Aro/Trufel zamieszkał kilka dni temu w nowym domu u Olgi, dostaliśmy relację i kilka zdjęć:
"Dobra, będzie esej ;) Trufel ma się bardzo dobrze. Zdecydowanie ma w sobie jakieś lęki, jednak ciekawość bardzo szybko zwycięża. Już po kilku-kilkunastu godzinach zaczął szukać we mnie oparcia, to znaczy gdy stresuje się na przykład dźwiękiem przejeżdżającego za oknem auta, to patrzy na mnie, i jeżeli widzi że ja się nie stresuję, to sam się uspokaja. Co jest mega szybkim progresem! Nie planowałam socjalizować z nim kotów w ciągu pierwszych dwóch dni, ale Trufel pozostawiony sam troszkę się denerwował. W związku z tym zamontowałam siatkę na drzwiach żeby mnie widział, ale żeby nie mógł do kotów wejść. Za to moje koty, doświadczone wszystkimi możliwymi tymczasami przez te lata, miały kompletnie wywalone na nowego psa przeskoczyły przez siatkę i siedziały razem z nami w salonie. Trufel je albo ignoruje albo bardzo subtelnie obserwuje I szanuje ich granice – jest najgrzeczniejszym psem pod tym względem jakiego widziałam od długiego czasu. mamy ciągle jeszcze biegunkę, ale nie mocną i widać tak zwany efekt korka. Myślę że stres, podróż, odrobaczenie, karma – to wszystko się nałożyło i jelita potrzebują chwili zanim się ustabilizują. Mały też denerwuje się światem zewnętrznym i często na spacerach ma za dużo bodźców by się skupić na zrobieniu siku czy kupy, ale pracujemy nad tym. W moim ogrodzie czuje już się bardzo komfortowo i jest w stanie się tam załatwić – co nie jest dla mnie problemem, a w ten sposób uczy się też że załatwiamy się nie tylko na podłodze w pokoju. Na spacerkach na początku był mocno wycofany ale teraz idzie przede mną z zawiniętym do góry ogonkiem i wszystko obwąchuje. Uwielbia inne psy i bardzo do nich lgnie. Ewidentnie boi się starszych facetów, ale też reakcje są za każdym razem troszeczkę łagodniejsze. Ma wilczy apetyt, więc też super, bo dupka nieco jeszcze koścista więc bardzo się cieszę że je z chęcią i stres nie powoduje u niego jadłowstrętu. Ćwiczę z nim też powoli zostawanie samemu w domu, to jest wychodzę sobie na 5 minut do sklepu albo za róg, żeby się nauczył że zawsze wracam i go nie opuszczę, chętnie korzysta z głasków, drapania za uchem, a ewentualne zabiegi pielęgnacyjne też znosi z ogromną cierpliwością ( musieliśmy wyczesać trochę nasion ze spaceru zebranych w futrze oraz przez biegunkę umyć mu tyłek – był bardzo grzeczny). Powolutku zaczyna czuć się na tyle bezpiecznie w domu, że kombinuje – na przykład jak dostać się do kociej karmy albo jak sprawdzić co mam na talerzu gdy akurat się odwróciłam oczywiście w domu są pewne zasady i nie ma miejsca na takie numery, ale bardzo się cieszę że już sobie na to pozwala, bo to oznacza o poczuciu bezpieczeństwa i komfortu. Fajnie się też z nim pracuje smaczkami, bardzo chętnie wchodzi w reakcję zwłaszcza gdy w garści mam jakiś smakołyk. Jest absolutnie cudowny, najlepszy na świecie, i nie wyobrażam sobie jak mogłam żyć bez niego do tej pory."