• tel+48 798 180 888
  • mailkontakt@sosbokserom.pl
  • telul. Mrówcza 77a, 04-857 Warszawa

Borys ponownie szuka domu

Kilka dni temu zostaliśmy poproszeni o znalezienie domu dla naszego byłego podopiecznego, adoptowanego od nas 3 lata temu. Sytuacja obecnej opiekunki zmusiła ją do podjęcia takiej decyzji. 

Bardzo prosimy o dom dla cudnego Borysa.

Relacja Magdy:

"Każdy uważa, że jego pies jest wyjątkowy. Wybaczcie, ale nazwać Borysa wyjątkowym to zdecydowanie za mało. Jestem prawdziwą i doświadczoną miłośniczką psów i wiem co mówię :) Kiedy 3 lata temu zaczęliśmy swoją wspólną, wspaniałą przygodę, nie był dla mnie wyzwaniem, ale ogromnym zaskoczeniem.

Kwestie oczywiste - jest strasznym pieszczochem i uwielbia być przytulanym, tarmoszonym, mizianym za uszkami, klepanym po zadku. Odwdzięcza się maślanym, rozbrajającym spojrzeniem pt. "niech ta chwila trwa wiecznie". Gdy przerwiesz - patrzy jakby z lekką pretensją: "zepsuło się, gdzie wrzucić monetę?". Jest też idealnym partnerem na leniwe wieczory na kanapie z kiepskim serialem w tle. Czasem jednak szybko rezygnuje i sam wraca na swoje miejsce, bo jest mu za gorąco. Boksery są ciepłolubne, Borys jednak zdecydowanie woli chłodniejsze miejsca/pory roku.

To niezwykle grzeczny, wychowany i mądry pies. Wiele potrafi i bardzo szybko rozumie czego się od niego oczekuje, pod warunkiem, że przekażesz mu to w odpowiedni sposób. Źle znosi krzyk i można nim zniweczyć całą pracę, a o zaufanie będzie niezwykle trudno. Jeśli chcesz go nauczyć czegoś nowego, zadziałają przede wszystkim smakołyki i natychmiastowe, krótkie pochwały - bardzo dobrze poznał ten schemat.

Jest łasuchem, ale ma też swoje pory jedzenia i w moich posiłkach mi nie przeszkadzał :) Dostaje pełnowartościową suchą karmę. Próbowaliśmy również z mokrą, ale zawsze fundował mi rewolucje żołądkowe, więc poszła w odstawkę. Sucha sprawdza się w 100% - ma lśniącą sierść, jest silny, zdrowy i sprzątanie po nim na spacerach to żadna trauma ;)

Rejestruje wszystko i bywa uparty. Jeśli raz pozwolisz wejść mu na kanapę będzie już jego. Jeśli dasz mu coś ze swojego talerza, później będzie uparcie czekał, aż mu skapnie. Twój wybór :) Traktuje takie niewinne przyzwolenia jako "otwartą furtkę" i warto na samym początku wyznaczyć granice.

Jest oazą spokoju, ale gdy ulegniesz jego podchodom do zabawy (przynosi nieśmiało zabawki pod stopy), hasa jak młody wariat i nie szybko odpuszcza. Uwielbia maskotki i sznury. Piłeczki raczej szybko tracą jego zainteresowanie. Na spacerach rozkochał się w kamieniach i szyszkach.

Spacery to prawdziwa przyjemność. Grzecznie i dostojnie kroczy po prawej stronie i cierpliwie czeka na poluzowanie smyczy, aby zacząć zwiedzanie. Nigdy nie zostawił mi niespodzianki na chodniku. Potrzebuje do tego conajmniej trawnika, a najlepiej terenów zielonych, pełnych chaszczy i okazałych krzaczków ;)

W kontakcie z innymi pieskami bywało różnie. Nie do końca go rozgryzłam. Z pewnością należy mieć go na uwadze. Dotychczas moje doświadczenia polegały głównie na przelotnych kontaktach z innymi pieskami na spacerach. Od agresywnych/głośnych raczej uciekał: przyspieszał kroku i mijał je szerszym łukiem, merdając ogonem. Do tych przyjaźnie nastawionych, chętnie lgnął, ale jedynie za moim wyraźnym przyzwoleniem i z pełną kotrolą na smyczy (ciągnie wtedy pełen energii i cieszy się obskakując osobnika wokół. W innym wypadku - mija je obojętnie). Z większymi pieskami zazwyczaj niewiele brakowało do awantury. Wystarczyła splątana przypadkiem smycz, zbyt dużo energii towarzysza i Borys zmieniał nastawienie - zjeżona sierść i napięta postawa to sygnał, że trzeba było kończyć spotkanie, mimo tak dobrze zapowiadającej się znajomości. Myślę, że warto z nim nad tym popracować i skorygować te zachowania, bo zdecydowanie uważam, że się da.

Udało mi się go zaprzyjaźnić z yorkiem znajomych, do których jeździliśmy czasem na weekendy. Zapoznanie na spacerze, na smyczy i bez faworyzowania żadnego z obojga dało świetny efekt. Po paru razach hasali razem po ogrodzie, bez problemu nauczyli się ze sobą przebywać. Tylko raz Borys spróbował okazać swoją zdecydowaną wyższość, gdy powoli i nieco podstępem zapędził małego w kozi róg i pokazał mu zęby. Moja natychmiastowa reakcja, jaką było skarcenie i odizolowanie go od pomieszczenia w którym przebywałam na niedługi czas (zrobiłam to po raz pierwszy), było dla niego taką solidną nauką, że nigdy więcej nie pokazał takiego oblicza. Mało tego, gdy zdarzyło się, że w zabawie trącił przypadkiem małego swoją potężną łapą, od razu szukał mnie wzrokiem i szedł do mnie jak skazaniec, przepraszając (pomimo, że nie reagowałam).

Stosunek do kotów ma wiadomy :) Gdy widzi kota, najchętniej instynktownie rzuciłby się pędem w jego stronę. Chyba, że poznał takiego, którego wie, że się nie gania :) Zaprzyjaźniłam go z yorkiem, udało się również z kotem (wakacyjne urlopy spędzaliśmy u rodziców - dumnych właścicieli persa). Wszystko wymaga pracy (wcale nieciężkiej) i początkowo pełnej kontroli. Jest nauczony krótkiej, ale wymownej komendy "nie" co znaczy po prostu "nie wolno, nawet o tym nie myśl" - momentalnie odpuszcza. Z kotem finalnie zostawał sam w domu i nauczył się nie zwracać na niego uwagi (wymagało to wielokrotności komendy "nie", za każdym razem gdy namierzał nieśmiało obiekt :) ).

Dzieci. Nigdy nie zauważyłam, aby miał jakiś niepokojący do nich stosunek. Mojej ok. 5letniej sąsiadce bez problemu dawał się głaskać po głowie i miziać gdzie popadnie od pierwszego spotkania. Jest otwarty dosłownie na wszystkich i nie ma dla niego kategorii złych ludzi. Na spacerach budzi zainteresowanie i często zachwyt. Wystarczy, że ktoś cmoknie w jego stronę, a od razu merda jak szalony i próbuje się przywitać. Z pewnością kiepski z niego obrońca ;)

Jest też bardzo opanowany i cierpliwy. Wizyty u weterynarza znosi bez najmniejszych zastrzeżeń. Trafił do mnie świeżo po kastracji - dostawał zastrzyki, trzeba było potem zdjąć szwy, przemywać ranę - wszystkiemu ufnie się poddawał i stał/leżał nieruchomo bez żadnej paniki, czy obaw. Czyszczenie uszu, kąpanie, czesanie to dla niego przyjemność, której zwieńczenie kojarzy ze smakołykiem.

Wycieczki wszelkimi środkami transportu to dla niego pełna pozytywnych wrażeń przygoda. Zakochał się w tramwajach i pociągach (podróż potrafi spokojnie przeleżeć/przesiedzieć, obserwując jedynie otoczenie), a do auta pakuje się z rozbiegu :)

Borys potrzebuje domu najlepiej z ogrodem, minimum balkonem. Jest obserwatorem i uwielbia wygrzewać się latem na słońcu, chociaż źle znosi upały. Przede wszystkim jednak potrzebuje przestrzeni i ludzi. Źle znosi samotność i nie powinien zostawać sam na dłużej. Nie demoluje otoczenia i nie szczeka, ale w wyniku frustracji, z pewnością sprawdzi kilkakrotnie czy drzwi są zamknięte, bo potrafi je sobie otworzyć, skacząc na klamkę. Pozostawiony na ogrodzie bez wątpienia nie ucieknie - nie potrafi przeskoczyć ogrodzenia. Wszelkie płotki, murki itd. traktuje jako przeszkodę nie do przekroczenia, ma przed nimi jakąś blokadę.

Nie może być zostawiany przywiązany gdzieś, przykładowo na szybki wpad do sklepu itp. Wpada w panikę i momentalnie jest sparaliżowany ze strachu. Wynika to pewnie z jakichś dużo wcześniejszych niemiłych doświadczeń. Wiem tylko, że kojarzy to z olbrzymią krzywdą i należy mu tego oszczędzić.

Z krótkich ciekawostek: nie ślini się, jak to się bokserom przypisuje :) Jedynie w lato, w upalne spacery, a zatem z pragnienia. Na codzień, w domu nie ma tego problemu, jeśli ktoś nadaje temu zjawisku taką kategorię. Druga sprawa - bywa, że chrapie, czasem nawet szczeka we śnie (nie ujada, uroczo podszczekuje :) ) i to jedyne krótkie momenty, kiedy słyszę jak brzmi, bo ten pies nie szczeka. Być może ktoś mu kiedyś zabronił w brutalny sposób :(

Wiem, że pomimo silnej więzi ze mną, Borys niemalże natychmiast odnajdzie się w nowym otoczeniu. Trzeba tylko poświęcić mu ze startu mnóstwo uwagi, zapewnić same pozytywne wrażenia, by pozwolić szybko uwierzyć, że te zmiany związane są tylko i wyłącznie z miłymi doświadczeniami."

  • Wspieraj naszych podopiecznych w łatwy sposób

  • paypal
  • ratujemy zwierzaki