• tel+48 798 180 888
  • mailkontakt@sosbokserom.pl
  • telul. Mrówcza 77a, 04-857 Warszawa

PSIACZEK

  • Wspieraj naszych
    podopiecznych w łatwy sposób

  • paypal
  • ratujemy zwierzaki

08 08 2015

Relacje

30 Lis -0001

08.08.2015

Ileż to razy gdy słyszeliśmy jadące pogotowie mówiliśmy w myślach "Boże, byleby zdążyli"... Ileż to razy zatrzymujemy się w osłupieniu mając w głowie np. "niech nie skręca w tą uliczkę"... Sygnał koguta oznacza poruszenie wśród ludzi. Ludzki problem, ludzką reakcję, ludzką pomoc, ludzkie działania, ludzki stres, ludzką rozpacz. Człowiek, człowiekowi czasem rękę poda niezależnie od tego, czy pomoc jest potrzebna ze względu na zaniedbanie, przez głupotę, przez chorobę, przez wiek czy przez parszywość losu. Przykra prawda jest taka, że ci co dłoń podają są jedynie małym procentem ludzkości. Jeszcze mniejsza jest grupa ludzi spiesząca na ratunek psu. Ktoś kiedyś nas okrzyknął "pogotowiem boksiowym", więc nasze numery stały się odmianą "999" lub "112" z tym, że na naszą pomoc czeka gdzieś pies. Nie zawsze bokser. Niekoniecznie z faflami. Jak się wczoraj okazało, nie w każdym przypadku też z całą główką...
Wieczorem zadzwonił telefon. Cud, że udało się połączyć, bo przecież u nas linia jest aż gorąca. W słuchawce głos Pani Joli, która już wcześniej zgłaszała nam kundelki potrzebujące pomocy. Zgłoszenie jak zawsze dotyczące potrzebującego pomocy psa... Wskazała miejsce przy głównej ulicy, w pobliżu skrzyżowania Marsa z Ostrobramską w Warszawie, a więc miejsce uczęszczane, wciąż pełno tam ludzi... Według zgłoszenia pies chwiał się, nie był w stanie chodzić, wlókł swoje gnijące ciało resztką sił...widać było, że bardzo cierpiał... Nasza Prezes Germaie pojechała od razu. Było ciemno, więc trudno było go odnaleźć. Leżał w liściach. tam gdzie się dowlókł i upadł... On... niekompletny kundelek. Niekompletny, bo po części zjedzony przez... larwy. Ogarniająca bezsilność i dramatyczny widok oznaczały jedno - jedyna możliwa pomoc, to szybki transport do lecznicy i jeszcze szybsze... pożegnanie, bo stan był tragiczny, agonia i cierpienie...  Widok psa, którego za życia zjadają robale stoi nam przed oczami. Jego policzki, oczka, czaszka, prawdopodobnie część mózgu były już w fazie rozkładu. Setki larw wiły się w wielkich ranach... W lecznicy pomogliśmy mu odejść. Nic więcej nie mogliśmy zrobić. Przynieśliśmy mu śmierć, na którą on czekał. Jego koszmar zapoczątkowało prawdopodobnie mocne pogryzienie przez inne psy. Widywany tam był od miesiąca... i nikt, zupełnie nikt mu nie pomógł... Bezmyślność? Znieczulica? Egoizm? jak nazwać postępowanie ludzi, którzy widywali tego psa i nie udzielili mu podstawowej pomocy? W tym stanie musiał być przecież od dawna. Stopień zaawansowania rozkładu ran, wychudzenie, ilość larw w pozostałościach głowy wskazują, że nie mogło się to stać tyle co... Dlaczego nikt nie zareagował? Nikt się nie pochylił nad konającym psem?  To pytanie pozostawimy bez odpowiedzi... Na myśl o tym co czuł, jak go bolało, ściska serce i dławi. Za moment pojawia się jednak nowa myśl... skąd się tam wziął?! Dlaczego nie leżał teraz w swoim domu?! Dlaczego nikt go nie szukał?! Najsmutniejsze w tej nocnej historii jest to, że takich psów mogą być setki. Każdy z naszych czworonogów może skończyć właśnie tak - pogryziony, potrącony przez samochód, po części zjedzony, umierający w samotności... Dlatego właśnie tak ważne jest to, abyśmy zadbali o naszych przyjaciół. Abyśmy ich zabezpieczyli, uchronili przed cierpieniem. Choćby nie wiadomo jak mądre były nasze zwierzęta, to może przyjść dzień, kiedy nas nie posłuchają, oddalą się, pobiegną za kimś/czymś. Dlatego tak istotne jest to, by zrobić wszystko co w naszej mocy by do tego nie dopuścić. Spacery na smyczach z odpowiednio dopasowanymi szelkami/obrożami, domykanie drzwi/bramek/bram, kontrola ogrodzenia by nie miało dziur i nie było za niskie, zabiegi kastracji/sterylizacji, opieka - nie pozostawianie psa samego sobie bądź z nieodpowiedzialnym/zbyt młodym człowiekiem, zachipowanie i przyczepienie adresatki - to takie wszystko to nasz obowiązek. Jesteśmy to winni naszym psom. "Na zawsze ponosisz odpowiedzialność za to, co oswoiłeś." - nie zapominajmy o tym...

Opis z lecznicy:

Pies nieprzytomny, silne wyniszczenie, zaawansowana muszyca (zanieczyszczone rany larwami much oraz takie w których poruszaja sie larwy) okolicy nosa, głębokie penetrujące w głąb małżowin nowych oraz lewego oczodołu rany zajmujące połowę powierzchni nosa, znaczna martwica okolicznych tkanek, silny obrzęk okolicy oczu, nosa oraz policzków, larwy obecne w nozdrzach, małżowinach nosowych, okolicy między oczodołowej, lewym oku, jamie ustnej (rana penetrująca z nosa przez podniebienie twarde).
W badaniu ogólnym krwi cechy znacznego stanu zapalnego, niedokrwistości, silnie obniżone parametry nerkowe (długotrwały głód i wycieńczenie)

Kreatynina 0,4 przy normie 1-1,7
BUN (Azot mocznika): 2 przy normie 9-33

 

Relacja Germaine:
"Psiak leżał za wiatą w liściach i dogorywał w upał. Nie wiedziałyśmy czy jeszcze żyje, ruszył się kiedy do niego podeszłyśmy. Nie mogłyśmy czekać kilka godzin na Ekopatrol, trzeba było działać natychmiast. Wciągnęłyśmy go z Panią Jolą na drewnianą paletę z której zrobiłyśmy nosze i zaniosłyśmy do samochodu. W samochodzie przeraźliwy smród rozkładającego się ciała i dziesiątki much. 
W lecznicy okazało się, że rozległe rany są z dwóch stron pyska, larwy wiły się wszędzie. Wyniki krwi wykluczały jakąkolwiek narkozę i chirurgiczne oczyszczanie ran, pies nie przeżyłby narkozy. Pozostało nam tylko jedno, nie pozwolić mu cierpieć, pomóc mu odejść. Psiak nie miał niestety adresatki ani czipa .....
Apelujemy do wszystkich, widzisz psa na ulicy bez opiekuna? Reaguj, nie udawaj, że to nie Twój problem, nie odwracaj się, może się okazać, że jesteś jedyną szansa na przeżycie tego psiaka. Tym bardziej teraz, w te upały, kiedy błąkający się pies pozostaje dłuższy czas bez pokarmu i wody. Pies jest zależny od człowieka, bez naszej pomocy nie ma szans na przetrwanie."