Dostaliśmy relację z domu Abry, adoptowanej od nas w 2011 roku. To miłe i bardzo budujące, że po latach nasze domy adopcyjne kontaktują się z nami i dzielą swoim szczęściem.
Asia pisze tak:
Gdy w lutym 2011 roku jechałam po wielką niewiadomą te 350km, bałam się, ale czułam, że to ona. Było tysiące pytań w głowie, troska o córkę, psa rezydenta, koty, nas...I tyle ile było strachu tyle teraz jest radości. Wiele za nami, pracy, problemików zdrowotnych, przyjście na świat nowego członka rodziny...a ona wszystko przyjmowała, słuchała, uczyła siebie i nas i bawiła, bawiła, bawiła. Choć mordka już zaczęła siwieć, mam nadzieję, że przynajmniej drugie tyle przed nami. Pozdrawiamy gorąco"