15.03.2013
Max ma czas do 30 marca!
Max musi opuścić swój dotychczasowy dom w związku z wyjazdem zagranicznym swych dotychczasowych opiekunów.
Państwo na własną rękę (wśród rodziny i znajomych) próbowali znaleźć schronienie dla swego przyjaciela.... bezskutecznie.
Niestety czas ucieka..... Max ma go do 30 marca :-(
Max nie przepada za dużymi psami, małe pieski i koty są mu na spacerach obojętne.
Kto z Państwa użyczy staruszkowi miejsca w swym domu, sercu....??
Nie pozwólmy by stracił wiarę w człowieka!
Fundacja obejmie boksera stałą opieką, wspomożemy wyżywienie i ewentualne leczenie staruszka.
Max preszedł pod opiekę naszej Fundacji, przyjechał wczoraj do Warszawy. Dziękujemy Marzenie i Mirkowi oraz Marii i Julce za pomoc w transporcie.
Staruszek przyjehał od razu do lecznicy, gdzie przeszedł badania kontrolne: badanie krwi oraz usg jamy brzusznej.
Opis badania:
Duży guz w obrębie jamy ustnej okolicy kła szczęki prawej strony. Deformacja lewej kończyny - najprawdopodobniej na skutek nieleczonego nierównomiernego wzrostu kości łokciowej i promieniowej.
Gruczoł krokowy znacznie powiększony, liczne torbiele, wskazana jak najszybsza kastracja.
W badaniu kału stwierdzono liczne włosogłówki. Bokser został zaszczepiony i zachipowany.
Relacja Germaine:
"Max jest wyjątkowym staruszkiem, który zdobywa serce człowieka już od pierwszych chwil. Niesamowicie wrażliwy, zagubiony, bardzo pragnący miłości i swojego człowieka. Łagodny, znosił wszystkie zabiegi w lecznicy z anielską cierpliwością, w końcu usnął. Deformacja łapy nie ułatwia mu życia, ma problemy, kiedy chce się położyć."
Max przyjechał kilka dni temu do siedziby Fundacji, został wykąpany, następnego dnia pojechał na zabieg kastracji.
Relacja Germaine:
"Max pryjechał do mnie w środę, musieliśmy śmierdziuszka wykąpać, zniósł to z anielską cierpliwością. W czwartek rano zawiozłam go do lecznicy, przeszedł zabieg kastracji i usunięcia wielkiego nadziąslaka. Usunięto mu również kamień nazębny. Największym problemem po zabiegu jest u dziadzia kołnierz, biedak nie chciał się położyć, stał cały czas ze spuszczoną głową. Po zdjęciu kołnierza oczywiście od razu zabrał się za wylizywanie miejsca po zabiegu, więc trzeba było go założyć ponownie. Max jest cudownym psem, bardzo kontaktowym, patrzy prosto w oczy, cały czas merda ogonem, skacze na mnie albo zczepia łapą do zabawy i głaskania. Wielki z niego łakomczuch, na okrągło szuka jedzenia. Z innymi psami dogaduje się, nie ma w nim żadnej agresji."
08.04.2013
Max mieszka nadal w siedzibie Fundacji, staruszek nie musi już nosić kołnierza, rana po kastracji ładnie się zagoiła.
Relacja Germaine:
"Max jest bardzo mądrym psem, posłuszny, karny, wszystko rozumie. Zna podstawowe komendy i dobrze wie, jak z nich robić użytek, żeby wymusić głaskanie albo smaczka. Uwielbia jeść, w związku z czym kuchnia stała się jego ulubionym miejscem."
Nadeszła wiosna, a wraz z nią wszystkie staruszki w Fundacji zaczęły spędzać dużo więcej czasu na zewnątrz. Max podpatrzył Shakura bawiącego się piłką z i znalazł sobie własną ... kamień.
U Maxa pojawił się niedawno problem nie trzymania moczu oraz posikiwania z krwią.
Po wykonanym badaniu moczu bokser dostaje obecnie antybiotyk po którym jest coraz lepiej.
Max był kilka dni temu w lecznicy na badaniu kontrolnym. Staruszek bardzo dużo pije i bardzo często siusia. Na grzbiecie pojawiły mu się dziwne zwapnienia.
Wykonano test stymulacji ACTH pod kątem choroby Cushinga, niestety wynik nie jest jednoznaczny, boksera czekają więc kolejne badania.
Max był ponownie w lecznicy, przeszedł kolejne badana, niestety tym razem wyniki są jednoznaczne, pies cierpi na chorobę Cushinga.
Relacja Germaine:
"Max dostaje lek: Vetoryl, dwutygodniowa kuracja kosztuje 300 zl, po dwóch tygodniach będzie miał kontrolne badanie krwi. Maxio ma coraz większą zmianę na skórze, mamy nadzieję, że lek który dostaje opóźni cały proces chorobowy.
Prosimy o pomoc dla cudownego staruszka, który ma wielkie serce i kocha wszystkich (najbardziej jedzenie)."
Prosimy o darowizny z dopiskiem: "lek dla Maxa".
12.10.2013
Max od jakiegoś czasu dostaje Vetoryl.
Relacja Germaine:
"Max już nie ma takich problemów skórnych jak jeszcze kilka tygodni temu, rany się zagoiły, strupy zniknęły, zaczął porastać sierścią. Niedługo czeka nas wizyta kontrolna w lecznicy i test stymulacji ACTH. Staruszek w zasadzie przesypia cały dzień, oprócz chwil, kiedy coś robimy w kuchni, wtedy od razu przychodzi na żebranko. Pamiętajcie o kochanym staruszku, który wraca do zdrowia dzięki Vetorylowi, bez Waszej pomocy nie jesteśmy w stanie go leczyć"
Relacja Germaine:
"Saruszek Max coraz więcej czasu spędza na spaniu, już nie wstaje, żeby coś dostać przy stole. Uwielbia zasypiać cały schowany pod kocem i bardzo się denerwuje, kiedy Pyza zajmuje jego miejsce na posłanku. Mimo dodatkowego miejsca na posłaniu, potrafi szczekać nawet 2 godziny, żeby Pyzę z niego usunąć. Pyza oczywiście udaje, że tego nie słyszy i chrapie w najlepsze."
U staruszka Maxa na grzbiecie pojawił się olbrzymi sączący się ropień. Max był w lecznicy, dostał kroplówkę, antybiotyki, rozcięto mu ropień i oczyszczono ranę.
Relacja Germaine:
"W domu musimy Maxiowi robić kompresy z sodą oczyszczoną, dostaje też cały antybiotyki. Guz mu przeszkadza, próbuje się tam drapać, na szczęście nie może łapą siegnąć tego miejsca."
Max był w lecznicy na badaniu kontrolnym, wykonano mu badanie krwi, staruszek musi dostawać zwiększoną dawkę leku Vetorylu, 2 tabletki rano i jedną wieczorem.
Buldożka Grubcia, która mieszka z Maxem w kuchni dostała swoje plastikowe posłanko, żeby nie było awantur o miejsce do spania. Malutkie posłanko Grubci zostało oczywiście od razu zajęte przez Maxa, staruszek się tam ledwo mieści, ale jest bardzo szczęśliwy ...
Relacja Germaine:
"Zrobiło się ciepło i Max zaczął coraz częsciej wychodzić na dwór. Uwielbia się wylegiwać na słońcu w swoim posłanku, które wynosimy specjalnie dla niego z kuchni."
Staruszek Max miał ostatnio problemy z biegunką, nie chciał jeść, schudł.
Relacja Germaine:
"Max, który uwielbiał jeść od jakiegoś czasu stracił apetyt. Dosmaczanie karmy puszkami nie pomagało, bokser stał się smutny, osowiały. Odstawiliśmy Vetoryl i wrócił dawny Max, pięknie je, domaga się pieszczot, jest kontaktowy."
Max pojechał kilka dni temu na badania do lecznicy, staruszek chudł coraz bardziej. Pobrano mu krew, wyniki wykazały niestety zapalenie trzustki.
Relacja Germaine:
"Maxio jadł coraz więcej i ważył coraz mniej. Nie pomogła karma Intestinal, którą pochłania, chudł w oczach. W związku z zapaleniem trzustki musimy staruszka kroplówkować dożylnie dwa razy dziennie, czym nie jest zachwycony. Przeszliśmy również na dietę niskotłuszczową Intestinal Low Fat."
Max nadal dostaje kroplówki dożylnie i podskórnie.
Relacja Germaine:
"Max nie przepada za kroplówkami, bardzo się obraża, kiedy go wnoszę na górę do pokoju, żeby podłączyć kroplówkę. Leczenie przynosi o tyle skutki, że Max ładnie je, jest dużo spokojniejszy, niestety nic nie przytył, a to nas najbardziej martwi. Mam nadzieję, że z czasem pochwalimy się, że przybiera na wadze..."
Max był w piątek w lecznicy na wizycie kontrolnej.
Relacja Germaine:
"Każda wyprawa do lecznicy to dla Max'a wielki stres, już w samochodzie wpada w panikę i bardzo płacze. W lecznicy dyszy, popiskuje, szczeka, kręci się w kółko. W piątek chciał się wpakować na moje kolana i w końcu mu się udało wejść na ławę w poczekalni i wtulić głowę. Staruszek chudnie coraz bardziej, dostaje obecnie kroplówki podskrónie, żyły muszą chwilę oddpocząć. Pani doktor zwiększyła dawkę Kreonu, dostaje teraz 2 tabletki rano i 2 wieczorem, do tego tabletka Vetorylu rano i leki oslonowe na wątrobę."
Działając w Fundacji często mamy do czynienia z psami porzucanymi, chorymi, starymi.
Zadajemy sobie wciąż te same pytanie, dlaczego? Dlaczego te niewinne, kochane stworzenia muszą tyle cierpieć?
Max trafił do nas jako 12 letni staruszek, jego właściciele wyjeżdżali za granice, postanowili go uśpić.
Nie zastanawialiśmy się ani chwilę, staruszek przeszedł od razu pod naszą opiekę. Miał problemy ze stawami, zaczął chorować na zespół Cushinga, były problemy z trzustką, ale walczył i my walczyliśmy razem z nim….
„Maxa zobaczyłam pierwszy raz w lecznicy, nie był to piękny, młody bokser. Zdeformowana sylwetka, nienaturalnie zgarbiony z wystającą łopatką i krzywą przednią łapką, kulejący, nieufny i smutny. To była miłość od pierwszej chwili, już wtedy wiedziałam, że to ja chcę się nim opiekować, że nie oddam staruszka nikomu, Max zamieszkał u mnie w siedzibie Fundacji.
Max uwielbiał jeść i głośno upominał się o swoją porcję, kiedy przychodziła pora. Zjadał szybko i zaglądał do misek innych psów. Zaprzyjaźnił się z Dropsem (za TM) i zamieszkał w kuchni ze względu na problemy ze stawami. Często przystawał przy schodach prowadzących na górę do naszych pokoi i zastanawiał się, czy da radę wejść.
Maxa nazywaliśmy w domu pieszczotliwie Ciciusiem. Początki były trudne, nie interesowało go nic oprócz jedzenia. Uchylał się przed wyciągnięta ręką, nie lubił dotyku, na pewno był bity.
Cici zaczął chorować, stos leków, kroplówki, staruszek mimo wszystko bardzo chudł, pojawiły się problemy skórne związane z zespołem Cushinga, ale walczyliśmy. Obdarzył mnie zaufaniem i największym szczęściem, kiedy wdrapał się na moje kolana podczas kroplówek w domu, kiedy wdrapał się na moje kolana w poczekalni lecznicy szukając u mnie pomocy. Zaufał i pokochał tak samo jak ja pokochałam jego. Walczyliśmy a ja wmawiałam sobie, że będzie dobrze…
Patrząc wstecz wciąż zadaję sobie pytanie dlaczego? Porzucenie przez właścicieli, problemy ze stawami, choroba Cushinga, zapalenie trzustki, tyle spadło na jednego cudownego psa. Czy to było za mało? Cici pewnej nocy próbował wymiotować, był bardzo niespokojny, wiedzieliśmy, że to może być skręt. Wsiedliśmy w samochód i gnaliśmy do lecznicy całodobowej, a on wył. I już wtedy wiedzieliśmy, że go nie uratujemy, już wtedy wiedzieliśmy, że gnamy, żeby mu ulżyć w cierpieniu, żeby nie bolało. Ciciusia już nie boli…. minęło trochę czasu, a my wciąż rozpaczamy."