• tel+48 798 180 888
  • mailkontakt@sosbokserom.pl
  • telul. Mrówcza 77a, 04-857 Warszawa

KEN

  • Wiek: 5-7
  • Umaszczenie: Żółte
  • Stosunek do dzieci: Nie sprawdzony
  • Pod opieką: Fundacja
  • Płeć: Pies
  • Status: Tęczowy Most
  • Wspieraj naszych
    podopiecznych w łatwy sposób

  • paypal
  • ratujemy zwierzaki

22 05 2016

Relacje

30 Lis -0001

22.05.2016

Ken to nasz nowy podopieczny, który znalazł się pod naszymi skrzydłami dzięki Dominice, Jackowi, Marzenie i jej koleżance. Został zrzeczony na rzecz naszej Fundacji przez właściciela.

Ken ma 7 lat. Całe swoje życie spędził na łańcuchu... Ot, los wiejskiego psa... Patrząc na takie zdjęcia i takie historie życiem pisane, zastanawiamy się, co musi się stać, aby ludzka mentalność się zmieniła, aby człowiek zrozumiał, że bokser to nie pies na łańcuch, że jego psychika i natura czynią z niego kanapowca, spędzającego każdą chwilę z człowiekiem. Że uwzględniając  psychikę i naturę boksera, jedynym środowiskiem w jakim będzie mógł normalnie funkcjonować i być szczęśliwym, jest dom i obecność człowieka.

Ken żył na łańcuchu... Jego właściciel z roku na rok coraz mniej o niego dbał. Marzena i Jacek w zimie zaczęli dokarmiać boksera. Każdego dnia zapewniali mu miskę ciepłego jedzenia i słomę do budy... Kilka dni temu bokser wydostał się z podwórka i poszedł na zwiedzanie terenu. Wrócił dotkliwie pogryziony przez psy. Ma kilka ran szarpanych na kilku obszarach, ucho, szyja, tylna noga, jądra i okolice pośladka. Właściciel nie opatrzył mu ran, nie zabrał do lekarza, tylko zapiął ponownie na łańcuch.

Tu wielki ukłon dla Marzeny i Jacka, którzy widząc, w jakim stanie jest pies, zabrali go do lekarza, który w znieczuleniu  zabezpieczył i pozszywał  rany Kena i wykonał RTG stawów biodrowych, które po tylu latach na mrozie, nie są w stanie idealnym. Po zabiegu psiak niestety znów wrócił na łańcuch, bo właściciel nie zabrał go do domu, a sąsiedzi nie mogli go przygarnąć, bo mają swoje psy.

Marzena, Jacku, bardzo dziękujemy, że udzieliliście pomocy Kenowi.

Dominika, dziękujemy za zgłoszenie nam psiaka i wszelką pomoc.

Relacja Germaine:
"Odwiedziliśmy dzisiaj Ken'a w lecznicy, wyszliśmy na spacer, pies jest potężny, ciągnie trochę na smyczy. Wzbudza respekt swoimi gabarytami, a tak naprawdę jest ciapą, wielkim misiem,  który się pcha na kolana, wita każdego przyjaźnie i rozdaje buziaki. W lecznicy nie niszczy, zachowuje czystość, chociaż całe życie spędził na łańcuchu. Pies jest już po badaniu krwi, został odrobaczony, na dniach przejdzie zabieg kastracji."

28.05.2016

Ken przeszedł kilka dni temu zabieg kastracji.

Relacja Germaine:
"Odwiedziliśmy Ken'a w czwartek, był już po zabiegu kastracji, w kołnierzu, który go denerwował. Na spacerze jeszcze ciągnął, cieszył się bardzo na widok małych psów, nistety one nie przejawiały takiego entuzjazmu na widok wielkiego boksera.W piątek Ken pojechał do domu tymczasowego do Gdańska, dogadał się bez problemu z mopsem i kotem rezydentem"

 

02.06.2016

Dostaliśmy relację z domu tymczasowego Kena.

Pani Magda pisze o nim tak:

"Witam,

KEN czuje się fizycznie dobrze, ale od razu zauważyliśmy, że doświadczenia jakie spotkały go w życiu wyrządziły jego psychice wielką krzywdę. Potrzebuje zainteresowania 24 godzin na dobę - uwielbia się przytulać i oczekuje bezinteresownego zainteresowania przez cały czas - niestety, potrafi wstać o 3 nad ranem i oczekuje, że również wstaniemy i pójdziemy na spacer a po powrocie "poprzytulamy"się. Każda nieobecność domowników (nawet krótka) powoduje u niego zintensyfikowanie potrzeby bliskości i oczekuje, że po powrocie poświęci mu się cały czas. Na spacerach zachowuję się poprawnie - przestał ciągnąć na smyczy i reaguje na podstawowe komendy, gdy biega "luzem". Wraca bez problemu i nie ma problemu z uciekaniem. Wynika to pewnie z jego potrzeby bliskości (nie sposób przemieszczać się po domu bez asysty Kena. Niestety nie potrafi korzystać z ogrodu - bez obecności domowników nie chce nawet myśleć, by wyjść do ogrodu i tam korzystać z pogody. Początkowa wydawałoby się pozytywna asymilacja z innymi zwierzętami okazała się tylko chwilowa - gdy poczuł się pewniej, próbuje ustawiać zwierzęta metodami siłowymi - mops z racji gabarytów poddał się i niestety stara się unikać obecności Kena, natomiast kot do domu wpada jedynie na posiłki i to jedynie podczas spacerów Kena, ponieważ Ken delikatnie rzecz ujmując, nie przepada za kotami. O wiele gorzej ma się sytuacja z dziećmi - traktuje je jako rywali do miłości dorosłych i zachowuje się wobec nich może nie do końca jeszcze agresywnie, ale regularnie na nie warczy i próbuje na nie skakać - obawiam się, że sytuacja ta będzię się pogębiać, bo w dniu wczorajszym podczas mojej nieobecności próbował również ustawić hierarchię ważności wobec żony, skacząc na nią. Ta ostatnia przypadłość delikatnie rzecz ujmując dyskwalifikuje jego obecność w domach z dziećmi a w szczególności małymi. A poza tym jest wielką słodką ciapą (jak każdy zresztą bokser), któremu potrzeba miłości i poświęcenia przez całą dobę - w domu bez dzieci.
Pozdrawiam i pozostajemy w kontakcie - mam nadzieję, że uda się znaleźć dla Kena otoczenie pozbawione czynników, których nie toleruje."


21.06.2016
Ken niestety nie spełnił oczekiwań opiekunów z domu tymczasowego, za bardzo się narzucał ze swoją miłością, za mocno kochał, za bardzo chciał być kochany...
Opiekunka wysylała nam sprzeczne informacje, twierdziła że pies jest dominujący, agresywny, za chwilę informowała, że pies jest cudowny i kochany, ale "otoczenie, w którym się znalazł nie jest dla niego" i mamy go  zabrać.
Ken przyjechał tydzień temu do Warszawy, zamieszkał w domu tymczasowym u Pana Janusza w Sulejówku.
Relacja Germaine:
"Ken, ten bardzo domujący według poprzedniej opiekunki pies od razu podporządkował się pozostałym psom u Pana Janusza. Tego potężnego boksera zaakceptował nawet Bruno, "król stada". Kena najpierw pogoniła Lami, później staruszka Diana, a on od razu uciekł i się schował za drzewkami. Kenowi należałoby zmienić imię na Plaster, jest cudownym psem, dla którego najważniejszy jest człowiek. Za Panem Januszem chodzi wszędzie, nie odstępuje na krok. Ten pies jest pełen miłości, delikatny, nawet podczas zabawy, kiedy łapie za ręce, żeby odebrać piłkę, robi to bardzo delikatnie. Ken jest u Pana Janusza ponad tydzień, przez cały czas zachowuje się tak samo, żadnej dominacji mimo swoich gabarytów, nawet w stosunku do małej suni Puśki."
    16 Wrz 2016

    Opiekunowie z domu tymczasowego Kena podjęli decyzję, że Ken zostanie u nich na zawsze. Nie dziwi nas to, bo Ken jest psem, który potrafi złamać sece każdego i co więcej, potrafi kochać, człowiek jest dla niego najważniejszy.

    Ken dogadał się nawet z "królem stada" Brunem, który nie tylko go zaakceptował, ale pięknie się razem bawią. Ze strony żadnego z nich nie ma ani grama agresji.

    Dziwi nas bardzo, że poprzedni dom tymczasowy oddał Kena jako psa dominującego, agresywnego, którego się bali.

     

      W Niedzielę odwiedziliśmy Kena w jego domu u Pana Janusza. Psiak przeszedł niedawno zabieg odnerwienia stawu, miał problemy z chodzeniem z powodu zwyrodnienia w stawie.

      Relacja Germaine:

      "Ken bardzo pilnuje posesji, nie wpuszcza obcych na teren. Mnie na szczęście wpuścił i od razu przybiegł z piłką. Na początku nie bardzo akecpetował Maćka, ale dzięki zaangażowaniu Pana Janusza psy się dogadały i normalnie funkcjonują w stadzie."

       

        27 Cze 2017

        Tydzień temu odwiedziliśmy psiaki u Pana Janusza.

        Relacja Germaine:

        "Ken pięknie przytył, jest potężnym bokserem, który robi wrażenie, kiedy biegnie się przywitać. Wpatrzony w swojego opiekuna, uwliebia się bawić piłką i w podgryzanie rąk Pana Janusza. Robi to bardzo delikatnie, ale patrząc, jak cała ręka Pana Janusza znika w wielkiej paszczy Kena, można zaniemówić."

         

          7 Maj 2018

          Kilka dni temu opiekun Kena poinformował nas, że bokser choruje. Ken 24 kwietnia zwymiotował, przewrócił się, oddał mocz. Opiekun zawiózł go od razu do lecznicy, gdzie podjęto diagnostykę i konieczny zabieg chirurgiczny.

          Informacje z karty:
          W morfologii znaczny stan zapalny z nieznacznie obniżonym hematokrytem. Pies dostał kroplówkę dożylną, antybiotyk, leki p. zapalne. Mocz został wysłany do badania ogólnego i na posiew. Pobrano krew na badanie ogólne. 
          Na USG jamy brzusznej uwidoczniono - W okolicy ogona śledziony guz nowotworowy o średnicy ok. 10 cm. Torebka narządu o przerwanej ciągłości.
          Wykonano RTG klatki piersiowej przed zabiegiem splenektomii.
          27-04-2018 po wizycie u kardiologa Ken przeszedł zabieg laparotomii, stwierdzono: na terenie jamy brzusznej ok. 500 ml krwistego płynu. Na ogonie śledziony sperforowana deformacja o srednicy ok. 2 cm, podkrwawiająca. W okolicy zmiany krwiak o srednicy ok. 10 cm. Wykonano splenectomię wraz z fragmentem sieci związanej z ww krwiakiem.
          Zmianę wysłano do badania histopatologicznego.

          Badania, leczenie oraz zabieg Kena kosztowały: 1820 zł

           

            10 Cze 2018

            Ken po operacji czuje się dobrze, jest chętny do zabawy. Kilka dni temu u boksera pojawił się kaszel, Pan Janusz pojechał z nim do lecznicy, Ken miał wykonane RTG płuc, dostał antybiotyk po którym jest lepiej.

            Bardzo dziękujemy Pani Justynie P. za wpłatę 30 zł dla Ken'a.

              Życie pisze własne scenariusze, można by powiedzieć, że chadza własnymi ścieżkami, nie uwzględniając naszych planów, jakby robiło nam na przekór. Daje nam złudną nadzieję i pozwala myśleć, że wszystko będzie dobrze, a gdy uśpi naszą czujność, oddaje władzę śmierci, z którą nie mamy szans...

              Ken, bokser z łańcucha, którego los mocno doświadczył... Gdy w końcu jego życie się ustabilizowało i zrozumiał, że człowiek potrafi kochać, że nie spotka go krzywda, gdy do spania dostał kanapę zamiast szmaty a budę zastąpił mu ciepły dom, przewrotny los znów zabawił się jego kosztem. Ken, po niespełna dwóch latach od adopcji zaczął chorować i mimo ogromnego oddania opiekuna i natychmiastowego rozpoznania i leczenia, mimo zdecydowanej poprawy...przegrał z chorobą...Pan Janusz ze złami w oczach opowiadał, że Ken umarł w swoim domu, otoczony troską i miłością... I znów rodzi się pytanie... dlaczego tak krótko, dlaczego psy, gdy w końcu dostaną godne życie, odchodzą, dlaczego jesteśmy tacy bezsilni i bezradni...