• tel+48 798 180 888
  • mailkontakt@sosbokserom.pl
  • telul. Mrówcza 77a, 04-857 Warszawa

 

02.07.2014

Kong trafił do schroniska. Nikt go nie szukał, nikt o niego nie pytał, nikt za nim nie tęsknił... Dlaczego? Czyżby z powodu zmiany na tylniej łapie? Czy ktoś był tak okrutny, że pozbył się boksera z powodu jego choroby?  Kong jest bokserem, cudnym bokserem o wspaniałym boksiowym charakterze.

Psiak przeszedł dziś pod naszą opiekę i zamieszkał w domu tymczasowym u Asi w Obornikach Śląskich. Jutro pojedzie do kliniki w Warszawie. Bardzo dziękujemy Pani Irenie, kierownik schroniska w Wałbrzychu za zaufanie i przekazanie nam boksera. Bardzo dziękujemy również Ani za pomoc i transport psa z Wałbrzycha do Wrocławia.

 

03.07.2014

Kong spędził noc u Asi i dzisiaj przyjechał do Warszawy do kliniki na diagnostykę i operację. Bokser przeszedł badania i jutro będzie operowany. Dziękujemy Asi, Grzegorzowi oraz Ani za pomoc w transporcie.

Relacja Asi:

"Kong to bardzo towarzyski, piękny bokser. Dogaduje się z innymi psami, ale nie lubi zostawać sam. Bokser ma apetyt, uwielbia się bawić"

Relacja Germaine:

"Kong przyjechał dzisiaj do kliniki, wyszliśmy na spacer, każdy jego krok przyprawiał mnie o palpitację serca. Ogromna narośl na jego łapie wygląda jak balon napełniony wodą, ktory lada chwila pęknie. Każdy krok, uderzenie o krawężnik, schodek może się skończyć urazem guza. Bokser miał dziś pobraną krew i lekarze zdecydowali, że nie można czekać, trzeba operować, więc jutro rano Konga czeka zabieg usunięcia narośli i kastracji. Biedak bardzo się męczy podczas chodzenia, ma też duży problem z siadaniem."

Możesz pomóc Kongowi przekazując darowiznę z tytułem: "operacja Konga"

 

 

05.07.2014

Kong przeszedł wczoraj zabieg kastracji i wycięcia olbrzymiego guza z łapy. Guz został odesłany do badania histopatologicznego. Mamy nadzieję, że będzie to łagodna zmiana.

Wieczorem bokser pojechał do domu tymczasowego. Zamieszkał tymczasowo w siedzibie fundacji.

Relacja Germaine:
"Kong ma łapę w szynie, był bardzo duży ubytek skóry po wycięciu guza i łapa musiała być unieruchomiona. Jedziemy jutro do lecznicy na zmianę opatrunku, musimy zmienia co drugi dzień, żeby się rana nie zaparzyła.
Bokser jest bardzo grzeczny, prawdziwy aniołeczek, dogaduje się z innymi psami, jest bardzo delikatny i łagodny."

KONG BARDZO PILNIE POTRZEBUJE DOMU TYMCZASOWEGO, NAJLEPIEJ Z DRUGIM PSEM, Z KTÓRYM SIĘ ZAPRZYJAŹNI !!!

 

 

07.07.2014

Zeus był wczoraj w lecznicy na zmianie opatrunku.
Relacja Germaine:

"Pojechaliśmy wczoraj z Zeusem do lecznicy, pani doktor przemyła ranę, posmarowała miodem manuka, zosta założony opatrunek uciskowy. Przy okazji zostały też wyczyszczone uszy. Jutro kolejna wizyta i zmiana opatrunku. Boksio był bardzo grzeczny i w nagrodę dostał od pani doktor smakołyk."

09.07.2014

Kong był w lecznicy na kolejnej zmianie opatrunku.
Relacja Germaine:
"Musimy jeździć z Kongiem codziennie do lecznicy na zmiany opatrunku, w takie upały rana się odparza przy zmianie co drugi dzień. Bokser cierpliwie znosi wszystkie zabiegi. W domu juz nauczył się wchodzić po schodach, były też pierwsze nieśmiałe póby wpakowania się do łóżka."
12.07.2014
Kong codziennie jeździ do lecznicy na zmianę opatrunku.
Relacja Germane:
"Kong był dzisiaj na kolejnej zmianie opatrunku, doktor założył mu plaster z miodem manuka. Bokser jest strasznym całuśnikiem, uwielbia się przytulać, siada i daję łapę i domaga się pieszczot. Jest cudowny, grzeczny, po prostu idealny."
26.07.2014

Dostaliśmy wynik histopatlogii guza z łapy Konga zwanego w domu Rysiem, niestety jest to mastocytoma, a co za tym idzie wskazanie do amputacji kończyny.

Relacja Germaine:
"Rana po usunięciu guza się ciągle paskudzi, jeździmy na zmiany opatrunku, ale po jednym dniu z rany znowu się sączy i cały opatrunek jest mokry. Rysiek cierpliwie znosi wszystkie zabiegi, we wtorek jest umówiony zabieg usunięcia łapki. Wszyscy w domu to bardzo przeżywamy, najmniej Rysiu, nie wie co go czeka."
31.07.2014

Kong przeszedł we wtorek rano zabieg amputacji kończyny, podczas zabiegu cały czas obecny był lekarz anestezjolog.
Opis: amputacja kończyny miednicznej lewej z powodu procesu nowotworowego, kończynę odjęto w stawie biodrowym.
Usunięto dwa guzy skóry: obie zmiany wyraźnie odgraniczone, usunięto w granicach tkanek zdrowych.
Relacja Germaine:
"Nieprzespana noc przed operacją i cały dzień nerwów we wtorek: czy operacja się uda, jak on sobie poradzi bez łapy? Pojechaliśmy po Ryśka wieczorem, spodziewaliśmy się osowiałego boksera, którego trzeba będzie wnieść po schodach i zanieść do samochodu... A tu niespodzianka, Rysiek wbiegł sam po schodach, wybiegł na dwór, załatwił swoje potrzeby i wskoczył do samchodu. W domu bardzo chciał jeść, ale po znieczuleniu i tak powaznym zabiegu nie mogliśmy go nakarmić. Przygotowaliśmy kołdrę na podłodze obok łóżka, żeby nie musiał się męczyć wskakiwaniem na łóżko. Ryś poleżał na kołdrze chwilkę, po czym oczywiście znalazł się w łóżku. Dzisiaj rano zauważyliśmy krwawe wybroczyny na skórze brzucha i duży obrzęk, Rysiek pojechał od razu do lecznicy, został w szpitalu, dostał leki. W domu dostaje leki przeciwbólowe, antybiotyk, musimy też robić zimne okłady."
Operacja, anestezjolog, leki oraz pobyt w szpitalu kosztowały: 982 zł, prosimy o pomoc w spłaceniu długu, prosimy o wpłaty z dopiskiem: "dla Konga"
ZAPRASZAMY DO OBEJRZENIA FILMU:

25.09.2014
Smutek, wszechogarniający smutek... Tak wielki, że brakuje słów, żeby to opisać...

"A miało być tak pięknie, miało nie wiać w oczy nam, i ociekać szczęściem..."

Uśmiechnął się los, na chwilę rozeszły się chmury, przestało padać, pojawiła się najpiękniejsza tęcza jaką wiedzieliśmy. Gdzieś w oddali słychać było, jak grzmi. Tęczę ujrzeliśmy dzięki wspaniałym ludziom, którzy postanowili dać dom Kongowi. Nie zrazili się jego chorobą, kalectwem, prognozami. Pokochali go. Z „bezpańskiej kaleki” zrobili z niego „kochanego członka rodziny”. Nie zdążyliśmy nawet przekazać Wam tej radosnej nowiny. Jakbyśmy sami nie wierzyli, że nasz ukochany podopieczny, ten tak doświadczony przez los odnalazł rodzinę, dom, ludzi, którzy zobaczyli w nim więcej niż „brak łapy”…

Mówili o nim tak:

"Witam,

Przyznam, że nie robiłem Guciowi zdjęć i muszę to nadgonić. Na dniach prześlę. Rany zagoiły się pięknie i tutaj postępy w zdrowieniu są niewątpliwe. Nie używałem kołnierza i nie miał skłonności do lizania. Kłopot sprawiają uszy, których nie pozwala sobie rzetelnie czyścić, a w prawym zwłaszcza leżą we wgłębieniach małżowiny brzydkie zaległości. Mój lekarz jest zdania, że zabieg na mosznie nie jest pilny i powinien być odłożony, jako wiążący się ze zbyt dużym ryzykiem przy narkozie. Pies powinien w spokoju dochodzić do siebie po tym, co przeszedł. 
Gucio zaczyna szukać mnie po domu i lokuje się w pobliżu, co jest oznaką rodzącego się przywiązania. Chodzi dobrze po schodach, zwłaszcza zbiega z wdziękiem. Jest workiem bez dna, jeśli idzie o jedzenie. Je przynajmniej 4 razy dziennie i zawsze kończy z niedosytem. Ale to też oznaka zdrowienia.
Pozdrawiamy wraz z żoną
Jerzy "
Potok pięknych słów opisujących niesamowitą relację psa z człowiekiem zagłuszały co jakiś czas grzmoty. Grzmoty przepowiadające największą burzę. Jakby ostrzeżenie. Jakby wiadomość, że tu należy czerpać z każdego dnia, z każdej chwili i trzeba się przygotować. Trzeba mieć z tyłu głowy świadomość, że szczęście ma dni policzone, że On odejdzie.
W nowym domu rosła miłość, z dnia na dzień, a w raz z nią szczęście Konga. Guz też rósł. Równie szybko i równie mocno jak te piękne uczucia… Rósł w oczach, i tego rozwoju nikt zatrzymać nie mógł. Burza była coraz bliżej… Z każdym dniem zbliżała się tragedia.

W smutny, szary wieczór zgasło nasze fundacyjne światełko. Wojownik na trzech łapkach odszedł, pozostawiając po sobie pustkę i żal. Zdążył rozświetlić nasze życia, a przede wszystkim nadać barw życiu jego rodziny. Bo on, odchodząc miał już rodzinę. Żegnał się z ludźmi, którzy go pokochali. Zostawił tych, którzy o niego walczyli. Zasnął…

Ludzki egoizm każe nam się wściekać, płakać, żałować, że nie został z nami dłużej, ale rozsądek i to, że pokochaliśmy go bardziej, niż mogłoby się wydawać, przypomina nam, że on już nie cierpi. Nie odszedł Kong, bo on pozostanie w naszych sercach i wspomnieniach, pozostanie świadomość, że pomogliśmy mu odnaleźć miejsce na ziemi, że udało nam się udowodnić mu, że człowiek może być dobry, może go kochać tak jak i on kocha ludzi. Odszedł jego ból, odeszło jego cierpienie, odeszła choroba. On zasnął, ale w niejednym człowieku zdążył rozbudzić uczucia. Żegnaj dzielny Królu. Żegnaj Kongusiu.

  • Wspieraj naszych podopiecznych w łatwy sposób

  • paypal
  • ratujemy zwierzaki