14.02.2011
Tekla ma koło 5-6 lat, całe życie służyła swojemu Panu jako maszynka do rodzenia szczeniąt, jej właściciel nadużywający alkoholu rzadko trzeźwiał, sprzedawał szczenięta Tekli i wszystko przepijał.
Tekla została uratowana wraz ze swoim szczeniakiem- Sarą dzięki Joannie i Oli, które odebrały bokserkę wraz ze szczeniakiem od właściciela i wczoraj przekazały pod opiekę naszej Fundacji.
Szczeniak Tekli, Sara ma koło 7 tygodni i mieszka obecnie w domu tymczasowym we Wrocławiu, bokserka natomiast przyjechała do siedziby Fundacji.
Tekla jest bokserką bardzo posłuszną, ułożoną, karną, boi sie wszystkiego, na widok człowieka odwraca głowę i chowa się, gdzie się da, chce być niewidoczna, na pewno była bita w poprzednim domu. Z czasem sunia nabrała zaufania, teraz już podchodzi ostrożnie do wyciągnietej ręki i niesmiało merda ogonem.
Tekla była dziś w lecznicy na wziycie kontrolnej, sunia przyjechała bez książeczki zdrowia, na pewno nigdy nie była szczepiona ani odrobaczona. W lecznicy pobrano jej krew i podano preparat przeciw kleszczom i pchłom. Lekarz zalecił również badanie kału na obecność pasożytów. Tekla ma w gruczołach mlekowych znaczną ilość mleka, jeżeli gruczoły nie będą się naturalnie zmniejszać, lekarz zalecił podawanie leku na zatrzymanie laktacji.
Tekla zaskoczyła dziś swoją opiekunkę, szalejąc z piłką po ogrodzie i zachęcając do zabawy. Bokserka nie jest już tak przestraszona jak na początku, cieszy się na widok człowieka i cały czas daje łapkę, żeby ją przytulać i głaskać.
Dostaliśmy maila od Magdy, tymczasowej opiekunki Tekli:
"Witam,
Oto nasze pierwsze wrażenia na temat Tekli:
Pierwszego wieczoru i przez całą noc bardzo płakała - momentami wręcz wyła. Myślę, że najbardziej z tęsknoty za córcią... Cycuchy pełne mleka jeszcze... Nie jest tak bardzo przerażona jak myślałam po opisach jej zachowania zaraz po zabraniu jej z "domu". Z psim towarzystwem rezydentów relacje bez problemu. Widok kota zupełnie jej nie zdziwił - nawet nie podeszła powąchać. Mojego męża się nie boi, włazi do niego na fotel czy na kanapę. KNa razie nie jest zbyt "miziasta". Głaskanie czy klepanie wytrzymuje przez chwilę. Jest cała taka, powiedziałabym, rozedrgana. Na szczęście ładnie je. Powoli, nie łapczywie. Smaczki z ręki bierze bardzo delikatnie.
Następnego dnia było już sporo lepiej. Nawet zainteresowała się patyczkiem w ogrodzie, bawiła się z jamniczką Kreśką. Wieczorem wreszcie zasnęła na kanapie głębokim snem i spała bardzo, bardzo długo (z przerwą na kolację). Jednak śniło jej się coś niedobrego, bo pojękiwała przez sen... (nie tak jak "normalny" pies). Cieszy się już do nas, wykręca precelki... Ale mam jedno spostrzeżenie - nie reaguje na imię! A może ona na tę Tekilę czy bardzo podobnie brzmiącą Teklę nie reaguje specjalnie - nawet nie drgnie!!!!, że to niby nie ona? Jakby chciała zapomnieć o tym, co było?...
Wczoraj juz było bieganko po ogrodzie, przeciąganki z patykiem, aportowanie, skoki, precle i kręcidupki! Pojechałyśmy do weta na kontrolę, bo nie będzie go teraz przez najbliższy tydzień, a mleka w cycuchach jak u kozy :( W samochodzie było nieźle, trochę płakała, ale nie przełaziła do przodu, nie szalała. W lecznicy bardzo się bała. Waży 24 kg, więc szału nie ma. Wsadzona na stół, trzęsła się jak galaretka, ale grzecznie dała się obejrzeć dokładnie. Ząbki ma śliczne, białe, bez kamienia, ale jest sporo nadziąślaków. Siwą ma tylko bródkę od spodu, więc można zaryzykować, że nie ma więcej niż 5 lat. Oczki troszkę tylko zmętniałe... Z oczami jest problem mały, bo powieki są lekko zapuchnięte (ja tego nie zauważyłam, ale zwróciłam uwagę, że łzawią), z tendencją do wywijania się. Dostałyśmy kropelki i zobaczymy czy to tylko podrażnienie czy jakaś wada (nazwy oczywiście nie pamiętam). Uszy w porządku. W cycuchach mleka jak u kozy, ale nic niepokojącego się nie dzieje. Jeśli chodzi o sterylkę, to wykluczając problemy z cycuchami, możemy zaplanować zabieg za jakiś miesiąc. I do domu!!!!"
Tekla zamieszkała kilka dni temu w nowym domu w Otwocku.
Relacja z nowego domu:
"Witam serdecznie
Piszę z najnowszymi informacjami z serii "co słychac u Beksy". Powiem szczerze jest super.... ale jestem ostrożna więc kategorycznych sądów wydawać nie chcę. Sunia jest rozkoszna, bardzo mądra i zrównoważona. Rozumie praktycznie wszytko, co się do niej mówi. Nie mamy problemu z żebraniną przy stole, bo wystarczy powiedzieć psu idź na miejsce i Beksalina posłusznie idzie położyć się na kanapę. Nawet nie beksi co mnie dziwi. Własciwie jedynym miejscem, gdzie marudzi, to są spacery kiedy oddalamy się za bardzo od domu i gdy psy na mijanych posesjach ujadają. Wtedy włącza się jej krok baletnicy i maruda. Z kotem powolutku wyznaczają sobie prywatne przestrzenie, generalnie nie wchodząc sobie w drogę. Z Zuzaliną też jest wporządku. I wszystko zmierza ku dobremu. Jeżeli wszystko ułoży się tak jak na to wskazuje to zyskamy wspaniałego przyjaciela..
Jedyne co mnie martwi, to wyjście do pracy. Mamy nadzieję, że nie będzie wielkiej rozpaczy.
A miny robi pierwsza klasa i ten chodzący tyłeczek przy merdaniu ogonem ;D I spryciula jest świadoma tego, jak na mnie działa więc zaczyna to wykorzystywać. Najpiękniejsze jest jej uśmiech rano na powitanie. Tak jak byśmy się nie widziały conajmniej tydzień, a przecież śpi z nami w jednym łóżku.
Dzisiaj w nocy w naszym skromnym, ledwo dwuosobowym łózku, spaliśmy my, pies i kot. Czkekałam tylko, kiedy przyjdzie Zuza.
Przesyłam kilka zdjęć, średnio na jeża jakości ale są. Pozstaram się uwiecznić jej poranny usmiech bo wart jest tego, ale nie wiem czy się uda.
Postaram się napisać niedługo, napewno odezwę się we wtorek i opowiem jak przebiegł pierwszy samotny dzień Beksy.
Pozdrawiam serdecznie
Iza"