06.02.2016
Prawie miesiąc temu skontaktowali się telefonicznie z fundacją Państwo w sprawie adopcji suczki jako towarzyszki dla posiadanego psa w typie boksera. Zgodnie z procedurą adopcyjną Państwu została wysłana do wypełnienia ankieta adopcyjna. Zależało im na bardzo szybkiej adopcji, ponieważ oprócz samca posiadają aktualnie też 7 letnią sunię w typie bokserki (matkę tego samca), która (jak stwierdzili) ma "policzone dni i ogromnego guza, zresztą takiego samego, na którego umarła jej matka, którą musieli uśpić". Podczas późniejszych rozmów telefonicznych (Państwo dzwonili kilkakrotnie do fundacji) okazało się, że suczka w tym stanie zdrowia razem ze swoim synem mieszka w budzie. Właściciele każdego dnia po pracy zaglądają do budy i sprawdzają, czy bokserka jeszcze żyje. W trakcie jednej z rozmów zaniepokojeni tym, co słyszeliśmy o umierającej suni zapytaliśmy o położenie guza. Uzyskaliśmy informację, że jest to guz sutka, który osiągnął takie rozmiary i skóra na nim jest tak naciągnięta, że mają wrażenie iż niebawem on "trzaśnie". Zaproponowaliśmy pomoc w ratowaniu życia suczki (leczenie na nasz koszt w warszawskiej klinice). Usłyszeliśmy, że "...nie ma sensu, bo z bokserki nic już nie będzie". Państwo nie chcieli pomocy. Chcieli "nową" suczkę i to jak najszybciej - z pominięciem procedury adopcyjnej czyli ankiety i wizyty przed adopcyjnej. Nie ma u nas opcji odstąpienia od ankiety i wizyty, takie są nasze procedury. Ankietę więc odesłali po pewnym czasie. Zostały w niej potwierdzone informacje przekazane wcześniej telefonicznie o chorobie suczki i planach jej uśpienia. Na propozycję pomocy w ratowaniu jej życia - nadal nie było pozytywnego odzewu. (Właściciele suczki założyli, że jeśli guz sam nie pęknie, to wkrótce suczkę uśpią- o czym napisali również w ankiecie. Nie zrobili nic, żeby guza usunąć, byli świadomi, że tych rozmiarów guz może w każdej chwili pęknąć i suka się wykrwawi w męczarniach, w budzie bez jakiejkolwiek pomocy). W tej sytuacji poprosiliśmy o pomoc Pogotowie dla Zwierząt. Przedstawiciel Pogotowia dla Zwierząt po przybyciu na miejsce zapytał o możliwość zabrania suni do kliniki. Właściciele zgodzili się i przy okazji pokazali warunki w jakich żyją psy - budy wyścielone słomą. Dowiedzieliśmy się, że samiec w tej budzie się urodził i całe życie w niej spędził.....
Figa nie jest psem, który umiera, jak przedstawili to właściciele. Figa ma dopiero 7 lat, nie jest staruszką. Guz jest bardzo duży, został zakwalifikowany przez lekarza, który badał suczkę jako operacyjny. Musi być w trybie pilnym operowany, gdyż w obecnym stanie jest zagrożeniem życia. Bokserka posiada również guzy w pozostałych sutkach, które należy usunąć jak najszybciej razem z całą listwą mleczną. Mimo tego stanu zdrowia suczka ma apetyt i bardzo ładnie je. Jest niewysterylizowana i podobnie jak jej matka była rozmnażana. Właściciele dopuścili do tego, że guz urósł do gigantycznych rozmiarów, nie usunęli go, kiedy był mały i nie stwarzał jeszcze zagrożenia dla życia suni. Teraz guz nie tylko zagraża zdrowiu, ale też życiu tego psa.
Dziś jesteśmy "bombardowani" telefonami. Wykrzyczano nam, że powinniśmy "najpierw dać nową sukę, a później tą sobie zabrać". Zostaliśmy oskarżeni przez właścicieli o robienie eksperymentów na "umierającej suni", chociaż wydając ją Pogotowiu zgodzili się na diagnostykę i leczenie. Tak Państwo nazywają chęć leczenia psa (usunięcia guza i sterylizacji).
O fakcie znęcania się nad zwierzęciem i czasowym odbiorze psa powiadomione zostały odpowiednie instytucje. Nie ma bowiem zgody na to, aby pies cierpiał.
Najbardziej dziwi nas reakcja osób, którym nienawiść do nas przysłoniła zdrowy rozsądek i logiczne myślenie, a co najważniejsze dobro i życie tego psa. Wolą bronić właścicieli i przedstawiać "swoją wersję" niż spojrzeć prawdzie w oczy i przyznać, że suka bez udzielenia jej pomocy lekarskiej nie miałaby żadnych szans na przeżycie.
Figa przeszła w lecznicy wszystkie niezbędne przed zabiegiem chirurgicznym badania i w związku z brakiem przeciwwskazań, została zakwalifikowana do operacji. Sunieczka bez komplikacji przeszła zabieg usunięcia gigantycznego guza listwy mlecznej wraz z jedną listwą oraz zabieg sterylizacji (usunięcie macicy wraz z przydatkami). Macica była zmieniona chorobowo, stwierdzono ropomacicze i zwyrodnienie, jajniki były bez zmian. Guz ważył prawie 2 kg, czekamy na wynik histopatologii.
Sunia czuje się dobrze, w końcu nic jej nie przeszkadza i może się sprawnie poruszać. Jest radosna, chętnie bawi się, ma apetyt.
Gdyby została w budzie - w stodole, właścicielka nadal po powrocie z pracy codziennie zaglądałaby czy "...może aby dziś nie zdechła...". Figa ma nowe życie. Dzięki szybkiej i fachowej pomocy weterynaryjnej miejmy nadzieję kilka lat radości jeszcze przed nią.
Figa czuje się bardzo dobrze, jest radosną sunieczką pełną życia. Po usunięciu guza, gdy nic już jej nie przeszkadza, może się sprawnie poruszać i wygodnie położyć.
Rana pooperacyjna goi się prawidłowo, jest czysta i sucha, szwy zostały już zdjęte. Figa nie musi więc już nosić kubraczka.
Sunieczka ma apetyt, z wielkim smakiem zjada każdą porcję, jaką dostanie.
Figa czuje się dobrze i jak każdy bokser, uwielbia wylegiwać się na kanapach i łóżkach. W końcu, po latach ma taką możliwość i korzysta ze swoich przywilejów. Jak większość psów, doskonale odnalazła się w nowych warunkach. Budę ze słomą zamieniła na miękką kanapę a szopę na ciepłe mieszkanie. Nie ma już ciążącego, sprawiającego ogromny dyskomfort i ból guza, może więc do woli brykać i skakać.
Figa czuje się rewelacyjnie. Rana pooperacyjna zagoiła się bardzo ładnie i po guzie pozostała tylko kreseczka. Patrząc na Figę aż trudno uwierzyć, że jej "właściciele" przekreślili ją i nie szukali dla niej pomocy i ratunku. Aż trudno uwierzyć, że jakiś "lekarz" uznał, że guz jest nieoperacyjny i że sunia nie rokuje.
Nic więcej pisać nie będziemy, każde słowo jest zbędne, bo filmik doskonale pokazuje, jak radosna, szczęśliwa i pełna życia jest Figa. Bokserka bryka i wygłupia się ze spotkanym na spacerze buldożkiem. Czy tak zachowuje się pies, który jak twierdzili "właściciele" miał lada moment odejść i którego zabronili nam leczyć i operować?
FILM:
https://www.youtube.com/watch?v=Lq5Wi5ybczg
Figa przeszła zabieg usunięcia drugiej listwy mlecznej. Operacja przebiegła bez problemów w obecności anestezjologa. Bokserka wybudziła się prawidłowo.
Figa ma się doskonale. Obie operacje a co za tym idzie znieczulenia, przeszła bez najmniejszych komplikacji. Przy drugiej operacji została usunięta również zmiana na oku sunieczki.