• tel+48 798 180 888
  • mailkontakt@sosbokserom.pl
  • telul. Mrówcza 77a, 04-857 Warszawa

PAKO

  • Wiek: 1-2
  • Miejsce pobytu: DT
  • Umaszczenie: Białe
  • Stosunek do dzieci: Przyjazny
  • Pod opieką: Fundacja
  • Płeć: Pies
  • Status: Adoptowany
  • Wspieraj naszych
    podopiecznych w łatwy sposób

  • paypal
  • ratujemy zwierzaki

10 02 2022

Relacje

Zostaliśmy poproszeni pomoc dla psa w typie rasy bokser, który mieszkał na zewnątrz w kojcu, w budzie.
Na miejscu okazało się, że razem z bokserem w kojcu mieszka również sunia mieszaniec.

Wczoraj odebraliśmy obydwa psiaki, które przeszły pod opiekę naszej Fundacji.

Relacja Germaine:
"Wczoraj ruszyłyśmy z Kasią w trasę po boksera, który potrzebował pomocy. Na miejscu w kojcu mieszkała również sunia, nie mogliśmy jej zostawić, odebrałyśmy więc i boksera i sunię. W samochodzie w drodze do Warszawy psiaki były zestresowane, sunia Kama siedziała na bokserze Pako, a potem Pako siedział na Kamie. Psiaki zawiozłyśmy prosto do lecznicy, zostały w szpitalu."

Informacje na temat stanu psów oraz badań wykonanych w lecznicy pojawią się w kolejnej relacji.

 

    13 Sty 2020

    Nasz nowy podopieczny Pako trafił od razu do lecznicy, był bardzo brudny, sierść miał szarą, matową.
    Po bokserze biegały liczne pchły, skóra była zaczerwieniona, podrażniona. 
    Pako był również zarobaczony. 
    W lecznicy został wykąpany, dostał leki na odrobaczenie, został odpchlony, pobrano mu krew na morfologię i biochemię. Pakuś jest wychudzony, musi przybrac na wadze.

    Pako nie zwraca uwagi na inne psy, w lecznicy unikał kontaktu z kotami rezydentami. Boksera na razie przeraża wszystko, co nowe: ruch uliczny, wejście do domu, schody. Jest bardzo spragniony kontaktu z człowiekiem.

     

      Dostaliśmy relację i zdjęcia z Domu Tymczasowego Pako/Lucka:
      "Dzień dobry!

      Podróż z Warszawy do Gdańska Lucek przeżył zaskakująco dobrze, praktycznie cały czas leżał. Przed wejsciem do domu poszliśmy z nim na spacer jeszcze, żeby trochę ochłonął przed kotkami. Oczywiście tak się nie stało, kotki miały lekki koszmar, nadal trochę mają ale po konsultacji behawiorysty jesteśmy spokojni. Lucek chce się z nimi bawić, zwyczajnie bardzo go te koty interesują. Kocha jeść, dostaje od nas michę 3x dziennie trochę mokrej wymieszanej z suchą karmą. Za każde siku i kupę na dworze dostaje smaczka (naturalne bez żadnych świństw). Na razie spacery robimy 3x dziennie po osiedlu, coraz dłuższe, Lucek bardzo się stresuję otoczeniem. Jeśli jest za dużo ludzi na chodniku ( za dużo to znaczy więcej niż jedna osoba ) troszkę panikuje. Ogród już jest dla niego bezpieczny, chętnie z nami na niego wychodzi, dziś już nawet pierwszy raz burknął, duże czarne postacie a teraz ich dużo bo kurtki czarne i zima, przerażają go. Rano odwiedzili nas rodzice partnera, Jego ojciec jest postawnym dużym mężczyzną, na początku zaczął burkać i schował ogon pod siebie, po 15 min położył się na legowisko ale był przerażony, jak wyszli wrócił do normy, czyli ogonek i pozytywna energia. W domu czuje się najlepiej. Noce przesypia obok naszego łóżka, trąca nosem jak się obudzi - wtedy na siku na ogród. Za dwa tygodnie mamy umówioną kastrację z narkozą wziewną. Od marca zaczynamy kurs podstawowy w szkole dla psów Łajka w Gdańsku. Mamy nadal problem z kotem rezydentem ( 4 letnim kastratem), Kot nie może się odnaleźć i panicznie boi się Lucka, zachowuje bezpieczny dystans i jak pies jest obok ani drgnie, byle by ten go nie zauważył, jak zauważy i podejdzie to syczy i warczy przeraźliwie. Psu też się zdażyło warknąć. Koty mają jedzenie na najwyższym parapecie w kuchni ( jako że w odróżnieniu od psa muszą mieć ciągły dostęp do jedzenia) jeśli Lucek rozkmini że któryś z nich coś tam je, to wtedy nie chce odpuścić, wtedy potrafi warknąć, jesteśmy dobrej myśli i z czasem na pewno się do siebie przyzwyczają ;)) Lucek uwielbia się przytulać, wtedy całym swoim ciężarem kładzie pysk albo i całego siebie na człowieku. Nie pozwalamy mu na razie wchodzić na kanapę. Potrafi siad i uczy się komendy na miejsce. Zachowuje się jak szczeniak, gdyby nie nasza ciągła uwaga i to że nie zostaje sam pewnie nie miałabym już dwóch kapci ;p a kotki swoich zabawek.
      Powolutku będziemy go socjalizować ze światem, jutro jedziemy nad jezioro na Kaszuby na spacer, zobaczymy jak się będzie zachowywał na łonie natury.
      Pozdrawiamy serdecznie,
      Agata, Kuba, Lucek i Koty"
       

        Dostaliśmy relację i zdjęcia z domu boksera Pako/Lucjana:

        "Dzień dobry!

        Lucek jest naszym najukochańszym flejtuchem, mówimy do niego synek. Jest cudowną niezdarą. Mamy już na niego sposoby żeby nic nam w domu nie demolował, przede wszystkim dwa długie spacery na których biega za freesbe i piłeczkami i chodzi po lasach łąkach i polach. Troszkę się martwimy ze nasza praca nad jego lękami pójdzie na marne, bo nie możemy z wiadomych przyczyn z nikim się spotykać ani jeździć z nim w zatłoczone miejsca, ale jak skończy się pandemia to po prostu zaczniemy od początku. Miał umówiona wizytę na kastrację na kwiecień ale jak wiadomo wszystko teraz się poprzesuwało, pewnie będzie kastrowany po wakacjach dopiero, zobaczymy jak to wszystko się rozwinie. Miejmy nadzieje ze skończy się szybko. Padaczka opanowana, ostatnio miał tylko jeden bardzo krótki napad ale nawet się nie posikal wiec to trwało tylko kilka sekund, zastanawiamy się nad przestawieniem go z tabletek na olejek z konopii (najlepszy obecnie na leczenie ataków padaczkowych). Kochamy Lucjana i na pewno jest naszym psem na zawsze. Dziękujemy jeszcze raz za tak wspaniałego kompana.
        Pozdrawiamy,
        Agata, Kuba, Lucjan i kotki
        Ps. Można łatwo porównać jego przemianę ze zdjęć przed adopcja a po. Teraz Lucjan to prawdziwy dzik
        Dzień dobry,
        Lucjan ma się coraz lepiej, byliśmy na 3 dni na mazurach, takiego szczęśliwego jeszcze go nie widzieliśmy. Jest niestety zła wiadomość, Lu miał kolejne 3 napady padaczki. Weterynarz stwierdził padaczkę andogeniczną ( genetyczną) jako, że napady są w czasie spoczynku i jest psem dość młodym, żeby mieć jakieś guzy lub tętniaka ( napady w tych przypadkach pojawiają się niespodziewanie, niezależnie czy pies jest w spoczynku czy nie ). Na razie dał nam pierwszą dawkę leków na dwa tygodnie. Sprawdziliśmy wątrobę z krwi, żeby leki jej nie osłabiły, z wątrobą wszystko ok. Po dwóch tygodniach zobaczymy czy leki działają i czy je akceptuje. Jesteśmy dobrej myśli, napady są bardzo krótkie, więc nic mu na razie nie grozi, w razie gdyby się wydłużyły dostaniemy specjalne czopki, które trzeba zaaplikować w trakcie napadu. Jeszcze nie mamy wyników kału, powinien być w poniedziałek.
        Lu nie opuszcza nas na krok, z obcymi ludźmi już jest coraz lepiej, tak samo jak spacery w mieście, nadal się boi ale o wiele mniej niż na początku.

        Pozdrawiamy serdecznie,
        Agata, Kuba, Lucek i kotki"