie. Po wyjaśnieniu sobie zasad poruszania się po domu, pomiędzy panami zapanowała idealna harmonia. Suka z kolei na początku strasznie uparła się lizać Wojtusia, ze dwie godziny go obrabiała po pysku. Potem trochę zbastowała, ale co jakiś czas ją napada i liże. Poza tym jest trochę zazdrosna - gdy Wojtuś przychodzi na pieszczoty, Suka natychmiast pojawia się obok: mnie miziaj! Nareszcie ma kompana do zabaw, stary Kloc już nie ma ochoty ganiać i skakać po ogrodzie, a Wojtek jak najbardziej: bryka jak mały cielaczek.
Teraz w domu mamy "trzech muszkieterów": jak Woj zaszczeka, Kundle lecą pomagać, i odwrotnie, jak któreś z Kundli podniesie alarm, Woj pędzi na zlamanie karku i szczeka. Nie wie na co, ale szczeka.
Wojtuś wie, że na obcych szczekamy, swoich witamy. A gości bardzo lubi. Z każdym się wita i domaga pieszczot. W ogóle jest grzeczny, kochany, słodki i przytulaśny. Wciąż jednak nie wchodzi do łóżka. No i nie bawi się zabawkami, które dostał - piłeczkami (małą i dużą), piszczącym jeżykiem i dużym chrumkającym prosiaczkiem - zupełnie je zignorował. Ale może potrzebuje czasu.
Summa summarum: Wojtus to pies idealny. Nie da się go nie pokochać.
Update z 28 lipca: Wojtuś po wyraźnym zaproszeniu wszedł do łóżka i spał ze mną "na łyżeczkę" całe pół godziny. Potem wrócił do siebie.
Wojtuś to aniołek, który sfrunął na ziemię i ubrał się w bokserze futerko."

 

03.10.2015

Jak my kochamy przekazywać Wam takie radosne wieści :)

Nasz Woj, Wojtek, Wojtuś, Bubu, Bob  lub zwyczajnie " KOCHAŚ" ma swój wymarzony dom :)

Aleksandra, u której tymczasowaliśmy Kenzo, Rico, Sabę, Atosa, Magnusa i inne psiaki podjęła decyzję, że obecnego tymczasowicza nie odda za żadne skarby świata. Tak więc nasz "Kochaś" ma dom :)

Relacja Aleksandry:

"Wojtek mieszka u nas już 70 dni. Trochę się w międzyczasie pozmieniało:

Wojtuś zaanektował łóżko (a właściwie materac z pościelą) w pokoju mojego męża. Jeżeli ktoś chce się położyć musi negocjować z psem. A już o poduszkę trzeba stoczyć regularną bitwę. I nawet, jeśli będzie to bitwa wygrana, to i tak delikwent musi liczyć się z okładem z boksera na plecach.

Ze wszystkich zabawek Wojtuś najbardziej ukochał sobie prosiaczka. Prosiaczek wydaje z siebie ciche chrumkanie. Ulubioną zabawą Wojtka jest „oddaj świnkę!”. Wojtek podchodzi do człowieka z prosiaczkiem w pysku, kilkukrotnie chrumka i czeka. Trzeba wtedy odpowiednim tonem powiedzieć „oddaj świnkę!”, na co Wojtek gulgocze i ucieka. Po okrążeniu domu wewnątrz lub na zewnątrz (w zależności od tego, czy drzwi są otwarte, czy nie) wraca do człowieka i zabawa rozpoczyna się od nowa. To może trwać bardzo, bardzo długo... W ogóle prosiaczek jest dla psa bardzo ważny. Gdy mój syn jadł hot-doga i żadne próby żebractwa nie odnosiły skutku, Wojtek wpadł na genialny w swoim mniemaniu pomysł – przyniósł na wymianę świnkę. No zobacz człowiek, zamienimy się: ja ci dam świnkę, ty mi daj hot-doga. Innym zaś razem, gdy wróciłam do domu po tygodniowej nieobecności, zostałam na wejściu obdarowana świnką przez uradowanego z mojego powrotu Wojtusia.

Upały Wojtek spędzał głównie w pozycji horyzontalnej w najchłodniejszych miejscach domu, ale i tak nie obyło się bez okładania wilgotnymi ręcznikami, gdy Suka sprowokowała go do zabawy na zewnątrz. Wojtek jest bardzo żywym, wesołym boksiem, zawsze chętnym do harców, łatwo go sprowokować do szaleństw. A w ogóle Woj robi świetne miny: od kompletnego znudzenia, poprzez uprzejme zainteresowanie, zawadiackie zaczepki, aż do anielskiej niewinności.

Pewnego dnia Wojtuś drzemał na materacu. Położyłam się obok niego i objęłam go ramieniem. A on... zrobił to samo. Objął mnie łapą. I tak leżeliśmy sobie objęci, nos w nos, pani i pies. I było nam ze sobą dobrze. Zostaniemy razem do końca.

Pozdrawiamy

Aleksandra i Wojtek"

07.01.2016

Dostalismy relację i zdjęcia z domu Woja:

" Za nami wspólna jesień, święta i Nowy Rok. Wojtek rozbestwił się okrutnie – o ile na początku grzecznie wychodził z Kundlami na siku i całą resztę, o tyle teraz ma swoje humory. Nie, o 6 rano nie wyjdzie, za wcześnie. Kiedyś przynajmniej wstawał i kładł się z powrotem, a teraz nawet głowy z wyrka nie podniesie. Na temat spaceru można z nim rozmawiać od 9-10. Pada? Wojtek wystawi głowę przez drzwi i oceni, czy jest wystarczająco zdesperowany. Jeżeli według psa pada zbyt intensywnie, a ciśnienie nie jest jeszcze za wielkie, to zrobi w tył zwrot i nie wyjdzie. Czasem zastanawiam się, ile on może wytrzymać? Mróz? No nieee... Jeżeli już MUSI, to wyjdzie, szybciutko załatwi co trzeba i galopem pędzi do domu. Oby do wiosny...

Wojtek uwielbia być dotykany, głaskany, miętoszony, klepany i w ogóle przepada za wszelkimi formami kontaktu fizycznego. Czasem, gdy jestem zajęta pracą przy komputerze, Wojtek przychodzi i mnie zaczepia. Nie mam wtedy innego wyjścia, jak jedną ręką klepać w klawiaturę, a drugą miziać psa, bo pies nie odpuści.

Woj napędził nam strachu w listopadzie, jechaliśmy na sygnale do lecznicy. Wyglądało, jakby zaczął się skręcać. Chłopak spędził cały dzień w szpitalu, dostał leki, kroplówki, udało się sytuację opanować bez operacji. Przez pewien czas Wojtek karmiony był zmiksowanym kurczakiem z ryżem, teraz dostaje lekkostrawną karmę Hill’s i/d. Wojtuś je 4 razy dziennie, co bardzo by mu się podobało, gdyby nie fakt, że je tak często, bo dostaje małe porcje, aby uniknąć ponownych problemów. A dzisiaj – powtórka z rozrywki – znowu pewien czas po jedzeniu zacząć kręcić się w kółko, ślinić, próbował zwymiotować. No nic, święto, nie święto, najpierw dostał no-spę, a potem mieliśmy jechać do lecznicy. Zanim zdążyłam się ubrać i oskrobać samochód, Woj wyrzucił z siebie górą duży kawałek wypełnienia z legowiska. A potem zaległ na kocyku i się wstydził. Naprawdę nie mam pojęcia, dlaczego on postanowił pochłonąć to watopodobne coś.

Przez nasz dom przewinęło się wiele psów, stałych i tymczasowych. Ale jeszcze nigdy nie miałam okazji opiekować się tak wyjątkowym stworzeniem: idealnie grzecznym, bezproblemowym, cichym i spokojnym, a jednocześnie tak wesołym i kochającym cały świat. Wojtuś to 36 kg żywej miłości. To chodzący antydepresant i poprawiacz nastroju. Bardzo się kochamy. Może nawet za bardzo? Czasem muszę wyjechać, nie ma mnie dzień lub dwa. I wtedy Wojtuś nie je, tylko leży koło miski i pilnuje. Za to jak wrócę, to najpierw zostaję obdarowana świnką (tak, cały czas tą samą), potem chłopak pokazuje mi, jak bardzo się cieszy, a następnie przystępuje do konsumpcji. Mam nadzieję, że będziemy szczęśliwi razem jeszcze długie lata.

Pozdrawiamy gorąco i dziękujemy za wszystko.

Aleksandra & Wojtek "

 

 

23.04.2016

Dostaliśmy relację z domu naszego kochasia Woja. Serce rośnie na widok radosnego, szczęśliwego psa, który po latach tułaczki, w końcu ma swój azyl.

Relacja:

"Dawno się nie odzywaliśmy, spieszymy zdać relację z Wojtusiowych poczynań.

Wojtek cierpi na znaną bokseromaniakom przypadłość pod tytułem napadowe chrapanie. Zwykle śpi bezdźwięcznie, ale gdy tylko zasiądę do pracy przy komputerze, albo też zacznę udzielać lekcji, wybucha orgia dźwięków. Wojtek chrapie okrutnie. Wydaje z siebie dźwięki przenikające przez ściany i zamknięte drzwi. Nie ma przed tym chrapaniem ucieczki. Można jedynie obudzić psa, ale to zadziała na krótko - wstanie, pomamrocze pod nosem, przejdzie na inne posłanie i zacznie koncert od nowa.

Jakiś czas temu mąż zażądał zwrotu zawłaszczonego przez Wojtka pokoju. Cóż było robić, wyniosłam materac z pokoju i umieściłam w przestrzeni pod schodami. I tu nastąpił pewien konflikt interesów: wprawdzie łózko było własnością Wojtka, ale miejsce pod schodami od początku należało do Klocka. Śmiesznie wyglądało, jak panowie stali i deliberowali, co z tym fantem zrobić. Teraz grzecznie śpią na materacu razem. Kloc jako większy i starszy częściej śpi na poduszce Wojtkowi pozostawiając pozostałą część materaca, aczkolwiek zdarza się, że kładą na niej głowy razem. Wojtek uwielbia czystą pościel. Nawet nie muszę kłaść kołdry, prześcieradło i poduszka wystarczą. Oczywiście pościel jest czysta przez jeden, góra dwa dni. Potem - wiadomo.

Wojtuś trochę się rozbrykał. Podpuszczony przez Sukę spróbował kopania dołów. Machnął parę razy lapami - spodobało się. No to dawaj! I teraz Woj kopie doły w ogrodzie. Małżon je zawala, a za chwilę pies wraca i odkopuje. W ogóle trawnik ma ciężkie życie z Wojtkiem. Pies czuje się w obowiązku posprzątać po sobie - to bardzo czysty bokser. A jak ma posprzątać, jeśli nie zakopując? Wojtek bardzo się do tego przykłada - murawa fruwa. Po takim sprzątaniu w trawniku powstaje dziura. I tak parę razy dziennie.

Ostatnimi czasy Wojtek zrobił się jakoś bardzo zazdrosny. Gdy tylko zabieram się za głaskanie innego psa natychmiast zjawia się Wojtek - mnie głaskaj! Gdy siadamy z mężem na kanapie trochę zbyt blisko siebie - od razu pomiędzy nas pakuje się bokser. Owszem, to miłe, ale jednak trochę męczące.

Woj bardzo lubi gości, a szczególnie dzieci. Mieliśmy najazd rodziny z małymi dziećmi (3 i 7 lat). Wojtek był wniebowzięty. Nie odstępował dzieciaków na krok. A kiedy goście musieli wracać do domu wpakował się do samochodu - on też będzie jechał (pisałam już, że Wojtek bardzo lubi jeździć samochodem?). Nawet byśmy pozwolili pojechać mu na wycieczkę, ale zasiadł na miejscu kierowcy i ani myślał się ruszyć. Trzeba było tego kloca wziąć na ręce i zanieść do domu.

Ze zdrowiem jest dobrze. USG potwierdziło, że w środku Wojtka wszystko jest w jak najlepszym porządku. Wciąż jednak Woj je Hill'sa i/d i bierze Bioprazol, to zalatwia sprawę. Wojtek zwykle ma apetyt. Czasem jednak przegina. Wystarczy podać na stół jakieś jedzenie, a zaraz przyplącze się smutny bokser i będzie budził wyrzuty sumienia. Gdybym nie wiedziała, że właśnie wciągnął pełną michę, to dałabym się nabrać - ten głód w oczach jest bardzo wiarygodny... Chyba nie wygląda na szczególnie wychudzonego?

Pozdrawiamy wiosennie!"

05.07.2016
Woj przyjechał kilka dni temu z opieunką w odwiedziny do Fundacji.
Relacja Germaine:
"Woj jest już po zabiegu kastracji. Jego wizytą u nas nie do końca była zachwycona nasza zołza Nucysia, cały czas za nim chodziła, pilnowała, od czasu do czasu podbiegała, żeby złapać za fafla. Woj natomiast jak zwykle radosny, zwiedził ogród po czym zadowolony zajął miejsce na legowisku."

24.07.2016
Dostaliśmy relację z adopcyjnego domu Woja.
Pani Aleksandra pisze tak:
"Wczoraj (21 lipca) minął rok, od kiedy przybył do nas Wojtek. Z tej okazji spieszymy z relacją. Na początku maja Woj poniósł dotkliwą stratę: stracił dwa jądra, sześć zębów, dwa korzenie i wiele kamienia nazębnego. Po zabiegu, jak zwyczaj nakazuje, w lecznicy próbowano założyć mu kołnierz. W tego najłagodniejszego na świecie psa wstąpił demon mordu i zniszczenia. Z zakładaniem kołnierza poddaliśmy się bardzo szybko. Ale jak zabezpieczyć ranę? Kołnierz nie zdałby egzaminu tak czy inaczej - i Klocek, i Suka postanowili pomóc koledze i wylizać go tam, gdzie miał problem. Całe szczęście miałam to przećwiczone naKlocku: założyliśmy Wojtkowi spodenki. Z tego rozwiązania Woj też nie był specjalnie zadowolony. Gdy patrzyłam, Woj leżał spokojnie na posłaniu ze spodenkami na tyłku. Gdy spojrzałam znowu, Woj dalej leżał spokojnie, ale spodenki były zsunięte do połowy. Po chwili, gdy popatrzyłam po raz kolejny, Woj wciąż leżał spokojnie - obok spodenek. A z lekami też nie było różowo. Próbowałam podawać je w parówkach, ale skubany zżerał parówkę, a leki wypluwał. Lepiej wchodziły w serku topionym, chociaż też musiałam go pilnować. Umordowaliśmy się oboje okrutnie, ale koniec końców wszystko zagoiło się pięknie. Po oczyszczeniu pyszczydła i wyrzuceniu zepsutych zębów w Wojtka wstąpiło nowe życie. Moja Suka udaje księżniczkę i co karmienie strzela focha: ja nie będę jadła karmy bytowej, skoro panowie jedzą weterynaryjną. Któregoś dnia słyszę chrupanie. Klocek leży przy mnie, Suka obok, kto więc chrupie? A to Wojtuś postanowił spożytkować nieużywaną michę suchej karmy. A ja głupia myślałam, że on tylko namoczoną... Teraz chłopak chrupie jak leci, wciąga wołowe gryzaki i niczym się nie przejmuje.Wojtuś jest przekochany. Postanowił mi pomagać. Pies widział, jak pani zajmuje się ogrodem, jak kopie, sadzi, piele, nawozi i podlewa. Tak więc Wojtuś też postanowił kopać, pielić, nawozić (i to nawozem naturalnym) i podlewać (wiadomo jak). Rzecz w tym, że ogród niewdzięcznik nie do końca docenia jego starania, takie iglaki na przykład... Muszę psa bardzo pilnować, bo zapał ogrodniczy w nim ogromy. Jedno mnie zastanawia i jeszcze nie rozgryzłam sprawy. Woj wychodzi na zewnątrz, kładzie się na słońcu i leży. Jak się już bardzo mocno nagrzeje, wraca do domu i chłodzi się na zimnej podłodze w łazience. Jak już się schłodzi, znowu wychodzi na słońce. I tak w kółko. Ale dlaczego on tak robi - nie wiem. I tak sobie żyjemy powolutku, i bardzo się kochamy."

  • Wspieraj naszych podopiecznych w łatwy sposób

  • paypal
  • ratujemy zwierzaki