22.05.2016
Ken to nasz nowy podopieczny, który znalazł się pod naszymi skrzydłami dzięki Dominice, Jackowi, Marzenie i jej koleżance. Został zrzeczony na rzecz naszej Fundacji przez właściciela.
Ken ma 7 lat. Całe swoje życie spędził na łańcuchu... Ot, los wiejskiego psa... Patrząc na takie zdjęcia i takie historie życiem pisane, zastanawiamy się, co musi się stać, aby ludzka mentalność się zmieniła, aby człowiek zrozumiał, że bokser to nie pies na łańcuch, że jego psychika i natura czynią z niego kanapowca, spędzającego każdą chwilę z człowiekiem. Że uwzględniając psychikę i naturę boksera, jedynym środowiskiem w jakim będzie mógł normalnie funkcjonować i być szczęśliwym, jest dom i obecność człowieka.
Ken żył na łańcuchu... Jego właściciel z roku na rok coraz mniej o niego dbał. Marzena i Jacek w zimie zaczęli dokarmiać boksera. Każdego dnia zapewniali mu miskę ciepłego jedzenia i słomę do budy... Kilka dni temu bokser wydostał się z podwórka i poszedł na zwiedzanie terenu. Wrócił dotkliwie pogryziony przez psy. Ma kilka ran szarpanych na kilku obszarach, ucho, szyja, tylna noga, jądra i okolice pośladka. Właściciel nie opatrzył mu ran, nie zabrał do lekarza, tylko zapiął ponownie na łańcuch.
Tu wielki ukłon dla Marzeny i Jacka, którzy widząc, w jakim stanie jest pies, zabrali go do lekarza, który w znieczuleniu zabezpieczył i pozszywał rany Kena i wykonał RTG stawów biodrowych, które po tylu latach na mrozie, nie są w stanie idealnym. Po zabiegu psiak niestety znów wrócił na łańcuch, bo właściciel nie zabrał go do domu, a sąsiedzi nie mogli go przygarnąć, bo mają swoje psy.
Marzena, Jacku, bardzo dziękujemy, że udzieliliście pomocy Kenowi.
Dominika, dziękujemy za zgłoszenie nam psiaka i wszelką pomoc.
Relacja Germaine:
"Odwiedziliśmy dzisiaj Ken'a w lecznicy, wyszliśmy na spacer, pies jest potężny, ciągnie trochę na smyczy. Wzbudza respekt swoimi gabarytami, a tak naprawdę jest ciapą, wielkim misiem, który się pcha na kolana, wita każdego przyjaźnie i rozdaje buziaki. W lecznicy nie niszczy, zachowuje czystość, chociaż całe życie spędził na łańcuchu. Pies jest już po badaniu krwi, został odrobaczony, na dniach przejdzie zabieg kastracji."
Ken przeszedł kilka dni temu zabieg kastracji.
Relacja Germaine:
"Odwiedziliśmy Ken'a w czwartek, był już po zabiegu kastracji, w kołnierzu, który go denerwował. Na spacerze jeszcze ciągnął, cieszył się bardzo na widok małych psów, nistety one nie przejawiały takiego entuzjazmu na widok wielkiego boksera.W piątek Ken pojechał do domu tymczasowego do Gdańska, dogadał się bez problemu z mopsem i kotem rezydentem"
Dostaliśmy relację z domu tymczasowego Kena.
Pani Magda pisze o nim tak:
"Witam,
Opiekunowie z domu tymczasowego Kena podjęli decyzję, że Ken zostanie u nich na zawsze. Nie dziwi nas to, bo Ken jest psem, który potrafi złamać sece każdego i co więcej, potrafi kochać, człowiek jest dla niego najważniejszy.
Ken dogadał się nawet z "królem stada" Brunem, który nie tylko go zaakceptował, ale pięknie się razem bawią. Ze strony żadnego z nich nie ma ani grama agresji.
Dziwi nas bardzo, że poprzedni dom tymczasowy oddał Kena jako psa dominującego, agresywnego, którego się bali.
W Niedzielę odwiedziliśmy Kena w jego domu u Pana Janusza. Psiak przeszedł niedawno zabieg odnerwienia stawu, miał problemy z chodzeniem z powodu zwyrodnienia w stawie.
Relacja Germaine:
"Ken bardzo pilnuje posesji, nie wpuszcza obcych na teren. Mnie na szczęście wpuścił i od razu przybiegł z piłką. Na początku nie bardzo akecpetował Maćka, ale dzięki zaangażowaniu Pana Janusza psy się dogadały i normalnie funkcjonują w stadzie."
Tydzień temu odwiedziliśmy psiaki u Pana Janusza.
Relacja Germaine:
"Ken pięknie przytył, jest potężnym bokserem, który robi wrażenie, kiedy biegnie się przywitać. Wpatrzony w swojego opiekuna, uwliebia się bawić piłką i w podgryzanie rąk Pana Janusza. Robi to bardzo delikatnie, ale patrząc, jak cała ręka Pana Janusza znika w wielkiej paszczy Kena, można zaniemówić."
Kilka dni temu opiekun Kena poinformował nas, że bokser choruje. Ken 24 kwietnia zwymiotował, przewrócił się, oddał mocz. Opiekun zawiózł go od razu do lecznicy, gdzie podjęto diagnostykę i konieczny zabieg chirurgiczny.
Informacje z karty:
W morfologii znaczny stan zapalny z nieznacznie obniżonym hematokrytem. Pies dostał kroplówkę dożylną, antybiotyk, leki p. zapalne. Mocz został wysłany do badania ogólnego i na posiew. Pobrano krew na badanie ogólne.
Na USG jamy brzusznej uwidoczniono - W okolicy ogona śledziony guz nowotworowy o średnicy ok. 10 cm. Torebka narządu o przerwanej ciągłości.
Wykonano RTG klatki piersiowej przed zabiegiem splenektomii.
27-04-2018 po wizycie u kardiologa Ken przeszedł zabieg laparotomii, stwierdzono: na terenie jamy brzusznej ok. 500 ml krwistego płynu. Na ogonie śledziony sperforowana deformacja o srednicy ok. 2 cm, podkrwawiająca. W okolicy zmiany krwiak o srednicy ok. 10 cm. Wykonano splenectomię wraz z fragmentem sieci związanej z ww krwiakiem.
Zmianę wysłano do badania histopatologicznego.
Badania, leczenie oraz zabieg Kena kosztowały: 1820 zł
Ken po operacji czuje się dobrze, jest chętny do zabawy. Kilka dni temu u boksera pojawił się kaszel, Pan Janusz pojechał z nim do lecznicy, Ken miał wykonane RTG płuc, dostał antybiotyk po którym jest lepiej.
Bardzo dziękujemy Pani Justynie P. za wpłatę 30 zł dla Ken'a.
Życie pisze własne scenariusze, można by powiedzieć, że chadza własnymi ścieżkami, nie uwzględniając naszych planów, jakby robiło nam na przekór. Daje nam złudną nadzieję i pozwala myśleć, że wszystko będzie dobrze, a gdy uśpi naszą czujność, oddaje władzę śmierci, z którą nie mamy szans...
Ken, bokser z łańcucha, którego los mocno doświadczył... Gdy w końcu jego życie się ustabilizowało i zrozumiał, że człowiek potrafi kochać, że nie spotka go krzywda, gdy do spania dostał kanapę zamiast szmaty a budę zastąpił mu ciepły dom, przewrotny los znów zabawił się jego kosztem. Ken, po niespełna dwóch latach od adopcji zaczął chorować i mimo ogromnego oddania opiekuna i natychmiastowego rozpoznania i leczenia, mimo zdecydowanej poprawy...przegrał z chorobą...Pan Janusz ze złami w oczach opowiadał, że Ken umarł w swoim domu, otoczony troską i miłością... I znów rodzi się pytanie... dlaczego tak krótko, dlaczego psy, gdy w końcu dostaną godne życie, odchodzą, dlaczego jesteśmy tacy bezsilni i bezradni...