• tel+48 798 180 888
  • mailkontakt@sosbokserom.pl
  • telul. Mrówcza 77a, 04-857 Warszawa

LEO

  • Wiek: 5-7
  • Miejsce pobytu: DT
  • Umaszczenie: Pręgowane
  • Stosunek do dzieci: Przyjazny
  • Pod opieką: Fundacja
  • Płeć: Pies
  • Status: W nowym Domu
  • Wspieraj naszych
    podopiecznych w łatwy sposób

  • paypal
  • ratujemy zwierzaki

26 03 2020

Relacje

Leo jest pięknym, wpatrzonym w człowieka bokserem, który przeszedł pod opiekę naszej fundacji.

Pies jest wesoły i bardzo energiczny i jak większośc bokserów kocha ludzi.

Leo jest w trakcie procedury adopcyjnej.

 

 

    Do naszych bokserów Leo o Lusi uśmiechnęło się wielkie szczeście, psiaki zmaieszkały razem w jednym domu.

    Relacja Pana Leszka:
    "Dnia 26.03.2020 r. około godz. 12 przyjechała do nas para cudownych bokserów – ona Lusia, 6 letnia suczka, on Lucky (Leoś) 7 letni pies. „Cudaki” przywiozła do nas przemiła para.
    Pieski po opuszczeniu pojazdu były bardzo podekscytowane, pewnie nowym miejscem, nowe nieznane zapachy. Od razu wpadły na naszą 9 letnią buldożkę francuską LUNĄ (adoptowana pięć lat temu dzięki Fundacji SOS Bokserom). Zapoznanie potrwało chwilę. Zaprosiliśmy oczekiwanych gości do domu i zaraz przeszliśmy na werandę i do ogródka gdyż pogoda była tego dnia ładna. Pieski otrzymały wodę. Po otrzymaniu wszystkich niezbędnych informacji dotyczących przekazywanych piesków od naszych „dwunożnych” gości pożegnaliśmy się z nimi pomimo zachęcania ich do pozostania i napicia się chociaż filiżanki kawy w naszym towarzystwie. Zdajemy sobie sprawę, jak ciężka była to dla nich decyzja, więc rozumiemy ich dość szybki wyjazd. Najważniejsze są psy i by ich życie było nadal wesołe i szczęśliwe.
    No i mieliśmy w domu delikatny „teatrzyk grozy” – Lucky, zwany przez nas Leoś chodził po całym domu i posikiwał z lekka to tu, to tam – zaznaczał swój teren, a ja biegałem i z mokrą ścierą i ścierałem ślady jego „wilgotnych” występków. Lusia po jakimś czasie zaatakowała mnie, a potem żonę liżąc nas dokładnie po całej twarzy. Poszło kilka metrów ręczników papierowych by zmyć tę „czułość” z twarzy. W ramach wzajemnych uprzejmości pozwoliliśmy na mały rewanż i poczęstowaliśmy nowych domowników kilkoma ciasteczkami dla piesków, oczywiście nasza Lunka też dostała. Około godziny 16 zdecydowaliśmy się na mały eksperyment i postanowiliśmy wypuścić Lusię i Leosia (Luckiego) do ogródka. Psiaki szalały, bawiły się z naszą 12 letnią córką, biegały za zabawką, którą córa im rzucała. Po godzinie 17 przygotowaliśmy „lunch” dla wszystkich psich domowników. Wszystko zostało zjedzone ze smakiem i nawet była mała dokładka. Po jedzonku Lusia i Leoś (Lucky) odbyły 40 minutową sjestę. Po godzinie 20 pierwszy spacerek po okolicy i oczywiście dużo nowych atrakcji wizualnych i zapachowych. Po godzinie 22.30 wszyscy domownicy udali się na spoczynek, Ci nowi również – Leoś (Lucky) na swoje legowisko w salonie, a Lusia „First Lady” na kanapę również w salonie.
    Następnego dnia rano spacerek, dużo siusiania i kupkania. Leosiowi nie skończyły się zasoby i siusianie w domku nadal było kontynuowane. Lusia w stanowczy sposób dała do zrozumienia Lunie, że teraz ma dzielić się miejscem na kanapie w salonie przy Pańci.  Buldożka Luna, która nie jest tchórzem podszyta wywalczyła wyszczerzonymi zębami i najeżonym grzbietem korzystne warunki pokoju. Wszyscy odetchnęli z ulgą, ufffffff – przeszło – hahaha. Później znowu ogrodowe szaleństwo. Leoś (Lucky) miał bliskie spotkanie z psim sąsiadem, było ostro, dobrze, że dzielił ich żywopłot i płot. Następnego dnia lody zostały przełamane, merdali razem ogonami i obyło się już bez psich wyzwisk  Hurrrrrrrraaaaaaa, kurier przywiózł nowe duże legowiska … tylko po co Panu i Pańci nowe legowiska, przecież mają duże łóżko w sypialni, wiemy bo sami widzieliśmy. Ludzie to dziwne istoty, hahaha. I schemacik – jedzonko, spacerek, spanko.
    Kolejnego dnia nowe legowiska prawie nie tknięte psią stopą. Natomiast koce na wypoczynku w salonie porządnie wygniecione. Czyżby Pańcia wyrzuciła Pana z sypialni? … zastanawia się  Leoś, e nie to tylko Luśka tam spała. Dziś dłuższy spacerek z cała psią trójką po okolicy, czyli słony smak wody i widzieliśmy „orła cień” – zaliczony rezerwat Orła Bielika. I schemacik papu, siusiu, kupka i lulu. Acha bym zapomniała jest zdecydowany postęp – Leoś zwany Luckym przestał pryskać ze swojej sikawy w naszym domu … hm może sprawiła to słona woda, której się trochę napił, nie wiem, ale efekt jest taki że Pan drapie go za uchem dłużej o jakieś 20 sekund niż mnie. Lusia."