Poseł kolejny raz trafił do schroniska, właściciel już go nie odebrał, podpisał zrzeczenie.
Pies jest wykastrowany, zaszczepiony i gotowy do adopcji.
Dziś piękny Poseł przeszedł pod naszą opiekę i pojechał do domu tymczasowego. Bardzo dziękujemy wszystkim zaangażowanym w transport. Bokser dogadał się z suniami rezydentkami i podbił serca opiekunów.
Relacja wolontariuszki:
"W schronisku bokser dał się poznać jako kochany i wesoły psiak, który uwielbia kontakt z człowiekiem. Zachęcony do zabawy brykał jak młodziak i chętnie się bawił. Jest cudownym psem, któremu brakuje kontaktu z opiekunem i zainteresowania. Ładnie chodzi na smyczy, nie ciągnie. Pozwala się dotykać po łapach, uszach. Jego nastawienie do innych psów jest różne, jednak schronisko jest dla psów specyficznym miejscem i trzeba o tym pamiętać.
Poseł zasługuje na wspaniały dom i człowieka, który w końcu go pokocha i się nim zaopiekuje.
Pozdrawiam Kinga"
Kilka dni temu Poseł pojechał do domu tymczasowego. Dziś dostaliśmy relację od opiekunki.
Pani Ola pisze tak:
"Witam,
Chciałam podzielić się pierwszymi wrażeniami z pobytu Bonzo (nowe imię Posła) u nas w domu. Po pierwsze powitał nas bardzo radośnie podczas przekazania (tutaj chciałam bardzo podziękować Pani Iwonie za pomoc w transporcie Bonza z Katowic do Opola). Pół godzinki u dziadka Zbyszka w domu (obcałowanie dziadków, uzupełnienie płynów) i ruszyliśmy w dalszą podróż do Wrocławia. Bardzo dobrze zniósł jazdę samochodem. Po przyjeździe nastąpiła "procedura zapoznania z nowym stadem" na terenach neutralnych, tzn. na pobliskiej łące. U nas w domu mamy, a właściwie mieliśmy, bo już się to zmieniło, dwie pannice: seniorkę rodu Ginger (dobermanka) i dojrzałą pannę Tori (mieszanka ras z naciskiem w kierunku pekinczyka). Ginger przyjęła Bonzo bez zgrzytów, natomiast Tori sięgająca nieco ponad kostkę pokazała swoje drugie oblicze i zyskała przydomek "Pani Prezes". Po prostu zaczęła ustawiać psy po kątach. Mieliśmy przy tym kupę śmiechu. Bonzo, jak przystało na statecznego kawalera, uwagi pani Prezes puszczał mimo uszu i spokojnie asymilował się z pozostałymi członkami rodziny. Powiem krótko jest CUDOWNY. Wszyscy jesteśmy pod jego wrażeniem. Jedynie martwimy się, że taka z niego chudzinka, ale mamy nadzieję, że nabierze u nas mocy. Noc spędził razem z dziewczynami na parterze domu, a rano jak mnie zobaczył, to myślałam, że przewróci z radości. Dzisiaj, tj. w drugim dniu pobytu, psy strajkowały z jedzeniem, co kładę na karb przeżywania nowej sytuacji, ale po wieczornym spacerze Bonzo przypiął się do miski dwa razy. Dziewczyny też trochę poskubały suchej karmy. Proces asymilacji trwa... Przesyłam kilka zdjęć z pierwszych chwil u nas.
Pozdrawiam serdecznie
Ola "
Opiekunowie cudnego Posła, nazywanego w domu tymczasowym Bonzo, podjęli najsłuszniejszą decyzję, że bokser zostaje z nimi na zawsze. Gratulujemy i bardzo się cieszymy, że nasz kolejny podopieczny zyskał rodzinę, dom i miłość.
Relacja Pani Oli:
"Witam,
Dostaliśmy relację z domu Posła.
Pani Ola pisze tak:
"Witam,
Dostaliśmy relację i zdjęcia z domu Posła/Bonzo:
"Dzień dobry Fundacyjnym Psiacielom i Psiaciółkom,
To ja Bonzo. Chciałem zdać relację co się u mnie działo w zeszłym roku. Można powiedzieć, że rok rozpoczął się super dostałem nową psią siostrzyczkę Karmelę. W zasadzie to ona przyjechała do nas przed Świętami Bożego Narodzenia, ale mogłem się nią opiekować dopiero na początku 2018 roku. Była taka malutka, ale ja jako jej starszy brat uczyłem ją wszystkiego. Było super aż do Świąt Wielkanocnych, kiedy to na zwykłym spacerze, bez super szaleństw straciłem przytomność i to dwa razy. Za drugim razem nie mogłem już się sam podnieść. Leżałem na chodniku a moja Pani próbowała mnie "postawić na nogi". Pomogła nam nasza osiedlowa koleżanka Krysia Gabrysia, która akurat wtedy wracała ze szkoły. Pobiegła po naszą sąsiadkę weterynarz i się zaczęło. Zawieźli mnie do przychodni, gdzie akurat na dyżurze była pani kardiolog. Poprzypinali mi takie spinacze i słuchali jak bije serce. A ono zupełnie sfiksowało. Moja Pani była bardzo zmartwiona, mówiła mi, że mam się trzymać więc machałem jej moim białym końcem ogona, bo tylko tam była resztka moich sił. Leżałem ponad trzy godziny na sali zabiegowej, biegali koło mnie wszyscy, podawali leki i sprawdzali czy mi się poprawia. Moja Pani odwiedziła cztery apteki w poszukiwaniu leku na arytmię mojego serca, no i znalazła. Po czterech godzinach pozwolili mi wreszcie wrócić do domu. Z dnia na dzień byłem coraz mocniejszy. Pani nie pozwalała Karmeli mnie męczyć i szybko doszedłem do siebie. Po tym wszystkim Pani wzięła mnie "pod lupę" i ciągle obserwowała, byle się potknąłem, a ona już biegła z pomocą. Regularnie odwiedzamy panią kardiolog i wszystko z serduchem jest ok. Biorę tylko rano i wieczorem małego "cukiereczka" na arytmię. Ale niestety na tym się nie skończyło. Pani uparła się i szukała przyczyny mojej choroby serca. Przeszedłem dzielnie różne badania, aż ciocia Asia (weterynarz) stwierdziła, że jeszcze zbada mi krew w kierunku chorób odkleszczowych i okazało się, że mam anaplazmozę - raczej stara sprawa, jeszcze z mojej przeszłości. Przeleczyli mnie porządnie i teraz jestem w formie jak przystało na dojrzałego kawalera. Dostaję jeszcze VetoMune na odporność, żeby tą formę długo utrzymać. Ostatnio tak mi się poprawiło, że postanowiłem ujawnić swoje najskrytsze słabości i okazałem się "karkówkowym skrytożercą" - tak mnie Pani nazwała po tym jak zjadłem ponad kilogram upieczonej karkówki. A co miałem zrobić, jak leżała sobie samotnie na blacie kuchennym. Ja się nią tylko zaopiekowałem :). I tym optymistycznym akcentem chciałem się z Wami pożegnać. Do usłyszenia niebawem.
Pozdrawiam
Bonzo ze swoją Rodzinką"
Dostaliśmy relację i zdjęcia z domu Posła/Bonzo:
"Gorące cześć Ciociom Fundacyjnym !
Dzisiaj zdam relację z kolejnego roku pobytu w moim domku. Po mojej ostatniej relacji dla Was przeszedłem operację usuwania zęba i nadziąślaków w asyście anastezjologa i kardiologa, ze względu na moje problemy sercowe. Operacja się udała i teraz mam przeuroczy uśmiech, co oczywiście wykorzystuję hipnotyzując Pańcię w celu otrzymania czegoś dobrego na ząb. Niestety Pańcia zrobiła się jakaś nieczuła na moje hipnozy po tym, jak pan doktor powiedział, że muszę 2 kilo schudnąć, bo mam duże zwyrodnienia w obu stawach biodrowych i kolanowych. I tak "zmizerniałem" do 36 kilogramów.
Na szczęście nadal się Pańci podobam, bo mówi do mnie "przystojniaku".
W takiej sytuacji bardzo chcę się do niej przytulić. Czasami nawet udaje mi się wgramolić na kolana, ale wtedy Pańcia krzyczy, że się udusi, bo ją gniotę. Ona w ogóle nie rozumie, że dla nas "przystojniaków", to jest najwyższa forma uwielbienia, na jaką nas stać. A tak poza tym, wszystko u mnie w porządku: chodzę na spacery, zajadam pyszną karmę, wygrzewam się na słońcu, śpię na kanapie i mam 5 par rąk, które mnie miziają. Mam też dwie psie siostry, które uwielbiam ze wzajemnością. Mogę śmiało powiedzieć, że jest jak w raju. Wszystkim moim psim braciom i siostrom życzę takich domków.
Przesyłam całuski Ciociom Fundacyjnym i do usłyszenia w następnej relacji.
Hau, hau
Wasz przystojniak,
Bonzo"
Nasza Fundacji nie prowadzi adopcji zagranicznych.
Informujemy, że nie mamy nic wspólnego z działaniami Fundacji Boksery w Potrzebie oraz Stowarzyszenia Boksery Niczyje
Rozliczenie PIT we współpracy z Instytutem Wsparcia Organizacji Pozarządowych w ramach projektu PITax.pl dla OPP.
Ta strona używa ciasteczek (cookies), bez nich nie byłoby możliwe tworzenie Zbiórek.
Copyright © 2023 sosbokserom.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone. Wszystkie umieszczone na stronie teksty, zdjęcia, oraz grafiki podlegają prawu autorskiemu i nie wolno kopiować ich w celu wykorzystania komercyjnego lub przekazania osobom trzecim ani też ich zmieniać i wykorzystywać w innych serwisach internetowych
Projekt i realizacja Agencja Social Media Pollyart