22.09.2010
Dolby trafił do schroniska w piątek, został odebrany pijanemu mężczyźnie przez Straż Miejską. Musi zostać w schronisku jeszcze dwa tygodnie. Pies został zaszczepiony.
Relacja wolontariuszy:
"Gdy pracownik schroniska wszedł po niego do boksu trząsł się strasznie i nie miał ochoty wychodzić. Jak wyszedł na zewnątrz, mimo pełnej miski z wodą w boksie, zaczął pić, jakby za chwilę miał mu ją ktoś zabrać.
Jest strasznie wychudzony, boi się każdego gestu w jego stronę. Wygląda na młodziutkiego, mimo wychudzenia, zdrowego bokserka, który jak tylko podało mu się dłoń do zabawy, zaczął się nieśmiało bawić.
Delikatnie kuleje na tylną łapkę z powodu stanu zapalnego pomiędzy poduszkami stopy. Jak tylko to zauważyliśmy obejrzał go weterynarz.
Widać, że potrzebuje towarzystwa człowieka i miski, która nie będzie pusta."
Dolby trafił w dniu wczorajszym pod opiekę Fundacji i przebywa obecnie w domu tymczasowym u naszych wolontariuszy Oli i Michała.
Bokser pojechał od razu do lecznicy weterynaryjnej z powodu silnej biegunki, kaszlu i wycieku z nosa.
Relacja opiekunów:
" Dolby opuścił wczoraj schronisko, był trochę przestraszony, ale dzisiaj jest już zdecydowanie lepiej, jest bardzo energicznym boksiem, kocha zabawy- od razu widać, że jest młodziutkim psiakiem. Niestety jest przeziębiony, ma kaszel, wyciek z nosa i biegunkę. Dostaje zastrzyki, jest już o wiele lepiej niż wczoraj. Na smyczy chodzi ładnie, psy i koty ignoruje. Boi się podniesionej ręki, wtedy się kuli i wchodzi pod stół. Od razu go przytulamy i już wie, że nie zrobił nic złego. Na pewno minie trochę czasu, aż zapomni o krzywdach, jakie go w życiu spotkały."
Kilka dni temu dostaliśmy relację od opiekunki z domu tymczasowego Dolbiego:
" Dolby dzisiaj do nas dojechał. Bardzo szybko się zaaklimatyzował, nie bał się i był pełen energii.Poznał najmłodszego domownika- naszego 5 letniego synka, którego z miejsca wycałował i uściskał całym swym boksiowym serduszkiem. Dolby jest cudnym psiakiem, tylko chudziutki jest przeokropnie, aż się serce kraja:( Myślę, że to kwestia czasu i troszkę go upasiemy, będzie wyglądał olśniewająco!!! Dolby dostał na przywitanie kosteczkę i piłeczkę piszcząca, której nie odstępuje na krok i tylko czeka na harce i zabawy.Kosteczkę już zdążył rozpracować na części pierwsze. Jutro jego wielki dzień, niestety będzie musiał zostać sam w domku na dość długo....Mamy dla niego jeżyka i nową większą kostkę na jutro, żeby się chłopak nie nudził. Byliśmy na spacerze, który skończył się wizytą u weterynarza. Psiak dostał 3 zastrzyki, ponieważ jest przeziębiony i ma stan podgorączkowy, troszkę cieknie mu z noska, kaszlu nie zanotowałam:) Będzie trzeba wyregulować przewód pokarmowy, żeby biegunka ustała i z tego względu chłopak jedzie na kleiku i kiślu ( zalecenie weterynarza)Jak przejdzie przeziębienie , zrobimy serię szczepień i może uda się pod koniec października Dolbyego wykastrować.Teraz psinka grzecznie leży na swojej podusi i wtula nosek w kocyk, troszkę się dzisiaj zmęczył podrożą z Bydgoszczy do Łodzi:) Usposobienie ma łagodne, jest młody, więc będziemy ustalać zasady jakie będą obowiązywać w " naszym stadzie" Widać,że za jedzenie odda dużo, tylko patrzy tymi ślepiami żeby mu coś dać, choćby mały okruszek. Mam nadzieję, ze wszystko się uda, jutro wielki dzień pt " Dolby sam w domu"."
Dolby bardzo się zżył z opiekunami z domu tymczasowego, a opiekunowie juz nie wyobrażają sobie, że mieliby Dolbiego oddać do adopcji, podjęli więc decyzje, że bokser zostanie u nich na zawsze!
Dostaliśmy nową relację i zdjęcia z domu Dolbiego / Szury:
" Witam, kilka słów o naszym boksiu;-)
Zacznę od tego, iż niebawem bo już w październiku minie rok odkąd Szura przebył długą drogę z Bydgoszczy i u nas zamieszkał;-)
Nie wyobrażamy sobie, żeby mogło go z nami nie być. Jak każdy bokser, wkradł się do naszych serc i już w nich pozostanie na zawsze. Jest psiakiem idealnym i do tego strasznym śpiochem, ale niech to nikogo nie zmyli - ma niezliczone pokłady energii. Kiedy to piszę, Szuras już śpi...oczywiście na łóżku z najlmłodszym domownikiem, naszym synkiem, któremu nie da zrobić krzywdy bo pokochał go swym całym boksiowym serduchem.Czasem aż trudno nam uwierzyć, że mamy tak fantastycznego psa, za co bardzo dziękujemy Fundacji;-) Na koniec dodaje aktualne zdjęcia naszego faflaka i polecam wszystkim niezdecydowanym. Boksery to przecudna rasa, to osobowość, boksery to wieczne dzieci, dlatego tak świetnie dogadują się z naszymi maluchami."
Dostaliśmy relację z domu Szury, który jakiś czas temu wyjechał ze swoją rodziną do Anglii.
Relacja Marty, naszej wolontariuszki:
"Upłynęło dużo czasu od naszej ostatniej relacji. Wiele się zmieniło. Adoptowany Szura, zmienił razem z nami miejsce zamieszkania. Już teraz śmiało mogę powiedzieć, że jeśli kochasz swojego psa, i jesteś odpowiedzialny, to nie ma rzeczy niemożliwych. Wyjazd za granicę nie musi i NIE POWINIEN oznaczać rozstania z czworonożnym przyjacielem. W naszym przypadku, tak się nie stało. Cała nasza rodzina wraz z dwoma psami opuściła Polskę RAZEM. Dlatego nie do końca potrafię zrozumieć ogłoszeń typu...wyjeżdżamy za granicę, musimy oddać naszego ukochanego psa....bla bla bla....Jak się chce, to można wszystko pogodzić ;-) Adaptacja psiaków w nowym miejscu nie była trudna. Dla nich bowiem, najważniejsze jest to, aby być blisko nas. Nie ważne gdzie, na jakim kontynencie, może to być nawet w kosmosie;-) Ważne, że są z nami, bo tylko wtedy są szczęśliwe. Zarówno One jak i MY ;-) Od adopcji Szury minie za chwilę 6 lat. Nigdy nam nie chorował, nigdy nie miał problemów ze zdrowiem. Niestety, szczęście często jest jak bańka mydlana.....Nasza Bańka zaczęła powoli pękać. W kwietniu br. Szura zakasłał kilka razy. Od razu zwróciło to naszą uwagę. Wiedzieliśmy, czuliśmy, że to nie jest zwykły kaszel. katar czy przeziębienie. Wizyta u weterynarza, badania, prześwietlenia.Diagnoza.....jakieś zmiany widoczne na płucach,prawdopodobnie rak. Dla nas to był SZOK! Nie było wcześniej żadnych objawów! Decyzja, kolejne badania aby mieć pewność na 100 %. Robimy tomografię. Wcześniejsza diagnoza potwierdziła się. Rak płuc....cichy zabójca, który często nie daje objawów na czas.... Na tą chwilę przerzutów na inne narządy nie ma. Niestety Szura w przeciągu miesiąca schudł znacznie. Ważył 35kg, a teraz 27/28kg. Zmiana jest bardzo widoczna. Pocieszamy sie tym, że cały czas ma apetyt, bawi się piłką, biega na spacerach, nie jest apatyczny. Oczywiście ma gorsze dni...a my wtedy mamy ciarki na całym ciele. Jest naszym oczkiem w głowie. Dostaje leki p/bólowe, sterydy. Dawkę sterydów nawet ma zmniejszoną, ponieważ nie kaszle, więc nie ma sensu zatruwać jego organizmu większą dawką. Dodatkowo zmieniliśmy mu dietę, surowe warzywa i mięso plus normalna karma. Witamina B17, antyoksydanty, pestki moreli. Cieszymy się każdym dniem. Nie wiemy ile czasu mu zostało. Są chwile, że ciężej oddycha ale zaraz mu przechodzi. Szura ma na to swój patent, łazi z piłką w pysku i w ten sposób, lżej mu się oddycha. Ma gorsze i lepsze dni ale cały czas ma apetyt i reakcja na hasło Kiełbaska,Ciasteczko, Lodóweczka, jest niezmienna i wywołuje u niego to samo zainteresowanie i kręcenie pupcią, co Bardzo Nas Cieszy! Nie wyobrażamy sobie aby mogło go zabraknąć. Dodam, że nie było nam łatwo za granicą zdiagnozować chorobę. Koszta są tutaj kolosalne w porównaniu z Polską. Na dodatek lekarze, podali leki i tyle....nawet nie pokusili się o dodatkowe witaminy czy zmianę diety. Wiadomym jest, że przy takiej chorobie i lekach, organizm wyniszcza się bardzo szybko. Przede wszystkim tkanka mięśniowa zanika, pies chudnie, a rak zjada go od środka. Mieliśmy nawet plan aby przyjechać do Polski na rezonans. Po pierwszej diagnozie, wszystkie wyniki badań wysłaliśmy właśnie do Fundacji z prośbą o konsultację....Nie musieliśmy się prosić, nie musieliśmy długo czekać Odpowiedź i reakcja była ze strony Fundacji natychmiastowa. Wszystkie badania, zdjęcia, zostały skonsultowane z kilkoma lekarzami weterynarii w Polsce w przeciągu dwóch dni. Chcieliśmy nawet przyjechać do Warszawy na badania, na rezonans, na popłuczyny z płuc na WSZYSTKO co się da, na wszystko co pomogłoby w 100% diagnozie. I tutaj znów się nie zawiedliśmy. Prezes Fundacji Germaine, gotowa była wszystko załatwić. Tak, że jakbyśmy przyjechali to wszystkie wizyty byłyby już umówione, gotowe na czas. Chciałabym bardzo serdecznie PODZIĘKOWAĆ FUNDACJI za wsparcie, dobre słowo, za POMOC .Wiem, że zawsze możemy na nich liczyć. Będziemy walczyć o naszego psa do końca, tak jak fundacja walczy o lepszy byt dla swoich podopiecznych.Tymczasem, przesyłamy zdjęcia Szury i jego młodszej koleżanki Korby ;-)