• tel+48 798 180 888
  • mailkontakt@sosbokserom.pl
  • telul. Mrówcza 77a, 04-857 Warszawa

11.07.2013

Dostaliśmy wczoraj zgłoszenie o bokserze Rico, który leżał prawdopodobnie po wypadku kilka dni na poboczu w miejscowości Drozdowo. Pies został zabrany do punktu przetrzymań na wysypisku śmieci w Świeciu.

Dzięki błyskawicznej akcji Oli i Jacka, którzy natychmiast pojechali po Rico, bokser przeszedł pod naszą opiekę i pojechał od razu do szpitala w Bydgoszczy.

Opis ze szpitala:

Stan psa w chwili przyjęcia zły, osłabiona reakcja na bodźce, odwodnienie, osłabienie, pies nie chodzi samodzielnie.

W okolicy udowej liczne gniazda mad (larwy), ropno-martwicowa wrzodziejąca zmiana na lewym udzie, zakażona, ropiejącą.

Bolesny, ciastowaty, gorący obrzęk kończyny piersiowej prawej.

Oczyszczono zmianę martwicową, usunięto ogniska mad.

Rico dostał antybiotyki, leki przeciwbólowe oraz kroplówki i bardzo późną nocą przyjechał do szpitala całodobowego do Warszawy. Dziękujemy Oli i Jackowi, Sebastianowi i Kasi , Panu Tomirowi iPani Basi oraz Ani za wielkie zaangażowanie i pomoc w transporcie.

Rico jest bardzo słaby i zrezygnowany, dostaje cały czas kroplówki wzmacniające. Można pomóc bokserowi wpłacając darowiznę na konto Fundacji z dopiskiem : „dla Rico”

Wydarzenie Rico na Facebooku:
https://www.facebook.com/events/569964839716910/#

13.07.2013

Rico jest nadal w ciężkim stanie, bokser jest bardzo słaby, ma złe wyniki krwi oraz obniżoną temperaturę.

Opis badania:

Pies wychudzony i odwodniony, na zdjęciu rtg klatki piersiowej cechy zapalenia płuc, z tego powodu został podany antybiotyk.
Toaleta rany, nie ma już larw w ranie, ziarninuje prawidłowo.

Relacja Germaine:

"Rico jest bardzo smutnym i zrezygnowanym psem, cały czas leży, nie chce podnosić głowy, nie patrzy w oczy. Wydaje się, że się poddał i już nie chce walczyć, jakby nie spodziewał się niczego dobrego od życia. Potrzebuje dużo miłości i człowieka, dzięki któremu zacznie wracać do zdrowia."

21.07.2013

Rico przeszedł w czwartek zabieg kastarcji i usunięcia rany z guzem na łapie:
Kastracja ze wskazanie onkologicznego ( niewielki guz na na jądrze ) z odjeciem moszny - jądro wysłano do badania HP.
Usunieto dużą starą ranę z guzem w jej jamie ( ziarnina ? mięsak ? ) Guz wysłano do badania HP
Usunięto także niewielki guz z drugiej strony uda - bez badania.

03.10.2013

Dostaliśmy relację i zdjęcia od Pani Aleksandry, opiekunki Rico:

"Witam,

Tak jak obiecałam kilka słów o moim Falafelku, przesyłam tez kilka zdjęć - może się przydadzą?

Rico przyjechał do nas wieczorem w piątek, 12 lipca. Na początku po prostu zaległ na kanapie. Warczał, gdy chciałam koło niego usiąść, czy go pogłaskać. Z dnia na dzień Faflaczek nabierał do nas coraz większego zaufania, w końcu przestał warczeć, zaczął kręcić kuperkiem i po mniej-więcej 10 dniach wyglądało, że chyba nas polubił.

Dzisiaj Rico to jest zupełnie inny pies, niż na początku. Szpera po torbach, łobuzuje, pakuje się do łóżka. Trzeba przyznać, że jest grzeczny i dobrze ułożony - po prostu kochany. Lubi piszczące zabawki, spacery i towarzystwo człowieka, w stosunku do dzieci jest cierpliwy, w stosunku do innych zwierząt - przyjazny. Przez pierwsze 45 dni ani razu nie zaszczekał, zaczynałam się już martwic. A teraz? Szczeka jak jest głodny, jak chce wyjść, jak ma inne zdanie, niż ja. Normalnie się ze mną kłóci! Dziadunio ma śliczny niski głos, szczeka niezbyt głośno, ale za to całym sobą. Rico lubi zjeść, jest przy tym strasznym łasuchem: dziaduje o ciasto, lody, czekoladę, budyń, chrupki, popcorn... Ale nie kradnie! Będzie się modlił do leżącego na stole jedzenia, ale nie ruszy. Z moimi kundlami jakoś się ułożyło. Od czasu do czasu z którymś się posprzecza, ale w stadzie to normalne. Faflak za mną chodzi krok w krok, ja do kuchni, on do kuchni, ja do łazienki, on do łazienki. Nawet jak zaśnie, to po obudzeniu chodzi i mnie szuka. Najgorzej jest z wychodzeniem. Jak musze wyjść, on schodzi po schodach i czeka przy drzwiach, aż wrócę.

Niestety, o ile chęć życia wstąpiła w Rico bardzo szybko, o tyle z powrotem do pełni zdrowia nie jest tak dobrze. Faflak ma niedoczynność tarczycy, dostaje Euthyrox (800 mcg dziennie). Przy nowotworze jądra po chirurgicznym wycięciu wszystkiego rokowania są zazwyczaj dobre, gdyż nie daje on zwykle przerzutów, ale mastocytoma II stopnia, którą Rico miał w nodze (to ta niegojąca się rana), jest stanowczo bardziej niebezpieczna. Od 4 sierpnia Rico przechodzi chemioterapię. Raz w tygodniu dostaje potężny zastrzyk winblastyny wspomagany dużą dawką leków podawanych w domu. Po chirurgicznym opracowaniu rany i wycięciu zmian mięliśmy nadzieję, że chemia zniszczy ewentualne pozostałe komórki nowotworowe. Niestety już 1 września wiadomo było, że nowotwór się odnowił – potwierdziła to biopsja guza, który wyrósł na lewej nodze. Również i ta zmiana została usunięta. Pod koniec września na tej samej nodze pojawił się kolejny guz. Jakby tego było mało, pojawiły się problemy z sercem. Konsultacja kardiologiczna potwierdziła:

„Osłabienie kurczliwości lewej komory z następczą rozstrzenią i przeciążeniem objętościowym (możliwą przyczyną jest niedoczynność tarczycy lub/i znacznego stopnia niedomykalność zastawki aorty o bardzo dużym gradiencie), powiększenie lewego przedsionka, łagodne zwężenie aorty do różnicowania z przyspieszeniem przepływu krwi przez LVOT (na skutek zwiększonej objętości lewej komory).”

10 października mamy umówione USG u doktora Marcińskiego. Sprawdzimy, czy nie ma przerzutów na organy wewnętrzne.

Za późno się spotkaliśmy. Nie będziemy żyli długo i szczęśliwie. Zostało nam zbyt mało czasu."

06.11.2013

Rico... dzielny, piękny, waleczny Rico. Dziś przestraszył swoją opiekunkę i nas - na spacerze stracił przytomność! Co prawda po chwili doszedł do siebie ale był bardzo słaby. Omdlenia powtórzyły się również w domu. Od kilku dni Ricuś kaszle, ale apetyt nadal mu dopisuje (waży już 33kg).

Wizyta w lecznicy dała nam odpowiedź na jego dolegliwości. Pojawiły się dobrze słyszalne szmery nad sercem oraz trzeszczenia nad polami płuc co każe podejrzewać obrzęk płuc. Wyniki krwi są nienajlepsze - wyszła niedokrwistość i leukopenia. Na szczęście węzły chłonne są niepowiększone i niebolesne.

Od dziś nasz staruszek będzie łykać więcej tabletek. Zostały wprowadzone leki kardiologiczne.

Rico miał wcześniej badanie USG jamy brzusznej, która na szczęśćie nie wykazała żadnych zmian.

Relacja Aleksandry, opiekunki:

"Witam,

Byliśmy z faflakiem na badaniu USG. Mam bardzo dobre wiadomości - boksiołek nie ma przerzutów do narządów wewnętrznych, węzły chłonne też są niezmienione. Czyli nie jest źle! Wstąpił we mnie nowy duch. Los mojego aksamitnego aniołka z najpiękniejszym na świecie przodozgryzem nie jest jeszcze przesądzony.
Załączam nowe zdjęcia z domu: dwaj zgryźliwi tetrycy na kanapie oraz dowód, że bokser potrafi znaleźć się w każdym łóżku :)"

 

15.01.2014

Rico. Ricuś, Fafelek, Falafelek, Król to "imiona" naszego Rico. Jego opiekunka wypowiada się o nim bardzo czule, z ogromną miłością, a Rico jest wpatrzony w nią jak w obrazek.

Kiedy w lipcu przywieźliśmy do Warszawy Rico w ciężkim stanie i pilnie szukaliśmy domu tymczasowego, Pani Aleksandra nie zastanawiała się ani chwilę tylko zaoferowała swoją pomoc, jej dom stał się azylem dla naszego podopiecznego. Początkowo stan Rico był poważny a sam bokser nie miał woli życia, ale troskliwa opieka, ciepły głos, obecność Pani Aleksandry sprawiły, że Rico odzyskał chęci do życia.

Stan Rico jednak powoli, ale nieustannie się pogarsza. U boksera odnowił się nowotwór i mastocytoma dała swoje przerzuty. Rico przeszedł kolejny zabieg usunięcia guza, niestety choroba postępuje i zajęte zostały węzły chłonne.

Relacja opiekunki:

"W środę, 8 stycznia, Rico miał kolejny zabieg usunięcia guza. Była to kolejna wznowa na lewej nodze. Tym razem jednak wykonano również biopsję węzła chłonnego, gdyż okazało się, że jest on bardzo powiększony, co może sugerować zajęcie węzła przez nowotwór. Cały czas boksio dostaje górę leków: na serce furosemid i lotensin, na tarczycę euthyrox, osłonowo na żołądek nolpazę, oprócz tego metronidazol i encorton. Po pięciu miesiącach chemii Rico stracił dużo sierści – pod brodą, na fronciku, za uszami, w pachwinach – jest łysy. Łysieje też na grzbiecie i na głowie.

Pomimo wszystko chłopak jest bardzo dzielny, ma ogromną wolę życia, wciąż walczy. Chociaż niestety – ostatnio zaczął przegrywać."

26.01.2014

W dniu dzisiejszym podczas wizyty w lecznicy z Dorą spotkaliśmy Panią Aleksandrę z Rico. Bokser wpatrzony w swoją opiekunkę popatrzył na nas z wyższością, po czym wszedł do gabientu na chemię.
Relacja Germaine:

"Niesamowite jest to, jakie Rico potrafi robić miny, od wpatrywania się pełnymi miłości oczami w swoją opiekunkę po minę niezadowoloną z powodu pobytu w lecznicy, znudzoną po oczekiwaniu na swoją kolej w poczekalni aż po pełne wyższości spojrzenie na nas wsystkich w gabinecie. Rico, prawdziwy hrabia, bokser o cudownym spojrzeniu, który żyje dzięki swojej Pani i dla swojej Pani."

14.04.2014

Problemy zdrowotne Rico nie mają końca, staruszek jednak nie poddaje się, dzielnie walczy.

Relacja Pani Aleksandry, opiekunki:

"Nasz dziadunio jest z nami już 9 miesięcy! Codziennie, od samego początku, walczymy o jego zdrowie. Był taki moment, że wydawało się wszystkim, iż zwycięstwo jest blisko: nowotwór wydawał się być w odwrocie. Ale nie, on się tylko przegrupowywał. W ciągu ostatnich tygodni guzy urosły tak, że utrudniają boksiołkowi chodzenie, leżenie i w ogóle normalne życie. Ale Rico nie rzuca ręcznika na ring – walczy dzielnie. Parametry krwi, apetyt i samopoczucie ma dobre, chętnie wychodzi wygrzać się na słoneczku, jak trzeba, to obszczeka zbyt ciekawych przechodniów i w ogóle lubi być tam, gdzie coś się dzieje. Wygląda ponoć jak pączek w maśle, dzisiejsze ważenie wykazało 35,2 kg J Nic dziwnego – jak tylko ktoś w domu ruszy szczęką, natychmiast przy nim materializuje się bardzo głodny bokser. Z resztą Rico bardzo pilnuje pór posiłków i wszystkich związanych z nimi rytuałów. W razie, gdyby państwo zapomnieli nakarmić psa, pies potrafi o sobie przypomnieć, obudzi nawet umarłego, o śpiącym nie mówiąc.

 

W lecznicy zasugerowano usunięcie guzów (operację paliatywną), aby na te ostatnie miesiące poprawić mu komfort życia. To dobry pomysł, ponieważ obecnie guzy potrafią tak uciskać, że noga wydaje się być jak sparaliżowana. Dwa razy zdążyło się, że przez to Rico spadł ze schodów. Poza tym widać, że czasem go po prostu boli.

 

Wiem, że okropnie rozpuściliśmy staruszka, ale naprawdę nie potrafimy mu niczego odmówić...

 

Nie udało mi się niestety zrobić zdjęcia guzów "od tyłu", pomiędzy nogami. Z resztą nawet te, które zrobiłam, nie oddają stanu rzeczywistego, niestety.

 

Pozdrawiamy"

 

23.04.2014

Rico przeszedł dzisiaj kolejną operację, przed zabiegiem pobrano mu krew.
Opis: Operacja paliatywna usunięcia węzła chłonnego pachwinowego. Węzeł wielkości 2 pięśći ludzkich przylegający do guzów, zrośnięty z powięzią.

Podczas i po zabiegu nad Rico czuwał cały czas lekarz anestezjolog.

Relacja Germaine:
"Odwiedziliśmy Rico po południu w lecznicy, bokser musi  zostać w szpitalu do późnego wieczora. Decydujące były pierwsze godziny po operacji, nad Rico czuwał cały czas lekarz, rana po operacji była chłodzona, żeby obkurczyły się naczynka i nie doszło do krwawienia. Rico już się wybudził, próbuje sobie wylizać ranę. Opiekunkę boksera, Panią Aleksandrę czeka ciężka noc. Jutro kolejny dzień w szpitalu."

Badanie krwi i leki kosztowały 78,37 zł
Opieka anestezjologa: 285 zł
Operacja, leki i pobyt w szpitalu: 364 zł

 

03.05.2014

Dostaliśmy kolejną relację z domu Rico:

"Po operacji odebraliśmy Rico z lecznicy późnym wieczorem. Po powrocie do domu dziadzio chciał wparować na piętro, gdzie mieszka reszta stada dwu i czteronożnego. Zgodnie z zaleceniami lekarskimi odnośnie ograniczenia ruchu do minimum, Rico miał jednak zamieszkać w pokoju na parterze, przy samych drzwiach wejściowych. Baaardzo mu się to nie spodobało, foch był pierwsza klasa. Uzewnętrzniwszy swoje niezadowolenie począł szukać michy, bo przecież od rana był o suchym pysku. Nie mogąc się doprosić o jedzenie strzelił drugiego focha. W końcu udało nam się go prawie udobruchać kawałeczkiem parówki z lekarstwami w środku. Noc minęła... ciężko. Co chwila albo chcę siku, albo chcę pić, albo chcę pod kołdrę, albo za ciepło pod kołdrą i chcę wyjść spod kołdry, albo niewygodnie, albo posuń się, bo chcę leżeć na poduszce. I co jakiś czas ŁUP kloszem. Do tego wszystkiego jeszcze trzeba było uważać, czy aby nie ma krwawienia ze szwu. Rano – problem. Jak tylko wychodziłam z pokoju, Rico wychodził razem ze mną. Zostawiony sam w pokoju próbował otwierać drzwi skacząc na klamkę. Chcąc nie chcąc cały czas ktoś musiał przy nim dyżurować.

Rano, po głodówce, faflak dostał pół puszki swojego Hill’sa i/d, drugą połowę miał dostać po powrocie z lecznicy. Pojechaliśmy na wizytę kontrolną, ale okazało się, że dobrze byłoby, aby staruszek został w szpitalu chwilę. Z opisu badania: „W badaniu klinicznym bardzo blade śluzówki. (...) W badaniu morfologicznym wyraźne pogorszenie parametrów czerwonokrwinkowych.” I rzeczywiście – erytrocyty 2,93 T/l (norma 5,4-7,8), hemoglobina 6,5 g/dl (norma 13,0-19,0), hematokryt 19,8 % (norma 37,0-54,0). W lecznicy dostał kroplówki, antybiotyk i środki przeciwbólowe.

Gdy po niego pojechałam, bardzo się ucieszył, ruszył żwawo w moim kierunku, ale po kilku krokach zsikał się i zemdlał. Utrata takiej ilości krwi, jaką Rico stracił podczas zabiegu, dodatkowo obciążyła serce. Zespół w ciągu godziny postawił dziadunia na nogi, wróciliśmy do domu, ale widać było, że Rico jest bardzo, bardzo slaby. Cały czas spał pod kołdrą wychodząc jedynie na picie i na siku. Do późnego wieczora nie miał apetytu, nie chciał nawet parówki z lekami – trzeba było użyć serka topionego. Rano było trochę lepiej, pochrupał suchej karmy na śniadanie, chętniej wziął lekarstwa, był zdecydowanie bardziej kontaktowy. Prawdziwe ożywienie nastąpiło jednak po południu. Pies domagał się wyjścia na słoneczko, potem zdecydowanie odmówił mieszkania na dole i wymógł na nas wniesienie do reszty stada na górę. Tu zjadł cały posiłek, zaanektował kanapę i poczuł się wreszcie spełniony. Jak na hrabiego przystało na siku jest znoszony ze schodów i wnoszony po schodach. Cały czas ktoś pilnuje aniołka, samochód stoi gotowy do awaryjnego rajdu do lecznicy „jakby co” (tfu, tfu, odpukać!). Jak na razie jednak omdlenia się nie powtórzyły, apetyt wraca, krwawienia ze szwu nie ma, więc mamy nadzieję, że będzie dobrze. Poza tym ten bokser to jest twardy zawodnik, na pewno łatwo się nie podda.

Pozdrawiamy serdecznie"

 

 

11.05.2014

Rico był dwa dni temu w lecznicy, guz niestety urósł, w okolice guza napływa dużu płynu, co utrudnia bokserowi chodzenie i siadanie. W lecznicy lekarz wycisnął trochę płynu, który się zebrał obok guza, został założony opatrunek uciskowy.
Rico na szczęscie czuje się dobrze, jest wpatrzony w swoich opiekunów i zawsze ożywiony, kiedy na horyzoncie pojawia się jedzenie.

 

26.05.2014

Rico przyjechał wczoraj do lecznicy, miał umówioną wizytę u onkologa, dostał kolejną chemię.
Relacja Germaine:

"Rico czekał w poczekalni, kiedy Hera w gabinecie miała podłączaną kroplówkę z chemią. Jak zwykle dostojny, dumny spokojnie czekał na swoją kolej. Guzy nie wyglądają już tak tragicznie, nie są tak opuchnięte jak dwa tygodnie temu."

03.06.2014

Dostaliśmy nową relację od opiekunki Rico, relację która nas na początku przeraziła:

"Faflak wystraszył nas okrutnie. Po kolei:

Rico ZAWSZE miał apetyt. Żył, żeby jeść. Tymczasem od piątku wieczorem coś chłopakowi przestało wchodzić. Jedną porcję memłał przez cały dzień (a, przypominam, dziennie zjada cztery). Do tego guzy rosły w oczach, puchły, pękały, krwawiły i w ogóle masakra.

W niedzielę w wisielczym nastroju pojechałam z boksiołem do lecznicy. Wizyta nastroju nie poprawiła, gdyż nie było dra Kiezy, który zawsze potrafi podtrzymac na duchu, chemie podal ktoś inny. Ale za to nabyłam puszki - może akurat Rico będzie miał ochotę na puszkę? Strzał w 10 - puszki wchodzą! Mieszam je pół na pół z suchą karma i dodaję trochę wody, znów miska jest wylizywana do czysta.

Wczoraj, w poniedziałek wieczorem znaczy, moje słoneczko zjadło ze smakiem kolację, a po jakichś 20 minutach zaczął się dziwnie zachowywać - ciągle chciał na dwór, na dworzu kręcił się w kółko, usiłował zwymiotować - bez skutku, slinił się i wyrażnie dawał znać, że coś jest nie tak. Jak nic zaczynał się skręcać. No to krótka piłka - do samochodu i na sygnale do całodobowej lecznicy. W Legwecie został dokładnie obejrzany i miał zrobione prześwietlenie. Żołądek okazał się być rzeczywiście powiększony i silnie wypełniony, ale na skręt to nie wyglądało. Faflak dostał zastrzyk (metoclopramid) i espumisan. Wróciliśmy do domu z zaleceniem zrobienia USG - może to guz przeszkadza w opróżnianiu żołądka? Oczyma duszy już widziałam te przerzuty na wszystkich organach...

Dzisiaj popędziliśmy do dra Marcińskiego na USG. Okazało się, że pomimo paskudnych, utrudniających życie guzów zewnętrznych sugerujących rychłą kaplicę, wewnątrz jest czysto, nie ma nic!

Z tej okazji nabyłam zapas piersi z kurczaka, będe je gotować z dodatkiem marchewki, miksować i takim sosikiem polewać suchą karmę. Wracamy do poczatków - w pierwszych dniach pobytu boksioł jadł tak samo.

Pełni nowej nadziei
Pozdrawiamy serdecznie
Rico (Falafel) i Aleksandra"

 

14.06.2014

Pogrążyliśmy się w bólu i zadumie...

Choć wiedzieliśmy, że to nieuniknione i nie wygramy ze śmiercią, wciąż uparcie łudziliśmy się, że to jeszcze nie koniec naszej wspólnej drogi... Drogi, która pokazała nam, jak wiele można zdziałać miłością, opieką, troską...

Pani Aleksandra, opiekunka Rico gorąco wierzyła, że "Falafel" jeszcze długo będzie się z nią "wykłócał", że jeszcze nie nadszedł jego czas. Rico, nasz dzielny stary Rico odszedł, a my wciąż nie możemy tego ogarnąć...

Relacja Pani Aleksandry:

"Tydzień temu USG nastawiło nas bardzo optymistycznie. Następne dni pokazały, że nowotwór to bardzo podstępna i nieprzewidywalna choroba. W ciągu kilku następnych dni stan faflaka bardzo się pogorszył - guzy rosły w oczach, Rico nie miał apetytu, nie był w stanie chodzić po schodach, nie chciał już wchodzić na górę, sam z własnej woli zamieszkał na dole, z dala od stada. W poniedziałek w lecznicy usłyszeliśmy, że możemy dla niego zrobić tylko jedno - skrócić jego cierpienia. Pomimo wszystko dostał leki i wróciliśmy do domu. Przez chwilę wydawało mi się, że znowu boksioł wyjdzie z tarapatów obronną ręką, jak zwykle z resztą. Odżył, wciągnął obiad, sam wędrował po schodach w górę i w dół wychodząc na zewnątrz i wracając po coś dobrego. Jakby mówił "ja wam jeszcze pokażę!". Przed 18 zeszłam na dół i znalazłam go leżącego na posadzce. Gdy mnie zobaczył próbował się podnieść, ale lewa przednia łapa była sparaliżowana, lewy tył też nie działał, Rico przewracał się przy każdej próbie. Bardzo ciężko dyszał, widać było, że cierpi. Dałam mu zastrzyk przeciwbólowy, ułożyłam na kocykach, okryłam i przytuliłam. Faflak zasnął. Co jakiś czas otwierał oczy patrząc na mnie przytomnie i znowu odpływał. Jego stan się nie poprawiał. Pojechaliśmy do lecznicy, zanieśliśmy do gabinetu a tam... Rico stanął na własnych 4 łapach. Zaniemówiłam - to się nazywa duch walki, wracamy! Ten pies pokona wszystko! Nie pokonał. Po chwili zaczął tracić równowagę, położył się, a ja musiałam wziąć na siebie ciężar TEJ decyzji.


Rico był z nami przez 332 doby. Przez ten czas podporządkował sobie całe dwu i czteronożne stado. Teraz wszyscy czują się zagubieni: przez ostatnie miesiące to on rządził porami spacerów, przypominał o posiłkach, domagał się smakołyków, pilnował, żeby kundle nie kręciły się po kuchni i żeby broń Boże nie zginęło nic do jedzenia. Wszystko kręciło się wokół niego. W całym swoim życiu nie spotkałam jeszcze nikogo z tak mocnym charakterem, z takim duchem walki. Pokazał nam, że jeszcze jesteśmy zdolni do miłości, sam z resztą dał nam jej całe morze. Pragnę wierzyć, że daliśmy mu tyle szczęścia, ile on dał nam.
Tylko dlaczego teraz tak strasznie boli...?

Rico - w domu Falafel - pochowany został na cmentarzu w Koniku Nowym, kwatera ZBS8.

(*)

  • Wspieraj naszych podopiecznych w łatwy sposób

  • paypal
  • ratujemy zwierzaki