14.05.2011
Awia mieszka w przytulisku, jest przyjazną sunią w wieku około 5 lat. Bokserka prawdopodobnie służyła jako maszynka do rodzenia szczeniąt, ma wyciągnięte sutki.
Sunia bardzo przeżywa pobyt w boksie w przytulisku bez miłości i opieki człowieka ...
Awia nadal mieszka w przytulisku. Dowiedzieliśmy się, że bokserka została brutalnie wyrzucona z samochodu. Właściciele pozbyli się bagażu i odjechali... Awia potrzebuje miłości i domku, aby odzyskać wiarę w ludzi...
Awia została zabrana do domu tymczasowego, który w konsekwencji stał się jej domem stałym. Bokserka została uratowana w ostatniej chwili przez opiekunów Sashy adoptowanego z naszej Fundacji jakiś czas temu. Awia żyje tylko dzięki temu, że zdecydowlai się oni pomóc starszej bokserce i zabrać ją z przytuliska.
Relacja Eweliny, opiekunki Awi:
" Awia jest uroczą bokserką, która trafiła w marcu do przytuliska. Ile ma lat - nie wiemy. Siwy pysk wskazuje na wiek starszy. Lekarz ją okreslił na 7-9.
Czemu trafiła do przytuliska? Została odłowiona z wraku spalonego samochodu,w którym siedziała, przez Straż Miejską. Nigdy nie poznamy jej historii. Wiemy, że rodziła często. Wiemy, że zna domowe sprzęty, kocha samochody, nie boi się ludzi, jest miła i towarzyska. Ale nie umie chodzić na smyczy, strasznie ciągnie, nie zna żadnych komend, nie jest karna, otwiera też każde drzwi. Ludzie, do których należał wrak samochodu nie mieli psa (albo nie chcą się przyznać, acz watpię...). Awia mogła zostać wyrzucona przez innych ludzi, bo nie mogła już rodzić, mogła też być "pozostałością" po innym wypadku...
W przytulisku była od marca do czerwca. W boksie z innym psem. W efekcie zaszła w ciążę. Kiedy do mnie przyjechała wyglądała masakrycznie z ogromnym brzuchem i nabrzmiałymi gruczołami sutkowymi. Drugiego dnia u nas - szok. Awia rodzi...ale rodzi dziwnie, nie jest to normalny poród... Pojechaliśmy do kliniki. W środku bagno. Szczeniaki martwe, duże, trzy. Brak skurczów. Od razu stół operacyjny. Cięcie cesarske i sterylizacja. Sunia, wg lekarza weterynarii, musiała mieć już problemy przy poprzedniej ciąży.
Spędziła w klinice prawie 2 doby. W trzeciej już zaczynała szaleć. Dostała antybiotyki, które dostawała przez 5 dni i środki przeciwbólowe, które odstawiliśmy bardzo szybko, bo sunia nie miała objawów bólowych. Po 8 dniach okazało się, że wszystko się pięknie pozrastało i zostały zdjęte szwy.
Teraz Awia cieszy się życiem. Razem z Sashą biegają po terenie stajni, razem śpią, razem obrażają się, że czas ze wsi wracać do bloku na wieczór i na noc. Oba psy dogadują się całkiem nieźle. Myślę, że ten nowy rozdział Awii, dom, który miał być tymczasowy, a stał się domem stałym, zrekompensuje jej życie we wraku i niepewne jutro.
A Sasha? Sasha jest tym mądrzejszym i dojrzalszym, jest dżentelmenem, który ustępuje jej miejsca przy misce z wodą, zaczyna nieśmiało zapraszać ją do zabawy...
Ważne, że sunia na czas wyjechała z przytuliska...Jeśli nikt nie zauważyłby porodu, to wykrwawiłaby się i zamęczyła.
Pozdrawiamy :)"
Dostaliśmy kolejną relację z nowego domu Awi:
"Awia mieszka z nami od lipca. Rządzi Sashą, a on się chętnie temu poddaje. Sunia nas broni, jest agresywna w stosunku do psów, chce mnie przed nimi bronić. Sasha okazał się tym spokojniejszym typem. Ze sobą nie walczą, czasami się ofukają, ale jest spokój i komitywa. Czasami czują przypływ miłości do siebie i wylizują sobie fafelki. Czasem też myją się na wzajem.
Awia jest psem wodnym. Kocha wodę, wskakuje do niej, biega, szaleje. Sasha odwrotnie. Nie ma potrzeby wchodzenia do wody, nie bawi go jak na niego pryska. Oba psy lubią zabawy z kijkiem, acz Sasha woli wytarzanie się w trawie.
Awia po sterylizacji do siebie doszła niezwykle szybko. Jest bardzo grzeczna, pozwala lekarzowi zrobić ze sobą wszystko. Sasha nie ma takiej cierpliwości - nadal uważa, że lekarz to wróg najgorszy ze wszystkich."
07.08.2013
Opiekunka Awi zwróciła się do nas o pomoc po tym, jak staruszka zasłabła i nie miała siły chodzić. Została od razu skierowana do lecznicy, gdzie wykonano jej badania pod kątem prawidłowego funkcjonowania serca.
Relacja:
"Awia czuje się dobrze. Widać, że się zestarzała, już nie szaleje, nie bardzo chce biegać, ale leśny spacer posłużył jej. Początkowo szła na smyczy, później została odpięta i grzecznie dreptała swoim tempem. Dostaje leki (z Cardisure przeszła na Vetmedin - ustała biegunka) - i będzie je brała do końca życia. Staramy się, żeby czuła się zupełnie normalnie, żeby jej życie nie zmieniło się za bardzo, mimo, że musimy na nią uważać podwójnie.
Gdyby mi ktoś wczoraj powiedział, że spędzam z Awią ostatni wieczór to nie uwierzyłabym. Wieczorem jeszcze robiłam zdjęcia, nie zdążyłam nawet wyrka posłać, bo Młoda ustaliła azymut na boksery i baraszkowała z obydwoma psami. Tydzień temu byliśmy całą rodziną, razem z dwoma paskudnikami płaskonosymi, na spacerze w lesie. Awia szła dostojnie, ale bez problemu, nawet wlazła do jeziora. Wczoraj trochę ziała, ale szybko to przeszło. Dostała porcję leku, wykradała jedzenie, czyściła każdy okruszek. Tarzała się na łóżku, potem musiałam ją przesunąć, jak codziennie, bo zajmowała połowę łóżka. Słyszałam w nocy, kiedy przebudziłam się, żeby nakarmić Córkę, jak wstała, napiła się wody i połozyła na dywaniuku koło łóżka. Czasami, kiedy było jej za ciasno z nami, schodziła i tam się rozkładała na całą długość.
Nad ranem, przy kolejnym karmieniu Łucji, widziałam, jak wyszedł jej na fafelka ząbek. Obudziłam się o 8.00, moja Córka dziś dała pospać. Awia już nie żyła. Odeszła cicho, spokojnie. W domu, wśród kochających ludzi. Zasnęła, zwyczajnie zasnęła.
W ubiegłym tygodniu takiego odejścia życzyłam bokserce Rodziców, Zuzi, którą pokonał nowotwór, a wylew, który przeciął nić życia, spowodował przykrą śmierć na moich rękach. Potem rozmawiałam z wetką leczącą Zuzię, która powiedziała "mało psów odchodzi we śnie". Awii się udało.
Nie ma śmierdziuchu Awiuchy, ukochanego przytulaka mojej Córki, wiecznie głodnej, pełnej energii, przychodzącej połozyć głowę na kolanach, z wybiórczym słuchem. Była z nami dwa lata i trzy miesiące. Przeszłyśmy razem sterylkę i usunięcie martwych szczeniąt, pamiątkę z przytuliska. Pogryzienie przez psa. Babeszjozę. Pokonała ją kardiomiopatia. Mimo leczenia.
Nie wiemy, ile miała lat. Domniemany wiek to 12. Został Sasha. Skonfundowany, trochę zdziwiony całą sytuacją.
Przepraszam, Buba. Za to, że czasem dostałaś klapsa w zadek, że potrafiłam ochrzanić, jak z uporem maniaka udawałaś, że nie słyszysz, brojąc. Przepraszam, że ostatni wyjazd do lasu był bez Ciebie. Zostałaś w domu, bo chciałam, żebyś się nie przeforsowała, zwłaszcza, że było ciepło. Przepraszam, że nie umiałam Ci pomóc, chociaż sie staralam.
Dziękuję naszej pani Wet. Byłyśmy z Łucją same, mąż dopiero po południu wracał z wyjazdu z Warszawy. Gdyby nie Agata - byłoby bardzo ciężko.
Teraz dwie pręguski, Zuzia i Awia, biegają sobie za piłeczką. Mam nadzieję, że się nie gryzą, bo charakterki podobne...Nie mówię "żegnaj"... mówię "cześć". Do zobaczenia...