22.04.2014
Gdy każdego dnia odbieramy zgłoszenia, zastanawiamy się, czy kiedyś to się skończy? Czy ludzie biorąc psa do domu, do swojej rodziny, będą traktować go jak pełnoprawnego członka rodziny? Ile jeszcze razy usłyszymy od "kochających" właścicieli, że muszą oddać psa, ze względu na alergię dziecka?
Zastanawiamy się, czy ludzie zdają sobie sprawę, że krzywdzą nie tylko psa ale i przede wszystkim dziecko, które żyć musi w poczuciu winy, że przez jego "chorobę" rodzice oddali jego najlepszego przyjaciela?
To niemal codzienny scenariusz, niemal codzienny powód. Jak często jest on powodem prawdziwym?
Niestety, tak było i tym razem. Właśnie w takich okolicznościach, dziś pod naszą opiekę trafił Kuba. Od właściciela Kuby padły dziś słowa " ... Muszę się dzisiaj go pozbyć... nie przyjęli go w schronisku, mogę go uspać lub ewentualnie wywieźć do lasu..."
Relacja:
"No i jest...kolejny chłopak porzucony przez ludzi...komentarz zbędny. Kuba, 9 letni, sporych rozmiarów chłopaczek, z mega cudną boksiową kufką. Niestety na łapkach Kuby widać przełysienia, ma sporo narośli na całym ciałku. Na faflach i pod bródką też - ten jest największy. Śliczny, pręgowany... W samochodzie Kuba jest bardzo grzeczny, szybko usnął i było słychać tylko rozkoszne chrapanie i posapywanie. Boksiołek pokazał, że bardzo lubi zabawy węzełkiem...jego nowa opiekunka rzucała węzełek a on biegał za nim jak szczenior.
Kuba miał swojego człowieka i swoje miejsce ... nie ma go już... Pilnie szukamy domu dla wspaniałego 9-latka."
Kuba nie ma książeczki, szczepień, niczego... Jest zaniedbany, ma chore, rozpalone uszy...
Powód oddania psa? Alergia dziecka...
Bardzo pilnie potrzebny dom dla boksera. Dom, który zapewni mu godziwe życie, godziwą starość...
Kuba trafił do kliniki.
Relacja Germaine:
Kuba jest przepięknym psem, obok którego nie można przejść obojętnie, wystarczy na niego spojrzeć, a człowiek już jest zakochany w tym potężnym, cudnym misiu. W samochodzie bardzo grzeczny, przespał cała drogę. W lecznicy przyjazny do każdego, ciekawski, merdał ogonem i wszędzie zaglądał. Musimy Misiowi dobrać odpowiednie szelki i pozbyć się kolczatki!
Kuba miał pobraną krew, zrobiono zeskrobinę skóry, zostanie odrobaczony. Jeżeli wyniki będą dobre, przejdzie zabieg kastracji."
Kuba jest już po zabiegu kastracji, gotowy do adopcji.
Relacja Germaine:
"Kuba, cudny, dostojny, potężny bokser czeka na dom. Nie przejawia agresji do innych psów, zna komendy, cały czas się przytula i cieszy. Kubuś zasługuje na kochający dom, w któym zostaie do końca swoich dni."
Kuba zamieszkał w domu tymczasowym u Marty w Warszawie.
Relacja opiekunki:
"Dzień dobry, Germaine,
W poniedziałek Kubuś był u weterynarza z moją mamą i Krzysztofem, jej partnerem , który dwanaście lat temu wprowadził do naszego domu naszego pierwszego boksera, Alana. Klinika na Strzeleckiego jest niedaleko naszego domu, postanowiliśmy więc już tam Kubusia prowadzać, do znajomej mu Pani doktor.
W poniedziałek zdjęto mu szwy, pobrano zeskrobionę z łap i uszu, pobrano krew. Dostał też szampon leczniczy na zmiany skórne z zaleceniem kąpili co dwa dni, a po tygodniu dwa razy w tygodniu. Odbył już dwie kąpiele, obie zniósł cierpliwie. Poza tym dwa razy dziennie dostaje leki na tarczycę i ma zakraplane lekarstwo do uszu (pani doktor oceniła ich stan na lepszy) i antybiotyk – Enroxil (na problemy skórne i uszu) . Ze względu na antybiotyk nie mógł być jeszcze zaszczepiony, ale zrobimy to, jak tylko lekarz uzna, że to możliwe. We wtorek podaliśmy mu też drugą dawkę leków na odrobaczenie.
Kubuś jest dobrze zbudowany, ale jak oceniła pani weterynarz trzyma linię. Je suchą karmę dostarczoną przez Fundację (jeszcze raz dziękujemy!), zmieszaną z ryżem i trochę z mokrym jedzeniem – taka mieszanka mu chyba smakuje, śmierdzących bączków już nie puszcza. Dostaje też psie smakołyki. Nie przekarmiamy go, aby tę dobrą linię zachował. Pani doktor zasugerowała również, by zacząć podawać mu karmę leczniczą na zmiany skórne i tarczycę.
W najbliższy poniedziałek, 26.05, kolejna kontrola w lecznicy.
Na spacerach Kubuś jest spokojny, kroczy statecznie. Inne psy mija obojętnie lub reaguje przyjaźnie. Raz pogonił dwa setery biegnące w jego stronę w nieprzyjaznych zamiarach, ale była to samoobrona, skuteczna zresztą, psy zawróciły zanim do niego dobiegły.
Pilnuje domu: reaguje na hałasy na klatce, domowników i gości wita szczekaniem. Fika koziołki w drodze na spacer i powrotnej, pędem biegnie do drzwi mieszkania.
Śpi najczęściej na swoim posłaniu w przedpokoju, ale coraz śmielej zagląda też na kanapę i fotel. Kiedy zostaje sam w domu śpi wybierając raczej tę drugą opcję. Lubi też posiedzieć czy poleżeć na dywaniku na balkonie.
Jest grzeczny, spokojny, oczywiście uwielbia się przytulać i być drapany po dupinie. Dziś rano zajrzał do mnie do łóżka i dostałam pierwszego buziaczka. Fenomenalna pobudka J
Załączam kilka zdjęć Kubusia, także z wczorajszej kąpieli. Ostatnie zdjęcie jest trochę słabej jakości, ale nie mogłam się powstrzymać: obrazuje pierwsze nieśmiałe zakusy Kuby na łóżko, można powiedzieć, że je sobie wymodlił.
Pozdrawiamy serdecznie."
Dostaliśmy bardzo smutną wiadomość z domu Kuby. Bokser odszedł do Krainy Wiecznie Zielonych Łąk...
Relacja Marty:
"Dzień dobry, Germaine. Chciałam przekazać Ci wiadomość o śmierci Kuby. Oprócz chorej tarczycy nic mu nie dolegało. Dostawał euthyrox i małą dawkę sterydów (bez nich bardzo dokuczało mu swędzenie skóry). W sierpniu 2015 miał robione badania krwi, dostosowaliśmy do nich dawkę leków. Przy okazji każdej wizyty był osłuchiwany i badany, ostatnio tydzień przed śmiercią, kiedy byliśmy z małym wrzodem na brzuszku (dostał zastrzyk i leki i wrzód się zagoił). Umarł nagle, 5 maja, w drodze na spacer z moją mamą. Upadł na klatce, posiusiał się i koniec... Weterynarz podejrzewa, że przyczyną była niewydolność serca. Trudno jest, gdy pies umiera w ciężkiej chorobie, ale kiedy umiera z nienacka również nie jest lekko. Jedyna pociecha, że wiemy, że się nie męczył... Ale to nie zmienia faktu, że go nie ma. I wciąż nam go brakuje. Cieszymy się, że chociaż przez dwa lata miał u nas dom. Wiemy, że nas kochał i było mu z nami dobrze, bo bardzo bronił domu - szczekał, gdy koś kręcil sie pod drzwiami, niechętnie witał gości (niektórych nawet ostrzegawczo kąsał w ręce). Spacery załatwiał szybko i zwięźle i w podkręcanych podskokach wracał do domu. Najszczęśliwszy był w domu, w ścisłym gronie domowników, na fotelu mamy albo wciśnięty między nas na kanapie. Jesteśmy wdzięczni losowi i Tobie, że nas połączyliście. Był cudownym członkiem rodziny. Może dziwić Cię, że dopiero teraz o tym piszę. Wierz mi, że próbowałam wcześniej, ale nie mogłam się przemóc. W niedzielę wróciłam z dalekiej podróży, stęskniona za domem, z ogromnym żalem, że nie będę mogła przytulić się do Kuby... i pomyślałam, że jednak czas wziąć się w garść i napisać Ci o jego odejściu. Jeszcze raz dziękuję za możliwość spędzenia dwóch lat z Kubą. Byliśmy z nim bardzo szczęśliwi i myślę, że on z nami też. Załączam kilka zdjęć z naszego wspólnego czasu."