• tel+48 798 180 888
  • mailkontakt@sosbokserom.pl
  • telul. Mrówcza 77a, 04-857 Warszawa

MOLI

  • Wiek: powyżej 9
  • Miejsce pobytu: DT Gorzów
  • Umaszczenie: Żółte
  • Stosunek do dzieci: Przyjazny
  • Pod opieką: fundacja
  • Płeć: Suka
  • Status: Tęczowy Most
  • Wspieraj naszych
    podopiecznych w łatwy sposób

  • paypal
  • ratujemy zwierzaki

18 06 2014

Relacje

30 Lis -0001

19.06.2014

Ciemność i cisza, a może wszechobecna cisza i ciemność to świat, to codzienność Moli...
Jej świat to tylko zapachy, tylko tym może się kierować, tylko to może podziwiać... Do ciemności i ciszy dochodzi jeszcze samotność, odtrącenie, porzucenie, jak niechciany przedmiot, jak niepotrzebny śmieć... Moli trafiła do schroniska....Schorowana, niewidząca, niesłysząca staruszka... Przez życie idzie po omacku i nie spodziewa się już niczego dobrego od człowieka, bo to przecież człowiek doprowadził ją do takiego stanu, to przecież człowiek porzucił ją i nie zadbał o ostatnie chwile życia, jakie jej zostały...

Moli czeka za kratami schroniskowego boksu na cud, a może na śmierć, która będzie dla niej wybawieniem...

Pilnie szukamy dla staruszki domu tymczasowego. Nie możemy pozwolić, aby odeszła w samotności, bez ciepła człowieka, bez czułego dotyku... Nie sprawimy, żeby słyszała, nie sprawimy, żeby widziała, ale możemy dać jej ciepło domu i poczucie bezpieczeństwa...

 

20.06.2014

Moli przeszła pod opiekę naszej Fundacji, schroniskowy boks zamieniła na warszawską klinikę, gdzie przejdzie badania i podejmiemy walkę o jej zdrowie i życie. Bokserka komfortowo spędziła podróż na kolanach jednej z opiekunek. Podróż minęła spokojnie, z kilkoma postojami, na rozprostowanie kości. Bardzo dziękujemy Pani Joasi i jej siostrze za transport Moli do Warszawy.
Dziękujemy również Kierownikowi i pracownikom schroniska w Sosnowcu za zaufanie.

Relacja Germaine:

"Moli jest bardzo łagodną, zagubioną bokserką. Potrzebuje bezpiecznego miejsca, swojego człowieka. Na pewno dobrze odnajdzie się w domu, gdzie będzie drugi pies, który stanie się jej przewodnikiem. Mimo swojego kalectwa merda ogonem, cieszy się i wtula w człowieka.
Jest bardzo wychudzona, skóra i kości. Ma biegunkę, lekarz zalecił karmę weterynaryją Intestinal. Za kilka dni Moli będzie mogła już opuścić szpital. Kto jej da szansę? Kto się odważy i zaopiekuje tą cudną bokserką? Moli jest bardzo spokojną sunią, przesypia cały dzień, pilnie potrzebuje domu tymczasowego lub stałego pod opieką naszej Fundacji."

 

 

28.06.2014

Moli przeszła badania i czeka na operację. Obecnie mieszka w siedzibie Fundacji, gdzie nabierze sił do dalszej walki.

Relacja Germaine:

"Pierwsze godziny to był istny koszmar dla Moli i dla nas. Bokserka była bardzo zestresowana, cały czas dyszała, chodziła, nie chciała się położyć, nowe zapachy, psy...W nocy szczekała i wyła pod drzwiami kilka godzin, w końcu się uspokoiła i poszła spać. Rano spała sobie smacznie dalej, za to ja poszłam nie przytomna do pracy. Teraz jest już lepiej, Moli bardzo ładnie sobie radzi, chociaż nie widzi i nie słyszy. Kierując się węchem wie, jak wyjść na dwór i jak wrócić do domu, wchodzi po schodach, gorzej ze schodzeniem, ale uczy się. Uwielbia jeść, jest chudziutka, karmimy ją 4 razy dziennie. Do psów zero agresji, cieszy się bardzo kiedy czuje ich obecnośc przy sobe."

02.11.2014

Moli opuściła dom tymczasowy u Germaine, pojechała aż do Gorzowa, zamieszkała w domu tymczasowym u Aleksandry, która adoptowała od nas jakiś czas temu Sonię z niewydolnością nerek.

Relacja:

"Moli jest u nas dłuższą chwilę..... przyjechała o 1 w nocy. Pierwszą nockę przespała wykończona emocjami i drogą w nieznane. Rano ruszyła na zwiedzanie, poznała pokój w którym mieszka, kuchnię i znalazła drogę na dwór.  To ogarnęła błyskawicznie.

Wychodzi,  kiedy chce. Na dworze zostawać nie chce. Ponieważ jej przyjazd wypadł szybciej niż planowaliśmy nie do końca byliśmy przygotowani. Nie zdążyliśmy ogrodzić tarasu.  Dobrze się stało ponieważ nie ma potrzeby :) Zgubiła się nam raz , przeszła na drugą stronę domu, poczuła się zdezorientowana i usiadła. Czekała aż po nią przyjdziemy i bez prowadzenia, sama poszła  za mną do domu. Wystarczyło porobić niskie przeszkody, Moli już pamięta dokąd mozna iść i przed przeszkodą zawraca. Moim zdaniem chowana była z dziećmi. Córka która nie doczekała jej przyjazdu powitała ją dopiero rano. Usiadła przed nią i czekała aż Moli poczuje jej zapach. Dziewczyna poczuła  dziecko szybciutko i jej kikutek zaczął tańczyć :) popiskiwała aż. Tak więc dzieci to coś, co Molinek lubi.

Po tygodniu  dziewczyna zaczęła zapraszać nas do zabawy. Podchodzi pod ręce i prosi o pieszczoty, gdy zaczynamy ją  "czochrać" po faflach podrzuca nasze ręce i podgryza. Ona się zwyczajnie bawi :) Ilość kup  z 10 dziennie zmniejszyła się do 2.Widać zmiany w kształcie ciała. Dostawała małe porcje karmy  co 2-3 godziny. Żebra nie są już tak widoczne. Teraz je 2 razy dziennie karmę moczoną  z dodatkiem ryżu z marchwią.

W sumie Moli która  wygladała na bardzo zabiedzone psisko ważyła  kilka dni po przyjeździe   26,200 . Czyli patrząc na tabele właściwie  jest w swojej wadze. Ale....Moli jest bardzo duża. Sonia wygląda przy niej  jak  9 mc  szczeniak. Sonia przyjęła Moli  spokojnie, bez warczenia i burczenia. Moli również pokojowo podeszła do tematu.York ogromnego psa się zwyczajnie boi, a  koty.......koty się obraziły na Moli a Moli......atakuje każdego z 3 kotów które pojawiają się w domu  i nie robi jej to żadnej różnicy ,że ich absolutnie nie widzi.

Po prostu czuje i  skacze tam gdzie się jej wydaje ze kot być powinien. Kontakt nawiązaliśmy z nią bardzo szybko. Klepnięcie z prawej strony szyi oznacza skręć w prawo, z lewej - w lewo. Do auta wsiada bez problemu , jest bardzo uważna, nie obija nosa, głowę nosi pochyloną i przeszkody "bierze" czołem. No i co najfajniejsze......ona cały czas się cieszy :) kikutek tańczy, są też dupne precelki . Zareagowała kilka razy na bardzo wysokie dźwięki ....może przypadek, może nie :) Wg weterynarza ma ok 14 lat czyli jest cudowną bokserzą seniorką. Zupełnie przypadkiem , przez swoje kalectwo sprawiła,ze lęki Soni wreszcie się uspokoiły. Do tej pory Sonia, która jest z nami ponad 2 i pół roku  histerią reagowała na jakikolwiek krzyk, czy woładnie dzieci czy ich ochrzanianie.Otwierała  drzwi na dwór lub uciekała tarasem i się chowała. W momencie w którym zauważyła ,że Moli ma mój głos w nosie przestała uciekać. Wychodzi jedynie na taras i kładzie się na drugim legowisku  albo udaje że jej nie ma .Tak więc  Molka ma zbawienny wpływ równiez na nerwy Soni .Dziewczyny fajnie się bawią, niestety jest w tym jeden minus. Ponieważ Molinda nas nie widzi i nie słyszy a większość czasu przesypia nie ogarnia czasu. Dla niej dzień budzi się wtedy gdy my jesteśmy w domu aktywni a my jesteśmy najbardziej aktywni.....wieczorem.Wtedy dziewczyny zaczynają się bawić, podgryzają sobie nogi, pykają się głowami albo całymi bokami. Zrobienie zdjęc Moli to pewien kłopot  bo ona ciągle śpi ;) więc też nie robimy ich za dużo.

Moli jest też złodziejką , kradnie ze stołu wszystko czego dosięgnie  i zjada to z miną.... "daaaj spokój i tak nie widzę jak na mnie patrzysz " .Kilka razy władowała się nam do łóżka a ostatno gdy rano wstałam przeraziłam się, ze mąż  rano zapomniał ją wpuścić do domu  bo legowisko puste..... a na dworze zimno!!! poleciałąm do drzwi tarasowych i wyglądam gdzie ona jest !! i dopiero chrapnięcie uzmysłowiło mi, że Molindy nie ma na dworze ....Molinda chrapała sobie na kanapie !!!! Na dzień dzisiejszy Moli waży 30 kg. Jest dużo większa od Soni , wyższa, dłuższa i prawie 10 kg  cięższa. Lubi memlanie fafli , wkłada głowe pod pachę i nie da się spławić. Moli mówi "głaskać"!!  i głaskać trzeba. Jest też bardzo delikatna, pomimo tego że nic nie widzi nie rzuca się na przysmaki lecz bierze je delikatnie i powolutku. Jest też gadziną która bezczelnie kradnie 2 letniemu dziecku jedzenie z ręki . A dziecko z psotną miną  mówi   "Moli jeść " !!! Moli w tym roku była ze mną tydzień nad jeziorem.Lubi dziewczyna wodę. Nie przemyślałam tematu i odpięłam ją ze smyczy a ona.....poooooszła  w wodę .Musiałam wskoczyć do wody w ubraniu by ją zatrzymać . Zdążyłam na szczęście zdjąć buty . Ale wiem,że  Moli lubi wodę. To chyba tyle. Pozdrawiamy z domu żyjącego zwierzętami i żużlem.

Pozdrawiamy z Gorzowa. "

 

 

26.10.2015

Dostaliśmy relację z domu tymczasowego  Moli. W jej domu panuje żałoba, po odejściu cudnej Soni. Na szczęście, bokserka ma kochających opiekunów i wszyscy w domu pomagają sobie. Moli, choć nie słyszy i nie widzi, zaopiekowała sięswoją rodziną tak, jak tylko bokser potrafi...

Relacja Oli:

"Witamy.

Rok minął od naszej ostatniej relacji więc czas najwyższy to nadrobić.
Moli - dziewczyna zaskakująca.
Śpiąca królewna , tornado, przylepa , złodziejka, wariatka, uciekinierka, oszustka , uczuciowa dziewczyna, cielak.
Śpiąca królewna bo wydaje się, że ciągle śpi.
Tornado - bo wcale ciągle nie śpi choć śpi. Potrafi bardzo nachalnie dopominać się o pieszczoty, a że mała nie jest zazwyczaj wygrywa.
Przylepa - bo się przykleja, wtyka nos pod pachę i stoi udając że jej nie ma .
Złodziejka i wariatka bo kradnie co się da i pali głupa wciąż twierdząc ze skoro ona nas nie widzi, to przecież my jej też nie widzimy.
Uciekinierka bo bywa, że pokonuje przeszkody i zwiewa na drugą część podwórka na której króluje wielki 60 kg potwór który jej wyjątkowo jakoś nie lubi .
Oszustka bo udaje że tej wariatki nie widzi i nie słyszy co sprawia, że potwór na nią szczeka i absolutnie boi się podejść gdyż Molka nie reaguje na nią.
Uczuciowa dziewczyna bo....... po kilku dniach tęsknoty za Sonią która umarła 13. 10 po prostu przejęła jej zachowania ale o tym za chwilę.
Cielak bo ...... jest ogromna i musiałyśmy przejść na dietę i codzienne spacery. Musimy też wybrać się do lecznicy w związku z jej stanem zdrowia.

Było tak- czuła co się dzieje, gdy doktor przyjechał uśpić Sonię nie wstała. Zawsze wstaje gdy jest w domu ktoś obcy,  jeży się i warczy, gdy doktor przyjechał podniosła tylko głowę, chwilę jakby nasłuchiwała i patrzyła co się dzieje po czym.......położyła się i nie wstała z legowiska tak długo jak ciało Soni było w domu :(
Dziewczyny miały swoje legowiska. Moli w kuchni a Sonia pod kominkiem bo z racji jej stanu i braku jakiegokolwiek ciałka wciąż było jej zimno.
Gdy Sonia odeszła legowisko zostało. Moli podeszła tyko raz, powąchała i odeszła. Nie zbliżała się tam kilka dni. Później zajęła miejsce Soni i zmieniła swoje zachowanie. Od tygodnia mamy w domu faflaka który przestał tylko spać, faflaka który zaczął włazić na kanapy, który włazi by się przytulić, który chce nam pokazać ze wciąż mamy gluta do kochania, że niby jej nie było ale jednak jest i będzie i teraz ona się nami zajmie.
Ok - zrozumieliśmy - zaakceptowaliśmy - szanujemy i jest nam łatwiej ......
Teraz zdrowie - Moli jest gruba - tak uważam choć ważyć dopiero się będziemy. Plamy na sierści które pierwszego dnia wzięłam za błoto okazały się jakimś czymś, po wyszorowaniu całego psa wielką różową szczotą okazało się ze to skóra jest taka ciemna a sierść rzadsza w tym miejscu. Nie swędzi, nie boli, po kąpieli w specjalnym szamponie wygląda lepiej. Uszy- brudne ale niestety nawet trzymana przez 2 osoby jest dla nas za silna. Pazury ma zdecydowanie za długie ale tkanki jest w nich tyle ze prawidłowe przycięcie kończy się krwawieniami i to sporymi więc tniemy tylko minimalnie. Ponieważ uszyska wymagają czyszczenia a pazury kosmetyki rozważam poproszenie weta o zrobienie tego z pomocą głupiego jasia.
Niedawno znalazłam na jej brzuchu 2 małe guzy. Niestety dość szybko się powiększyły i do tego znalazłam kolejnego. Wszystkie na listwie mlecznej. Ostatnio, gdy zbyt dugo śpi ma spore kopoty ze wstaniem.
Wizyta w lecznicy jest konieczna.
Molka generalnie pełna jest łagodnych guzów i pypci na całym ciele. Nigdy nie wiem czy to kleszcz czy pypeć. Wyglądają z daleka tak samo.
Molka pełna też jest ogromnej miłości i potrzeby bliskości .
Absolutnie NIC nie niszczy, nie brudzi w domu, jest to mój kolejny bokser, ale pierwszy który się tak ogromnie ślini. Jej fafowe gluty zwisają ze stołu po każdym przejściu przez pokój.
Jej gluty są też na ścianach malowanych w maju a na oknach tworzą piękne obrazy pełne ciekawości i psiej historii.......
W tym roku ze względu na stan Soni nie mogłyśmy pojechać nad wodę więc Molka musiała zadowolić się podwórkiem i tarasem. Ale pomimo tego że wie, że to jej miejsce na ziemi niechętnie zostawała sama na dworze. Żeby nie wracała za mną do domu musiałam okno tarasowe zastawiać bramką. Wtedy dopiero szła się położyć i odpoczywała na dworze a ja szalałam z odkurzaczem i mopem.
Moli nie lubi małych psów, akceptuje jedynie yorka z odzysku z którym mieszka. Z jednym z kotów śpi, drugiego olewa a od trzeciego ciągle dostaje po faflach ale kotka wie że Molka jest inna bo leje ją bez wystawiania pazurów.
To chyba tyle od nas. Przez ten rok i 3 mc dużo się o sobie nauczyłyśmy. Molinda pokazała, że zaproszenie do domu staruszki nie jest złe. A przygarnięcie staruszki, która nie widzi i nie słyszy tylko na początku, przez moment jest trudniejsze. Trzeba TYLKO się siebie nauczyć. "

10.01.2016

Dostaliśmy bardzo smutną wiadomośc od opiekunki Moli:

"Dzień dobry.

Choć właściwie  dobry wcale nie jest..... Wczoraj, 4 stycznia 2016  o godzinie  20/30  umarła Molli.

Dziewczyna podupadła na zdrowiu  po śmierci Soni (13.10.2015). Starała się najpierw ją zastąpić , przychodziła na tulaski, wtykała  głowę pod pachę i kazała  merdać fafle  a potem jednego dnia, jakieś 3 tygodnie po odejściu Sonika  postanowiła że ma dość. Gdy chciała wyjść na dwór  podniosła się, upadła ,zesikała się pod siebie i poddała się. Leżała  pod kominkiem bo w końcu zajęła miejsce Soni i potwornie płakała.Nigdy w życiu nie słyszałam czegoś takiego. Molli,  poteżna 35 kilogramowa dziewczyna wydająca z siebie skowyt grubym niskim głosem powodowała ciary na plecach. Napoiłam ją swoim syropem na uspokojenie i znowu zadzwoniłam z płaczem do doktora. Przyjechał, obmacał , bolała  ją lewa łapa  ale przekonani byliśmy że to skutek upadku więc przełożyliśmy ją na drugi bok i siedliśmy do rozmowy. Doktor nie przebierał w słowach, nie starał się opowiadać bajek. Nie obiecywał cudu , zapytał jaka jest moja decyzja, czy próbujemy  czy damy jej odejść. Powiedział co i jak.

Postanowiłam spróbować. Dostała dziewczyna zestaw  zastrzyków i następnego dnia  kontrola w lecznicy. Na kontrolę Moli  ....poszła sama. Dostałam zestaw zastrzyków do domu. Poprawa była  wspaniała. Molka znowu kręciła precelki , jadła z apetytem robiąc  dokoła miski  mega bałagan . Przez ten czas  były  dni lepsze i gorsze , Molinda czasem wstać nie chciała, czasem szwędała się po domu bez celu..... Wszystko było dobrze  do zeszłego tygodnia. Widać było że nasz  ciut odchudzony cielaczek  czuje się gorzej. Wstawała coraz rzadziej , ale zwalałam  to na zimno w końcu ja też niechętnie wychodzę z domu. W piątek Molka wstawac nie chciała. Dopiero późnym popołudniem  ruszyła się  i poszła na dłużej połazić po dworze.

Czyli fałszywy alarm pomyśleliśmy i odetchnęliśmy.....w sobotę Molina  nie zjadła całej kolacji....... łaziła  normalnie , przyszła na tulenie więc  cóż...pewnie nie jest głodna. Ma prawo. W niedzielę Molli była smutna, markotna, osowiała , wyciągnięta pod  kominkiem miała nas w nosie. Z siku wracała  by od razu rozwalić się na ciepłym legowisku....W poniedziałek Molli  nie zjadła, nie chciała  napić się wody , na dwór trzeba było ją wynosić .Po południu łapa spuchła potwornie i bolała  okropnie.

Poza łapą widać było  po prostu  że Molli się kończy, że  chce by dać jej spokój  bo to już najwyższy czas. Nie umiem tego opisać  ale osoby które straciły przyjaciela wiedzą o czym mówię. Było ok  godz 20. Postanowiliśmy nie czekać do następnego dnia i spotkania z naszym wetem, mąż zadzwonił  do lecznicy niedaleko naszego domu. Doktor zgodził się poczekać gdy mąż opowiedział jaka jest sytuacja...."