• tel+48 798 180 888
  • mailkontakt@sosbokserom.pl
  • telul. Mrówcza 77a, 04-857 Warszawa

KASZUB

  • Wiek: 7-9
  • Miejsce pobytu: DT Warszawa
  • Umaszczenie: Żółte
  • Stosunek do dzieci: Przyjazny
  • Pod opieką: Fundacja
  • Płeć: Pies
  • Status: Za Tęczowym Mostem
  • Wspieraj naszych
    podopiecznych w łatwy sposób

  • paypal
  • ratujemy zwierzaki

01 02 2015

Relacje

30 Lis -0001

01.02.2015

Kolejny porzucony bokser, prawdopodobnie wyrzucony z auta od kilku dni błąkał się w tym samym miejscu. Zwykle stał lub siedział i rozglądał się, jakby na kogoś czekał, jakby spodziewał się, że nadjedzie auto i zabierze go z miejsca, w którym go zostawiono. Kaszub miał szczęście, bo akurat przejeżdżali tamtędy Asia i Paweł, miłośnicy rasy. Nie zastanawiali się ani przez moment, przywołali psa i zabrali do domu. Piękna postawa, bardzo dziękujemy Asi i Pawłowi za człowieczeństwo tak rzadkie w dzisiejszych czasach znieczulicy i braku empatii. Asia i Paweł zabrali boksera do lekarza, otoczyli opieką i pomocą.

Relacja tymczasowych opiekunów:

"Dzień dobry

w załączniku przesyłam zdjęcia Kaszuba. Byliśmy u weterynarza. Pies nie ma temperatury, jest w dobrym stanie. Został odrobaczony i odkleszczony. Ma małe ślady po pogryzieniach, ale to podobno po jego wyprawie w celach matrymonialnych. Weterynarz ocenił go na ok. 8 lat. Starszy pies, ale bardzo wesoły, ma bardzo przyjacielskie usposobienie. Chętniej się przytula do ludzi niż do suczki rezydentki u moich rodziców, z którą woli nie utrzymywać relacji towarzyskich. Nie warczy na nią, nic się nie dzieje, po prostu nie jest nią zainteresowany i woli zdecydowanie kontakt z ludźmi. My nie mamy możliwości, żeby go zatrzymać chociaż żałujemy bo psiut fajny, my zawsze mieliśmy boksery, ale w tym momencie nawet zorganizowanie opieki na kilka tygodni jest dużą trudnością i angażuje kilka osób, które nie są z tego powodu szczęśliwe."
08.02.2015
W piątek Kaszub przeszedł pod naszą opiekę, otrzymał imię Brunuś i zamieszkał w domu tymczasowym u Pani Małgosi w Warszawie.
Relacja z domu tymczasowego:
"Witam,
Chcieliśmy napisać parę słów z pobytu Kaszuba vela Bruna u nas w domku. Przyjechał z opiekunką dość późnym wieczorem w piątek, samo zapoznanie z naszą boksi Orianką, nie wypadło najlepiej, On był bardzo zdenerwowany natomiast Ori jak to Ori o tym w następnym opowiadaniu.:) Brunuś po wejściu do domku był bardzo spokojny, z pełną ciekawością w tych swoich ślepkach przeszedł się po pokojach i ostatecznie zdecydował się na pokój mojej młodszej córki Emilki, tam je i śpi w nocy, bo w ciągu dnia ma posłanko w przedpokoju i kocyk koło stołu aby być blisko nas. Nie wchodzi na naszej Oriany fotel, bo to Oriany Fotel i już:) Ten nasz nowy lokator to bardzo stateczny jegomość, zdystansowany do świata, delikatnie obchodzący się z człowiekiem i rozumiejący co się do niego mówi. W swoim dotychczasowych życiu, myślę że wiódł spokojne życie w którym nie występowały zwroty akcji czy jakieś burzliwe wydarzenia, poza tym ostatnim, gdzie ten zwany na całe życie postanowił zmienić życie innego stworzenia. Ma łagodne usposobienie, czarujący uśmiech i bardzo jest delikatny. Kobiety uwielbiają takich facetów. No to mamy szczęście, my mamy kobietę z charakterrrrkiem która, na urok Brunona po 2 dniach zaczął działać, odpuszcza choć jeszcze mamy dużo do zrobienia z naszą sunią. Ona jest zazdrosna. Cudownie, że Brunuś wykazuje duże zrozumienie dla jej zachowania. Cała nasza rodzinka uwielbia spacery, dlatego razem z psami przemierzamy nasze urokliwe osiedle. Brunek zapoznaje się z tubylcami, z pewną dozą nieśmiałości, nie jest specjalnie zainteresowany, lubi spokój i po rutynowym cześć idzie dalej. Ma apetyty, dobrze śpi i jest bardzo ciekawy świata. Mojego męża nie odstępuje na krok, prawdziwy mężczyzna, pewnie w swoim poprzednim życiu to mężczyzna był obok niego. No nic, teraz, przed nami cały tydzień. Ja będę w pracy, dziewczyny przy swoich zajęciach raz w domu raz poza domem, i tak naprawdę, mąż zostanie sam na posterunku przez większość dnia. Ciekawe jak im pójdzie. Pewnie super, bo Brunuś to szczęście na 4 łapkach z sercem do kochania i rozumna główką. Nasza Orianka nauczy się spokoju od niego. Ogniwo zapalne którym jestem ja, zostanie wyeliminowane na 8 godzin i zazdrośnica odpuści. Brunuś jest i tak poza jej zachowaniem. Mówi tak tak, i odchodzi i w ten sposób kończy dyskusje z Orianą.
Pozdrawiamy serdecznie Małgosia, Marcin, Wera, Ema oraz Oriana i Bruno tzn Bokserkowa Rodzina"


16.02.2015
Kaszub nazywany w domu tymczasowym Brunek był w lecznicy. Wykonaliśmy badania krwi - morfologię i biochemię, zachipowaliśmy przystojniaka i ustaliliśmy dalszy plan postępowania lekarsko weterynaryjnego. Kilka dni wcześniej opiekunowie zaszczepili boksera przeciwko wściekliźnie i założyli książeczkę zdrowia.
Kaszub doskonale odnalazł się w domu tymczasowym, po kilku dniach zaakceptowała go sunia rezydentka i teraz psiaki są nierozłączne, chodzą na spacer pysk w pysk, w aucie dzielą tylną kanapę dając radość i zadowolenie opiekunom, którzy mówią o Brunku synuś :)


27.02.2015
Żyjemy w Państwie prawa i wciąż to podkreślamy a mimo wszystko porządek nie jest zachowany. Mamy przepisy, których należy przestrzegać. Mamy prawa i obowiązki. Mamy to, co jest potrzebne, tylko czasem nie mamy rozumu, więc nie możemy korzystać z przywilejów (bo nie chcemy ponosić odpowiedzialności). To takie ludzkie... Bo człowiek przecież może się mylić, może popełniać błędy. Takie podejście buduje ten świat. Świat w którym co chwilę pada pytanie "Dlaczego?" i "Jak to możliwe?". My musimy działać inaczej. Musimy przestrzegać praw, wyciągać konsekwencje i nie zwalać wszystkiego na "ludzką niewiedzę"/"pomyłkę"/"niedomówienie".

Prawo, które dotyczy nas ma w sobie zawarte słowo "KWARANTANNA". Jest to odgórnie ustalony czas (w przypadku psów 14 dni), jaki pies musi spędzić w schronisku zanim go przejmiemy. Jest to 2-tygodniowa szansa dla właściciela (przez ten czas opiekun, któremu pies z różnych przyczyn zaginął może go odebrać, ale najpierw musi UDOWODNIĆ, że to jego zwierzę i, że on o niego dba tak jak należy). Kiedy pod nasze skrzydła trafia pies i nagle znajduje się jego opiekun, to musi on również w pierwszej kolejności dać nam dowód tego, że faktycznie sprawował opiekę nad tym psem (do wglądu musimy dostać zdjęcia, dokumenty, książeczkę zdrowia psa, zaświadczenia o szczepieniu itp.) i że są faktycznymi właścicielami. Kiedy już wiemy, że rozmawiamy z kimś, kto z naszym podopiecznym spędził kawałek życia, rozpoczynamy zwyczajną procedurę. Tak, taką samą jaką przechodzą potencjalne domy adopcyjne (3 kroki - rozmowa, ankieta, wizyta - na zasadzie, że na kolejny pułap wchodzimy w przypadku, jeśli poprzedni etap potencjalny dom przeszedł poprawnie). Dlaczego to robimy? Bo musimy mieć pewność, że ten konkretny człowiek/ta konkretna rodzina zapewni psu wszystko co trzeba - sprawdzamy więc podejście do ważnych kwestii, wiedzę na temat rasy/chorób/preferencji/karmienia/potrzeb/bezdomności, warunki w jakich miałby żyć pies i ogólny stosunek do tak delikatnej istotki. Nie ma tu uchyleń, nie ma ustępstw. Do każdego "przypadku" podchodzimy tak samo - chłodno, bez emocji, żeby mieć pewność. 

Dlaczego o tym piszemy? Bo o Kaszuba toczy się wojna. Mieliśmy nie wywlekać spraw publicznie (bo nigdy tego nie robimy) ale ponieważ zaczęły się podchody to czujemy się w obowiązku. Od początku więc... Kaszuba ogłosiliśmy 1 lutego (wtedy dostaliśmy zgłoszenie od osób, które go znalazły i poprosiły o pomoc, ogłoszenie, znalezienie domu, przejęcie opieki), 6 lutego przeszedł pod naszą opiekę, wg obliczeń i informacji zebranych wynika, że "bezdomny" był od co najmniej 26 stycznia co oznacza, że od momentu zaginięcia okres kwarantanny mija 9 lutego. Jeśli jednak bardzo pójdziemy na rękę to od momentu ogłoszenia mija on 14 lutego. Umowne (prawnie) 14 dni i ani dnia więcej. 16 lutego dostaliśmy jednak maila. Maila od teoretycznych byłych opiekunów, którym Kaszub uciekł. Odezwali się, więc mieli prawo wiedzieć, co z teoretycznie ich psem. Poprosiliśmy więc o udowodnienie tego, że są tymi, za których się podają (bo w przypadku ogłoszonych psów dostajemy kilka telefonów od teoretycznych opiekunów - każdy inny). Zostaliśmy wyśmiani. Nie będziemy cytować bo szkoda słów. Zaczęły się jednak maile i telefony, które otworzyły nam oczy na tyle, że szanowni państwo zamknęli sobie drogę do odzyskania psa. Nie przeszli procedury. Dlaczego? A czy można dać/oddać psa ludziom którzy mówią: "...Otóż nasz pies nigdy nie był psem trzymanym na uwięzi, wobec czego miał możliwość opuszczenia domu z czego skrzętnie korzystał...", "...Zanim jednak nam zaginął, sądząc po jego zachowaniu doskonale wiedzieliśmy, że właśnie rozpoczął wyprawy matrymonialne i co roku zdarzało się, iż wracał po kilku dniach. Tym razem jednak tak nie było,gdyż nie miał takiej możliwości...", takie mailowe rewelacje zostały wzbogacone telefonicznymi tłumaczeniami: "pies poszedł się CIEPAĆ, to normalne, jest samcem (ma potrzeby)" i "no jak to... poszedł NA SUKI". Żeby tego było mało, 21.02 o 20:15 dostaliśmy wreszcie (łaskawie) maila z teoretyczną książeczką, teoretycznym zaświadczeniem o szczepieniu (bez numeru serii szczepionki) i 5 zdjęć na krzyż. Fajnie. Chcieliśmy, to mamy. Ok, tylko że nam zależało na treściach zapisanych w tym ważnym psim dokumencie. No i mamy czarno na białym - Kaszub w całym swoim 12-letnim życiu (data urodzenia w książeczce 2003 rok) szczepiony był zaledwie 4 razy (a powinien być szczepiony co roku) - pierwszy raz w 2005 roku, później w 2006, 2007 i 2014. Co oznacza, że 7 lat szczepiony nie był a pierwsze szczepienie p/wściekliźnie (które powinno być wykonane między 2 a 5 msc życia) było wykonane gdy miał 2 lata. Kaszub mieszkał w leśniczówce a więc bardzo bliskim sąsiedztwie dzikich zwierząt i tym bardziej narażony był na kontakt z dzikimi, chorymi zwierzętami, na wściekliznę chorują lisy, wiewiórki, nietoperze a nawet jeże. Brak szczepień ochronnych jest w tym przypadku świadomym narażaniem psa. Dołączmy do tego notoryczne ucieczki na które właściciele przymykali oko bo "to samiec, ma potrzeby" i "tu na wsi tak się żyje". Książeczka znów dowodem nie jest, bo nie ma w niej podstawowych informacji. Nawet dane właściciela nie są uzupełnione (samo nazwisko widnieje), a wpisy pozwalają przypuszczać, że są podrobione (no chyba, że to normalne, że jeden wpis to 2 charaktery pisma i 3 kolory długopisu). Ten ważny dokument nie zawiera informacji na temat odrobaczeń i szczepień p/wirusówkom (jest więc nie tylko narażony na choroby ale i te choroby przenosi).  

Reasumując: Mamy odebrać psa z domu tymczasowego (gdzie DS to tylko kwestia podpisania umowy), w którym teraz jest bezpieczny, szczęśliwy, ma rodzinę od której nie musi uciekać, ma opiekę weterynaryjną, szczepienia, odpowiednią karmę i dać go do ludzi, którzy nie zapewnili mu należytej opieki? Dać go do ludzi, którzy mają gdzieś bezpieczeństwo i szczerzenie się chorób i bezdomności? Do ludzi, którzy tak bardzo chcieli odzyskać psa, że przypomnieli sobie o nim prawie po miesiącu? Do ludzi, którzy na wysłanie dowodów potrzebują prawie tygodnia? Do ludzi, którzy nie wrzucili do sieci ani jednego ogłoszenia, że zaginął im pies? Do ludzi, których pies notorycznie uciekał i nie zaopatrzyli go nawet w chipa, adresatkę, lyssetkę, dzięki którym moglibyśmy ich odnaleźć? Do ludzi, którzy rok rocznie narażali Kaszuba na śmierć pod kołami, na odstrzelenie przez leśniczych, na złapanie się we wnyki, zastawione w lesie?

Jeszcze jedno do szybkiej refleksji - Jeśli Kaszub "na suki chodził" (jak to właściciele nam pięknie wytłumaczyli) od 11 lat (bo pierwszy rok wykluczmy z racji małych potrzeb) to ile sunieczek spotkał na swojej drodze? Ile szczeniaków rodzi średnio jedna sunia? Ile uroczych, bezdomnych dzieciaczków ma Kaszub? - Może to powód do dumy dla szanownych "Dziadków"?

Kolejna refleksja - na co narażony jest pies, który się błąka? Pies bez szczepień? Pies bez zabezpieczenia? Co z prawem (faktyczny zapis) mówiącym o tym, że może zostać on zestrzelony przez myśliwego? Pozostawimy Was z myślami.

+ W dwóch słowach wieści z DT Kaszuba: "Chłopaczek ma się świetnie. Rozkochał w sobie wszystkich bez wyjątku. Jest szczęśliwy a widok leżącego go "kołami do góry" to codzienność.W załączeniu zdjęcia naszych dzieci. Ogólnie jest super. Bruno rozkręca się. Jak widać każdy z bokserków ma swój kącik na kanapie. Jest wspaniale, mieć takie kochane psiaki. Są szczęśliwe a my wraz z nimi."