15.12.2014.
Tosiek błąkał się w miejscowości Ożarowice. Przygarnęła go Pani Kasia, jednak bokser nie może u niej zostać.
Pilnie szukamylub stałego dla Tośka.
Relacja:
"Pies jest bardzo przyjazny, sympatyczny, widać, że mieszkał w domu. Gdy odzyskał siły po jedzeniu i trochę pospał w ciepłym zaczął się bawić i biegać. Jest jednak wychudzony (co widać na zdjęciach), błąkał się pewnie od kilku dni. Jutro zabierzemy go do weterynarza, więc będę mogła napisać coś więcej. Póki co bardzo proszę o udostępnienie ogłoszenia adopcyjnego, może znajdzie dobry dom. My też ze swojej strony postaramy się rozpowszechnić informację i zapewnić mu dobre warunki tak długo, jak będziemy w stanie."
Tosiek przeszedł kilka dni temu pod naszą opiekę i zamieszkał tymczasowo u Agnieszki w Krakowie.
Relacja Agnieszki:
"Państwo, którzy znaleźli Tośka nie mogli się nim dłużej opiekować. W środę wieczorem 17.12.2014 odebrałam go od nich. Tosiek ładnie jeździ autem, siedzi spokojnie w miejscu albo śpi. Zapoznał się z nowym domem i drugim bokserem bez problemu. Tosiek jest małym filigranowym i delikatnym boksiem. Na pewno nie waży więcej niż 25 kg, zwłaszcza, że jest mocno wychudzony (na zdjęciach tego aż tak nie widać). Noc spędził na posłanku w kuchni, bo tak chciał, takie miejsce sobie wybrał i tam się ułożył. Położyłam mu tam kołderkę i poduszkę, którą dostał w ramach „wyprawki” od swoich znalezicieli, aby zmniejszyć stres związany ze zmiana miejsca. Noce przesypia spokojnie, nie wstaje, nie łazi, nie podnosi też alarmu z rana, ale rano przychodzi na łóżko, żeby go poprzytulać i pogłaskać. Cały czas merda ogonkiem, jest przyjazny i kochany. Non stop chce dawać buziaki, ma bardzo długi jęzor i cały czas chce nim machać JNa początku tylko jadł i spał, ale dziś rano ganiał po domu, chciał się bawić, szukał sobie zajęcia, tu coś poniuchał, tam poskakał, bardzo fajny wesoły boksio. Jest kontaktowy, wpatrzony w człowieka, wlepia swoje ślepia i macha jęzorem, żeby dawać buziaki. Ma już troszkę siwy pyszczek, ale mordkę szczeniaczka i minę niewiniątka. Bardzo pocieszny. Tosiek moim zdaniem był psem, który zamieszkiwał z kimś wewnątrz domu – zna zwyczaje „domowe”, nie boi się sprzętów, wie, że w lodówce „mieszka jedzenie”, nie boi się domowych odgłosów, łazienki itp. Zna komendy „na miejsce”, „siad”, „daj łapę”, „leżeć”. W domu jest posłuszny, wystarczy go zawołać. Je suchą karmę i nie wybrzydza. Jest wygłodzony, ale zachowuje spokój przy jedzeniu, je razem z moim psem i nie ma problemu. Zostają także razem same w domu, gdy ja muszę wyjść, gdy wracam nie ma żadnych zniszczeń. Tosiek zachowuje czystość, sygnalizuje chęć wyjścia na spacer, bardzo się cieszy i podskakuje, gdy widzi, że się zbieramy do wyjścia. Trochę ciągnie, bo pewnie chętnie by pobiegał, ale niestety na razie nie mogę go puścić, bo jest ze mną zbyt krótko. W domu ani razu nic nie nabrudził. Pani, która znalazła Tośka zabrała go na oględziny do weterynarza, Tosiek dostał antybiotyk na infekcję górnych dróg oddechowych i zalecenie kontroli kardiologicznej. Ja również go zabrałam do lekarza, został obejrzany i zachipowany, natomiast szczepienia, badania krwi, moczu, kontrolne usg, i kastracja odbędą się po świętach, jak troszkę nabierze masy i minie chwila od końca antybiotyku. Na ten moment jest stwierdzona przerośnięta prostata, więc kastracja musi się odbyć szybciej niż później oraz guzek za uchem (tłuszczak prawdopodobnie, nic strasznego), który w trakcie kastracji zostanie także usunięty.
Szukamy dla Tosiaczka kochającego i czułego domu, który obejmie boksia troskliwą opieką"
Dostaliśmy kolejną relację z domu tymczasowego Tośka.
Agnieszka mówi o nim tak:
"Po paru dniach z Tośkiem mogę o nim powiedzieć, że jest na pewno SUPER psem. Bardzo podoba mi się w nim, że ma bardzo barwny i wyrazisty charakter i jest naprawdę kontaktowy, jest to bokser, który nie boi się patrzeć człowiekowi w oczy, robi miny, kręci głową, jest wesoły, merda ogonem, goni, biega, skacze, chce się bawić, dawać buziaki. Naprawdę świetny z niego kompan. Wszystko jest w nim wyjątkowe, ma nietypowy nos, nietypowe wielkie oczy oraz nietypowe uszy. Dość dziwnie przycięty ogon, ale przynajmniej ma czym pomachać J Dodam, że jest bardzo malutki, mierząc od podłogi do pleców ma około 50 cm wzrostu..Pies-lizak albo jak kto woli pies-kosmita, jak dostanie napadu lizania, to macha jęzorem, liże wszystko co popadnie aż mu się znudzi, ręce, spodnie, fotel, ot taka faza ze szczęścia. Lubi się tarzać, najlepiej na jakimś kocyku na legowisku. W domu nie ma z nim absolutnie żadnych problemów, zostaje sam, nic nie niszczy, nie brudzi. Sygnalizuje chęć wyjścia na spacer, ale też lubi pospać do 10.00. Zna komendy i jest posłuszny. Obecnie mieszka z dwoma innymi bokserami i nie robi żadnego kłopotu. Śpi z moim psem razem na łóżku, wymiennie na legowiskach, plażuje na kanapie brzuchem do góry. Jedzą razem, bawią się także zabawkami (kong wypełniony ciasteczkami) i nie ma żadnego kłopotu. Jest wychudzony i pilnuje miski, sprawdza co chwilę, czy na pewno miska nie uciekła, ale powoli robi to coraz rzadziej. Przychodzi się przytulać, dawać buziaki. Wszyscy uwielbiają Tośka. Jedynie owczarkopodobny pies sąsiada za płotem nie przypadł mu do gustu i regularnie jest przez Tośka obszczekiwany lub Tosiek przez niego. Natomiast jak Tosiek mu nagada przez balkon, wystarczy zawołanie „Tosiek na miejsce” i Tosiek wraca do domu i kładzie się na legowisko. Tosiek może mieszkać spokojnie z innymi psami, myślę, że z kotami także. Z kotami mieszkał u ludzi, którzy go znaleźli i nie reagował na nie, traktował obojętnie.
Tosiek jest wychudzony, bo się błąkał, ale jest psem, który na pewno mieszkał w domu, ma regularnie przycinane pazury, zna domowe zasady. Ma także bardzo umięśnione tylnie nogi, na pewno jest miłośnikiem biegania do upadłego, co powoduje, że trochę ciągnie na smyczy, ale to jest do skorygowania.
Tosiek jest tym typem boksera, z którym nie ma żadnych problemów i który może mieszkać zarówno w domu jak i w mieszkaniu, trzeba mu jedynie zapewnić możliwość wybiegania i przypilnować, aby w trakcie takiego ganiania się nie zgubił / nie uciekł.
Tosiek zna także weterynarza, wie co to gabinet i fartuch i ewidentnie się tego boi, ale problemów u weta nie ma. Przeszedł diagnostykę kardiologiczną (echo serca), która wykazała tzw. „Przewlekłą Zwyrodnieniową Chorobę Zastawki Mitralnej i Trójdzielnej”. Oznacza to, że zastawki mitralna i trójdzielna mają zmiany degeneracyjne skutkujące niedomykalnością (w przypadku trójdzielnej jest to łagodna niedomykalność). Obecnie serce nie ma zmian strukturalnych wynikających z wad zastawek. Serce Tośka zbudowane jest i działa prawidłowo, nie wymaga w tej chwili leczenia kardiologicznego/farmakologicznego, jedynie regularnych kontroli u kardiologa co około 6 miesięcy. Po prostu trzeba tego pilnować. Wykryta wada serca nie wpływa również na aktywność psa, ani długość jego życia. Po Tośku nie widać, aby jakąś wadę miał, gania i bawi się jak szczeniak, jest wesoły."
Tosiek zostaje na stałe w swoim domu tymczasowym u Agnieszki w Krakowie. Mieszka teraz z rezdydentem Hektorem i nowym tymczasowiczem Borysem.
Relacja Agnieszki:
"Tosiek przeszedł ostatnio kilka zabiegów u lek. wet. Pani Bielawskiej z Wetmaru: kastrację, wycięcie dwóch guzków (za uchem i na boku), koagulacje dwóch mniejszych następnych , punkcję krwiaka na uchu i czyszczenie zębów. Został tez zachipowany i odrobaczony. Ze względu na terapię antybiotykami dopiero czeka go szczepienie. Guzki zostały wysłane na badanie histopatologiczne do Niemiec. Tosiek ma mastocytome o niskim stopniu złośliwości, która na szczęście nie zdążyła dać przerzutów i nie stanowi większego zagrożenia w tej chwili, bo guzki zostały odpowiednio wcześnie wycięte (były małe). Dziękuje Pani Wet. za wspaniałą opiekę nad Tośkiem.
Tosiek to jest osobowość złożona, niemal schizofreniczna. Możnaby o nim napisać książke o tytule a la „50 twarzy Tośka” :D. Wyróżniam kilka jego twarzy:
Pierwsza – Tosiek-Oczy-Kota-Ze-Shreka czyli Miziaj Mnie Jestem Mały Słodki Biedny i Sierotek. I taki Tosiek przychodzi, siada na głowie przyklejony i siedzi no i trzeba go miziać. Ewentualnie okaże swoje zadowolenie liżąc wszystko co popadnie, najlepiej twarz, a jak się nie da, to może być sweter, ręka, fotel lub co się trafi.
Druga – Tosiek pies zaczepno-obronny. Co mu strzela do łba, nie wiem, ale jak mu się nie podoba, to mu się nie podobna, problem tylko w tym, że jako że Tosiek jest wyjątkowo mały, to ja potem zawsze jestem podeptana, podrapana itp., żeby go zasłonić przed konsekwencjami jego zaczepek i prowokacji. Piesełów za płotem nie lubi, bo nie, na podwórku i z balkonu na nie szczeka, ale ten jego szczek tj taki jak chomika, ale jakby co do czego przyszło, to musiałabym go ewakuować na głowie, bo obronić by się nie umiał. Tu widzę w nim coś z jamnika lub ratlerka :P.
Trzecia – Tosiek Histeryk Lamenciarz „Niedotykalskie jajko”. Najczęsciej widać to u Naszej Kochanej Pani Wet. Nic mu jeszcze Pani Doktor nie robi, tylko patrzy, albo chce pogłaskać, ale Tosiek już bierze nogi za pas. Delikatne odklejanie plasterka – histeria jakby go ze skóry obdzierali. Tośka nie wolno ruszać i dotykać, bo Tosiek się denerwuje. Patyczek lub wacik z płynem do czyszczenia uszu? „Zapomnij”. Prędzej na Ciebie nacharka, naburczy i rzuci klątwe jak rasowa czarownica na następne 700 lat. Między czasie spróbuje odgryźć Ci palec. No ale ostatecznie po zapoznaniu z wacikiem pozwoli się dotknąć. Na usg był już poddany premedykacji przed zabiegami, to na "głupim jasiu" przez sen jeszcze harczał i rzucał klątwy. Taki delikates, że po zabiegach dostał przeciwbóle na 2 dni, choć nie było nawet specjalnie na co, no ale przecież byłby wielki smutek, bo Tosiek to taki zawsze pokrzywdzony hipochondryk.
Czwarta- Tosiek Torpeda czyli Mam Patyk i Jestem Super. Jak wyżej, patyki, piłki, przynosi, demonstruje i ucieka i tak może w kółko przez godzinę. Ganiać-ganiać, lizać-lizać to są dewizy życiowe Tośka. Jak wołam do domu, to leci w druga stronę (czyli jakby całkiem nie do domu :P), ale jak się odwrócę plecami i do domu idę, to stoi pierwszy przede mną przed drzwiami, żeby go przypadkiem nie zostawić samego na polu.
Piąta – Tosiek Obcy 8. Pasażer Nostromo, „creepy Tosiek”. Wizualnie się zgadza, to jest zły Tosiek z zębami i dziąsłami na wierzchu, groźny Tosiek, Tosiek straszydło. Twarz obcego przybiera wtedy jak np. Borys chce spokojnie pojeść, wtedy Tosiek podchodzi i do uszu mu robi „hrhrhhrhhhhhhr” i za pewne znowu rzuca jakieś klątwy. Generalnie obrazkowo wygląda to tak, jakby kotek chciał przegonić słonia od wodopoju. No cóż, próbuje tak jak umie, czasem mu wychodzi, a czasem kończy się na Twarzy Drugiej, czyli trzeba go ratować.
Szósta - Tosiek Plujek, Strażnik Koryta. Głodny już nie jest, chudy też nie. Siedzi i nic nie robi, tylko pilnuje miski, żeby nie dostała nóżek i nie uciekła. Dosypuje mu po trochu na bieżąco, żeby zawsze było tam choć trochę, żeby się nauczył, że mu nie braknie, niestety to jest jakaś nieprzyswajalna informacja. Żeby inny pies mu nie wyjadł, Tosiek będzie stał z głową w misce i udawał, że je. Oczywiście karmy nie je, tylko poliże albo weźmie do buzi i pluje nią po całym domu, najbardziej dookoła miski. Ja sobie chodze i zbieram, Tosiek sobie pluje-pluje i tak w kółko. Wszystkie miski w domu są Tośka i tylko za Tośka pozwoleniem inne psy mogą stąpnąć w pobliżu miski, ewentualnie skorzystać, inaczej Tosiek dostaje histerii i znowu wracamy do twarzy Drugiej albo Piątej.
Na poważnie Tosiek jest mały, grzeczny i milutki, tylko ma takie różne „objawienia” i śmieszną osobowość. Dominuje na szczęście Tosiek-Oczy-Kota-Ze-Shreka, ale bez innych twarzy Tośka życie byłoby nudne :)
O następnych wcieleniach Tośka w kolejnym odcinku :)
Dostalismy nową relacje i zdjęcia z domu Tośka:
"Tosiek jest już ponad rok z nami. Na początku był wystraszony, wychudzony, ale wesoły. Jest bardzo mądry, bardzo przyjazny do wszystkich, wszyscy lubią Tośka, Tosiek lubi wszystkich. Do każdego merda ogonkiem, każdego chce polizać, cały czas chce się głaskać i przytulać. Nie zmienia to faktu, że jest też niesamowicie charakterny, Tosiek zawsze coś wymyśli, zawsze zrobi jakąś minę, tu się ucieszy, tam nafuka, zawsze Tosiek zrobi „coś” śmiesznego. Dziś już nie boi się niczego i jest prawdziwym Strażnikiem Porządku w tym domu. Pilnuje mnie, swoich dwóch kupli Hektora i Borysa, a najbardziej pilnuje własnej miski. Miska i jedzenie - to jest Tośka hobby. „Pusta miska? Oszalałaś?!” – Tosiek kopie pustą miskę albo po całej kuchni albo od razu pod moje nogi i patrzy na mnie jakby mnie opętało, dopóki rano nie nasypię do niej karmy. Po Tośku niestety coraz bardziej widać, że bliżej mu do seniora, niż do szczeniaczka, choć dość często zachowuje się jak ten drugi J. Co rano są też leki na serce zapisane przez kardiologa z powodu wady dwóch zastawek i lek wspomagający krążenie, ponieważ niestety Tosiek przeszedł w wakacje niewielki wylew, który w większości na szczęście się cofnął. Po lekach są „ciastki”. Ciastki to jest miłość prawdziwa. Tosiek z powodzeniem za ciastki „daje głos”, czasem donośny, że aż można się przestraszyć, czasem burczy jak mały chomik, tak że ledwo słychać, intensywność zależy chyba od poziomu zniecierpliwienia oczekiwaniem na ciastki. Jest bardzo zabawny. Ostatnio odkryłam, że umie też „bierz go”, co w Tośka wydaniu jest gwałtownym wskoczeniem na moje kolana i atakiem… zalizania mnie, bynajmniej żadnym atakowaniem czegokolwiek (na szczęście).
Medycznie Tosiek jest pod stałą i regularną kontrolą kardiologa i lekarza ogólnego. W czerwcu po pół roku od ostatniego badania przeszliśmy kontrolę serca, która wykazała, że wada się niestety pogłębiła i wymaga wprowadzenia leczenia farmakologicznego. Zatem dostaliśmy leki, kolejna kontrola wykazała, że działają i przy ich stosowaniu serce Tośka wraca do stanu, w którym jest w miarę wszystko ok. Reasumując co średnio 3 miesiące jesteśmy u kardiologa, który wykonuje echo serca, wszystkie pomiary, w tym pomiar ciśnienia ogólnego i dobiera leki oraz kontroluje ich działanie. Ze względu na leciwy wiek (dokładnego nie znam, ale jest to senior) i mastocytomę w minionym roku Tosiek przeszedł dwie kontrole usg, które na szczęście nie wykazały żadnych nieprawidłowości. Powtarzam także co pół roku badania ogólne krwi i moczu i na tą chwilę wszystko jest dobrze. Na skórze nie pojawiły się żadne nowe guzy (Tosiek miał kiedyś wycięte dwa i oddane na histopatologię), jedynie pieprzyki np na powiece się trochę powiększyły, jednak lekarz mówi, żeby się nie denerwować, że to nic groźnego. Może to brzmi jakbym go ciągała po lecznicach i szukała na siłę, ale tak nie jest. Po prostu co jakiś czas sprawdzam, bo nie chciałabym dopuścić do sytuacji, w której serce będzie przeciążone wadą, skoro mogę tego przypilnować i zadbać o leki. Nie chciałabym też dopuścić do sytuacji, że powstanie np. przerzut, o którym nie będę wiedzieć, bo przecież „pies nie powie, ze go cos boli”, a przysparzałby mu jakiegokolwiek cierpienia. Zalezy mi na tym, by pomimo wieku jego zycie i samopoczucie było dla niego komfortowe. Poza tym nie wyobrażam sobie życia bez Tośka, zatem dbam o niego jak tylko mogę.
Po Tośku na szczęście nie widać, żeby kiedykolwiek miał jakieś poważniejsze schorzenia takie jak wada serca, wylew czy mastocytoma. Ładnie się bawi sam albo z kimś. Gania jak oszalały na spacerach, uwielbia patyki, jak znajdzie jakąs większą gałąź albo najlepiej ścięte drzewko owocowe, to ciągnie to przez pół sadu. Dominuje w domu, pilnuje porządku i ciszy, jak pozostałe dwa psy za bardzo hałasują i rozrabiają Tosiek je przegania obszczekaniem. Na spacerze wszystko musi być obwąchane, Tosiek idzie swoim indywidualnym tempem i trasą. Jak spać to na mnie, najlepiej dokładnie na moim miejscu i dokładnie na moim brzuchu, trącany, żeby się przesunął jest oburzony i fuka, po czym nic sobie nie robi z tego, że go przesuwam, sam się oczywiście nie ruszy. Uwielbia fotel, ale wtedy kiedy akurat mi jest zimno i postawie sobie go dokładnie przed kominkiem. Kończy się to tak, że siadam w fotelu, po czym Tosiek wchodzi mi na kolana zrzucając jak kot wszystko wokół: kubek, laptopa, co tam mu zawadza, a następnie zostaje zdetronizowana jego rozpychalstwem i muszę sobie znaleźć nowe miejsce albo co najwyżej dostawić przed kominek stołek. Ot, taki Prezes Tosiek w domu, tzw. „Pan Tosiek"."
Otrzymaliśmy nową relację z domu stałego Tośka:
"Tosiek przeszedł ostatnio zabieg usunięcia różnych brodawek metodą koagulacji, część z nich była swędząca, podrapana odrastała większa i lekarze zalecali, by je usunąć. Przy okazji Pani Doktor usuneła też duży nadziaślak i wyczyściła Tośkowi zęby, bo przez 1,5 roku znowu strasznie się zakamieniły. Przed zabiegiem Tosiek był u kardiologa na kotrolnym echu serca. Kontrola nie wykazała przeciwskazań do zabiegu i potwierdziła dobrą kondycję Tośka. Wykonano też kontrolne RTG płuc (płuca czyste). Tosiek cieszy się wiosną, lubi wylegiwać się w trawie, nie chce wracać z ogródka do domu. Na zdjęciach widać jeszcze kilka śladów po zabiegu w postaci strupków po koagulacji, np na czole."
Dostaliśmy relację i zdjęcia z domu Tośka:
"Tosiek na jesień zaczął mieć słabsze tylne nogi, do tego stał się niepokojąco mniej aktywny niż był wcześniej. Udałam się zatem na kontrolę serca do kardiologa, a także do ortopedy. Kontrola serca (echo) wykazało, że wada serca Tośka wraz ze starzeniem pogłębia się. Lekarz musiał zwiększyc dotychczas zalecone dawki leków o 3 razy. Po miesiącu odbyla się ponowna kontrola i na szczęscie sytuacja została względnie opanowana. Nie da się lekami zniwelowac całkiem wady serca, ale da się zmniejszyć przeciążenia i zniszczenia serca jakie jej towarzyszą. Tosiek po zwiększeniu dawek leków stał się żywszy i żwawszy. Do ortopedy udaliśmy się w celu wykonania zdjęcia pod kątem podejrzenia dysplazji. Okazało się, że Tosiek dysplazji nie ma, ale ma wcale nie mniej straszne schorzenie o nazwie "zespół końskiego ogona", na które wcześniej chorował fundacyjny Geralt. Tosiek jest wesoły i rozrabia, ale zespół postępuje, jego nogi słabną coraz bardziej i traci nad nimi kontrolę. Szczęście w nieszczęściu, że Tosiek chyba nie ma dużych dolegliwości bólowych związanych z tą chorobą, na razie kontroluje również swoje potrzeby fizjologiczne. Dni ma lepsze i gorsze, w gorsze nie wyjdzie sam po schodach, nie wejdzie na łóżko czy do auta, w lepsze wystarczy go trochę wspierać i podtrzymywac, żeby mu pomóc. W gorsze trzeba go całkiem wziąc na ręce. W domu widać często jak opada na kolana albo jak rozjedżają mu się nóżki. NIe przeszkadza mu to zasuwać za to na spacery do sadu jakby dostał zastrzyk z dopalacza - wtedy ze szczęścia nogi proste, a nawet jak nie to i tak pruje dalej, byle do przodu :) Chyba nie jest (na szczęście) świadomy tego, że staje się coraz bardziej niedołężny. Tosiek dostał lek od ortopedy na bóle neuropatyczne, dobrze na niego reaguje. W gorsze dni dostaje także lek przeciwbólowy, ale staram sie go nie faszerować nadmiernie, bo i tak ma wór leków od kardiologa i ortopedy. Od mniej więcej początku tego roku jeżdżę z nim co tydzień na masaże oraz bieżnię wodną, żeby zapobiec objawowo całkowitemu zanikowi mięsni. W gabinecie rehabilitacyjnym Tosiek głównie rozrabia, liże Panie fizjoterapeutki, zjada "ciastki" w nagrodę i kombinuje jakby to zrobić, żeby się nie narobić i zwiać z baseniku. Po rehabilitacji odpoczywa, a wieczorem wstaje jakby się dopiero urodził :) Tosiek ma zamówione specjalne siodełko do wspomagania wchodzenia do domu, do auta, do pomagania mu w chodzeniu w gorsze dni i specjalne gumowe buciki antypoślizgowe, żeby nie rozjeżdzały mu się w domu nóżki. Buciki jeszcze nie doszły, ale będzie w nich chodził w godzinach swojej szczytowej aktywności w ciągu dnia - o ile je zaakceptuje, bo z tym może być różnie (histeryk - wiadomo). Mam nadzieję, że ta choroba choć postępuje nigdy nie odbierze mu jego charakteru "bycia Tośkiem", że zawsze będzie pruł do przodu jak mały wierzgający koń wyścigowy, jak Tosiek po prostu."
Zapraszamy do obejrzenia filmu: staruszkowo przesypia deszczowy dzień z Tośkiem w jednej z ról
Dostaliśmy relację i zdjęcia od opiekunki Tośka, stan boksera się pogorszył i musiał przejść operację:
"Stan Tośka pogorszył się znacznie z początkiem lata, nogi bardzo osłabły, wdrożone leczenie farmakologiczne i rehabilitacja nie przyniosły efektu, objawy postępowały lawinowo – zanik mięśni, coraz większe trudności w chodzeniu, staniu na czterech łapach, powłóczenie nogami. Pomimo różnorakich bucików, nosideł, Tosiek obdzierał stópki, zdarł pazurki, tracił równowagę, bo ciężko mu się było utrzymać na nogach. Ortopeda zalecił konsultację z neurologiem. Pani neurolog poddała w wątpliwość pierwszą diagnozę, powiedziała, że pewne objawy jej się nie zgadzają (np. to, że Tosiek mimo problemów z ruchem wciąż kontroluje wydalanie). Ku mojej rozpaczy (Tosiek ma chore serce, jest cały czas leczony kardiologicznie) skierowała nas na rezonans i powiedziała, że bez tego nie będzie możliwe dalsze leczenie, bo zwyczajnie nie wiadomo co dalej robić. Rezonans Tośka wykonano 27.07.2017 na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu. Tosiek ku mojemu zdziwieniu i wbrew ogromnym nerwom narkozę wziewną zniósł „śpiewająco”, wyspał się, nawdychal tlenu i wieczorem po był jak „nowonarodzony”. Okazało się, że Tosiek ma dyskopatię typu Hansen II w dwóch kręgach piersiowych, a wypadające, zwyrodniałe dyski mocno uciskają na rdzeń. Rezonans potwierdził również zwyrodnienia w okolicy L-S (czyli tzw. „koński ogon”), ale nie wykazał w tym miejscu żadnego ucisku na rdzeń. Pani Neurolog zaleciła operację. Po tak długim czasie leczenie zachowawcze nie mogło dać poprawy, w tym schorzeniu właściwie nieoperacyjne leczenie daje niewielkie szanse na poprawę, po operacyjnym zmniejszeniu ucisku na rdzeń szanse z kolei są duże, pod warunkiem, że podejmie się intensywną rehabilitację. Podjęłam decyzję, że ok, robimy operację bo Tosiek chce biegać i chce być aktywny, a nie może. Zaczęła się więc moja walka z wszechobecnym „okresem urlopowym”, a nogom Tośka czas naprawdę bardzo się już kończył, z dnia na dzień było co raz gorzej. Dostałam 5 nazwisk neurochirurgów / chirurgów, którzy z dobrym efektem operują kręgosłupy. Dodatkowo warunkiem była również dobra opieka anestezjologiczna. Profesor X na urlopie jeszcze 2 tygodnie, Profesor Y również, Profesor Z właśnie dziś idzie na urlop, kolejnych dwóch całkowicie na drugim końcu kraju (jechać nie problem, ale jak potem przetransportować psa? Wyjazd na 2 tygodnie nie wchodził w grę, bo w domu.. jeszcze 3 psy, kto się nimi zajmie?). Ostatecznie udało się za pośrednictwem pomocy osób trzecich ściągnąć z urlopu profesora Kiełbowicza z Katedry Chirurgii na UP Wrocław. Termin dostaliśmy na cito. Operacja odbyła się w środę 09.08.2017 o 8.00. O 11.00 było już po, a Tosiek był wybudzany z narkozy. Jak na psa z chorym sercem przystało.. zniósł narkozę śpiewająco jeszcze raz. Tosiek dostał leki narkotyczne na drogę (na UP we Wrocławiu nie ma szpitala niestety) a także wór leków przeciwbólowych i przeciwzapalnych na następny tydzień. Z chirurgiem jestem w stałym codziennym kontakcie, prof. Kiełbowicz codziennie pyta przez telefon jaki jest stan pacjenta. Dziś jest trzeci dzień po operacji, a Tosiek podejmuje pierwsze próby chodzenia, idzie mu to raz lepiej, raz gorzej, ale próbuje. Humor ma dobry, myślę, że mogę obstawiać, że leki ma dobre, bo chętnie je, chciałby łazić, urzędować, jak to Tosiek, nie sądzę, by nadal odczuwał ból.
Koszt operacji Tośka to 3500 zł. Dodatkowo czeka nas dalsza intensywna i kosztowna rehabilitacja. Studiuje na studiach III stopnia (doktoranckich), więc nie mam żadnej formy zatrudnienia, tym samym nie mogę zaciągnąć żadnej pożyczki, aby to opłacić. Utrzymuje siebie i trzy psy pod moją stała opieką (jest jeszcze czwarty pies - dożywotni tymczasowicz pod opieką Fundacji) za stypendium naukowe, które wynosi 1500zł i ledwo starcza na bieżące miesięczne wydatki (większość budżetu prawdę mówiąc pochłania opieka nad psami).
W związku z tym w porozumieniu z Zarządem i Radą Fundacji samodzielnie utworzyłam zbiórkę na spłatę długu za operację Tośka (2000 zł) oraz na rehabilitację (wstępny koszt na miesiąc przy 3-5 godzinach rehabilitacji na tydzień wyniesie około 1000 zł – potrzebne będą około 2 miesiące intensywnej rehabilitacji) na profilu pomagam.pl:
Zbiórka została utworzona prywatnie przeze mnie na moje dane i podpięta jest bezpośrednio do mojego konta. Gdyby ktoś z Państwa zechciał wesprzeć moją opiekę nad Tośkiem, będę bardzo wdzięczna. Bez rehabilitacji Tosiek nie ma szans chodzić normalnie, ponieważ przez ucisk na rdzeń nastąpił zanik mięśni w kończynach miednicznych. Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami dofinansowało operację Tośka kwotą 1500 zł, za co jestem bardzo wdzięczna (zwróciłam się jako osoba prywatna z prośbą o takie dofinansowanie, złożyłam stosowne dokumenty i mi go udzielono). Pozostał mi dług za operację 2000 zł oraz kosztowna rehabilitacja, którą Tosiek musi pilnie rozpocząć. Bardzo proszę Państwa o pomoc i chociaż symboliczne wpłaty lub udostępnienia mojej zbiórki.
Chcę również podziękować prezes Fundacji Germaine za przekazanie suplementów w ramach wsparcia leczenia pooperacyjnego Tośka."
Dostaliśmy zdjęcia i cuwodną relację od Agnieszki, opiekunki Tośka:
5 sierpnia minął rok od operacji Tośka na dyskopatię. Chciałabym jeszcze raz podziękować Wszystkim darczyńcom, dzięki którym opłacenie bardzo kosztownej (przynajmniej dla mnie) operacji Tośka oraz jego rehabilitacji 2 razy w tygodniu przez pół roku po operacji było możliwe.
Tosiek osiągnął szczyt swojej sprawności na przełomie października i listopada, już praktycznie był w stanie samodzielnie biegać, podczas gdy przed operacją ledwie dreptał. Po 3 miesiącach w lewej nodze efekt był naprawdę dobrze widoczny, noga była sprawna, mięśnie dobrze odbudowane. Niestety, prawa tylna noga nie zregenerowała się aż tak dobrze, stopniowo słabła, po jakimś czasie była kikutem, który Tosiek powoli przestawał czuć. Mimo licznych wizyt u neurologów, ortopedy i stałej rehabilitacji 2 razy w tygodniu powoli zaczęła z powrotem słabnąć także noga lewa, aż pewnego dnia w grudniu 2017 Tosiek po prostu już więcej nie wstał. Najpierw Tośkowi trzeba było pomagać chodzić specjalnymi szelkami, a od stycznia 2018 roku Tosiu jeździ na wózeczku. Wózek mamy domowej roboty zainspirowany filmem z instrukcją na youtube jak taki zrobić, natomiast „nosidło duże max” zakupiłam w firmie ze sprzętem rehabilitacyjnym dla zwierząt Admirał. Rehabilitację zawieszono, ale już chyba na nią nie wrócimy, bo to po prostu nie ma już sensu. Podejrzewaną przyczyną inwalidztwa jest ogólnie zły stan kręgosłupa, prawdopodobne kolejne zwyrodnienia lub tez z dużym prawdopodobieństwem zespół końskiego ogona - podejrzewane na podstawie badania neurologicznego. Decyzją lekarzy odstąpiliśmy już od kolejnego rezonansu, bo Tosiek jest seniorem z chorym sercem i niezależnie od tego co wyjdzie na obrazie, nikt nie podejmie kolejnej ingerencji chirurgicznej u boksera z kręgosłupem w ogólnie złym stanie. Nawet gdyby zoperować kolejny raz z dużym prawdopodobieństwem zaraz wyjdzie kolejne zwyrodnienie. Raz próbowaliśmy, podarowaliśmy Tośkowi dodatkowe pół roku ruchu, ale tym razem rokowania na powrót do sprawności są niemal zerowe, bo Tosiek stracił czucie głębokie, po prostu w ogóle nie czuje już tylnych nóg. W maju Tosiek zaczął mieć tez z powodu ucisku w kręgosłupie problem z samodzielnym sikaniem, początkowo pomógł steryd w zastrzykach, co 3 tygodnie dostawał serię 3 zastrzyków co 3 dni. Steryd tolerował bardzo dobrze, ale jak to ze sterydem bywa, po 3 seriach po prostu przestał działać. Obecnie Tosiek czasem wysika się jeszcze sam, ale ogólnie odbywa się to w taki sposób, że jak jeździ na wózeczku trzeba mu ucisnąć na brzuch w miejscu gdzie jest pęcherz i wtedy Tosiek się wysikuje. Trzeba o to bardzo dbać, bo nie można dopuszczać, aby pęcherz się przepełniał, musi być też regularnie opróżniany, żeby nie doszło do infekcji cewki / pęcherza lub zapalenia nerek. Przyczyną takiego zaburzenia są właśnie zwyrodnienia w kręgosłupie, które oddziałują na rdzeń i upośledzają przewodzenie impulsów do cewki moczowej.
Dobra wiadomość w tym wszystkim jest taka, ze Tosiek mimo tego, że niestety jest inwalidą i jeździ na wózeczku nawet jako senior zachował swój Tośkowy charakter. Bólu nie odczuwa, tego jestem pewna, wcześniej było to widać, że go boli. Na operację zdecydowałam się m.in. głównie dlatego, że Tosiek cierpiał– nikt nigdy nie obiecywał, że na pewno będzie chodził, ale ból miał zniknąć i tak się stało. Ze względu na to nie żałuję chyba tej operacji i myślę, że mimo późniejszych niepowodzeń zdrowotnych było warto chociaż podjąć próbę.
Obecnie opieka nad Tośkiem wygląda tak, że na spacer trzeba go posadzić na wózku, przednimi nóżkami idzie sam, na tylne ma wózek. Co do sikania chyba nie jest tego świadomy, że nie może już sam, ale na pewno czuje, że ma pełny pęcherz, bo sygnalizuje potrzebę wyjścia. Dotykania/uciskania brzucha jakoś specjalnie nie przeżywa, ot zatrzymujemy się koło choinki, przyciskamy na brzuch i potem jedziemy/idziemy dalej – żeby nikt nie myślał, że go to boli - to nie jest bolesne dla psa, on międzyczasie jak jest wysikiwany wącha sobie kwiatki, skubie trawę, totalnie nie zwraca na to uwagi.
Nim ktoś pomyśli albo powie „po co takiego psa trzymać przy życiu, który sam nie pójdzie ani się nie wysika” odpowiem z góry – Tosiek jest świadomy, kumaty, kontaktowy, zainteresowany otoczeniem, potrafi się nim cieszyć jak coś go bardziej zainteresuje, wyraźnie daje znać co chce w danym momencie i choć z wiekiem jest coraz słabszy, a jego zdrowie jest (od początku było) ogólnie średnie, to nie jest jeszcze jego pora.
Opieka nad Tośkiem lekka nie jest ani psychicznie ani fizycznie (kto miał niechodzącego dużego psa, ten wie jak to jest), tania niestety również, ale obecnie większość czasu pracuje z domu i da się tą opiekę sprawować zapewniając mu jeszcze ciągle jakiś komfort. Jeśli chodzi o wyniki krwi czy badanie serca, krew ok, serce stabilnie, z próbkami moczu regularnie biegam na kontrolę (co około 3 tyg – żeby nie dopuścić do ewentualnego rozwoju infekcji dróg moczowych). Tosiek nadal dostaje na stałe swoje leki na serce, wszystkie możliwe suplementy na układ ruchu (Milgamma, Nivalin, MSM, Arthroflex, HMB), a na układ moczowy profilaktycznie zgodnie z zaleceniem lekarza witaminę C i Furaginę. Ostatnio Pani Neurolog na badaniu chwaliła, że jest dobrze utrzymany jak na swój wiek i stan – że jest czysty, pachnący, nie ma odleżyn i ma dobry humor.
W domu Tosiek wszędzie ma swoje miejsca, ulubione jest oczywiście łóżko, ale w lecie lubi też poleżeć na trawie albo na balkonie, sporo śpi jak na seniora przystało, ale jak się obudzi, to szczeka jak chce być gdzieś przełożony albo coś chce ogólnie. Tył trzeba mu pomóc przenieść na szelkach, ale przednimi nogami sam po domu zasuwa tam gdzie chce jak mu się pomoże – i w ten sposób wiadomo od razu dokąd chce iść - z salonu do sypialni albo na odwrót, do kuchni albo na balkon. Tak więc człowiek Tośka jest równocześnie jego tylnym napędem, nosicielem Prezesa Pulpeta Tośka na szelkach, wysikiwaczem, sprzątaczem, podstawiaczem jedzeń i innych, taka służba Lorda Tośka. Tosiek ma lepsze i gorsze dni jak to senior, w jedne wstępują w niego Nowe Magiczne Moce i urzęduje cały dzień i rozstawia wszystkie psy po kątach (bo Tosiek nadal nawet na wózku jest kierownikiem stada w domu!), czasem po prostu śpi calymi dniami. Z rozrywek Tośka to najlepszą jest oczywiście spacer albo plażowanie na trawie, zabawki go już nie interesują, oglądanie wszystkiego z legowiska na balkonie też się zalicza do zainteresowań, jest na pewno wysoko na liście konkurencyjnie z jedzeniem. Z Matiśką tworzą Zespół Starych Domowych Grzybów, niedowidząca 13letnia Matiśka czasem sobie na nim przypadkiem usiądzie nim zdąże temu zapobiec, wtedy Tosiek kłapie dziobem, żeby jej pokazać, że sobie nie życzy, następnie Matiśka się oburza, a potem lamentuje Tośkowi do ucha pół godziny, takie dialogi dwóch Starych Muchomorów. Wszystkie legowiska w domu jakiś czas temu wymieniłam na grube, ortopedyczne, no ale Tosiek i tak najbardziej kocha łóżko, więc jeśli np o 21 jest jeszcze w salonie to jest naszczekane, że to pora na łóżko i trzeba mu pomóc tam przemaszerować. I tak mija życie Tośka. Taka jego starość, po prostu."