17.05.2012
Max został nam zgłoszony przez Panią Karolinę, błąkał się kilka tygodni w miejscowości Będzin, został złapany przez jej męża, nakarmiony i oddany do schroniska.
Bokser był wychudzony, miał dużego guza na żuchwie.
Podjęlismy decyzję, że trzeba natychmiast pomóc psu i objąć go opieką naszej Fundacji, Max zamieszkał w domu tymczasowym u Pani Karoliny.
Max został odebrany ze schroniska dzięki wielkiej determinacji i zaangażowaniu Pani Karoliny, która zajęła się od razu leczeniem boksera, pies jest już po operacji guza na żuchwie.
Relacja Pani Karoliny:
"Po rozmowie z lekarzami zdecydowaliśmy na zrobienie zdjęcia RTG żuchwy i ocenę rozległości zmiany guzowatej, a potem o zabiegu. Na zdjęciu widać było, ze zmiana prawdopodobnie nie jest guzem pierwotnym z żuchwy, może wychodzić z dziąsła. Guz "wciągnął" kilka ząbków, dlatego zostały usunięte razem z guzem (3 dolne siekacze). Guzior do hist- pat. Piesio ślicznie się obudził po sedacji, poznał mnie po głosie i prawie zszedł ze stołu na leżąco, kiedy mnie usłyszał. Dostaliśmy osłonę antybiotykową, leki p/bólowe i jako anestezjolog ludzki zabrałam śpiącego boksia do domu :) W domu leżakowanie w papmersie (chwilowe ponarkozowe nietrzymanie moczu), głaskanie, spanie. Krótkie wyjście na wielką kupę i siku. :) Za kilka dni- szczepienia i odrobaczania.
W domu- genialny. Słucha nas, patrzy w oczy, czeka na komendy, a właściwe chce spełniać nasze prośby.. Jego postawa i spojrzenie mówią "oczywiście, że to zrobię dla ciebie". Wszystkie komendy typu "siad", "daj łapę", "daj drugą", "zostań", "stój" wykonuje bezbłędnie i z uśmiechem na faflach. W nocy spał grzecznie na parterze, powiedziałam mu, żeby nie wchodził za nami do sypialni na górę domu- trochę dla sprawdzenia czy posłucha- i grzecznie przespał calutką noc na swoim posłaniu. Rano, kiedy mąż wrócił z dyżuru- boksio wystrzeliwał na pół metra w górę z radości :) Jedynie co mnie przeraża to jego permanentny głód. Pierwszy posiłek- zmielone mięso z udka kurczaka z marchewką pożarł prawie razem z miską. Pije ładnie, więc nie podłączałam mu kroplówki. Dzisiaj jestem na dyżurze, mąż w pracy, więc z odsieczą przyjechała do nas moja mama. Piesio asystował mamie w kuchni przez kilka godzin i oczywiście okazał się kanapowcem, w pełni tego słowa znaczeniu :) Jadł kilka razy dziennie, ale mniejsze porcje. Przyniósł sobie mój domowy klapek i but i położył się na nich."








Pani Karolina podjęła decyzję, że Max zostanie u nich na stałe.
Dostaliśmy smutną wiadomość od Pani Karoliny, opiekunki Maxa....
"Witam, Pani Alu!
Pewnie już się Pani domyśla, widząc mój mail..:(
Dzisiaj Maxiu odszedł...;((
Guz na szyi powiększał się w szybkim tempie, dr Gierek nie chciał gooperować. Wiadomo..szyja ma wiele różnych ważnych naczyń, nerwów.. Noi rósł sobie wredziol, Maxiu chudł, troszkę chodził osowiały ostatnio.Jadł chętnie, pił troszkę mniej. Wczoraj pierwszy raz dostał ataku
padaczki. Potem jeszcze cztery razy. Pojechaliśmy do dra Gierka, niewiele nam poradził, bo i cóż mógł?- troszkę dobrego słowa tylko.
Kiedy wracaliśmy z lecznicy w samochodzie dostał kolejnego ataku...iwtedy postanowiliśmy z Markiem :( Wróciliśmy i daliśmy mu godnie umrzeć na moich rękach. Nie mogę dojść do siebie..:( Teraz jeszcze jesteśmy oboje z Markiem na dyżurze w pogotowiu..Jak tu się
uśmiechać? Jak funkcjonować? Koszmarnie się czuję, ale wiem, że boksiu
się strasznie czuł po tych atakach...A skoro zaledwie wczoraj się zaczęly i już tak gromadnie go męczyły, to na pewno nie byłoby lepiej
już nigdy. Nie zasłużył na takie cierpienia. Leży sobie pod drzewkiem koło kojca naszej Zandusi :_( Cudowny, przekochany, prześmieszny, faflowaty boksiu.."