• tel+48 798 180 888
  • mailkontakt@sosbokserom.pl
  • telul. Mrówcza 77a, 04-857 Warszawa

OLUŚ

  • Wspieraj naszych
    podopiecznych w łatwy sposób

  • paypal
  • ratujemy zwierzaki

16 12 2011

Relacje

30 Lis -0001

16.12.2011

Oluś ma około 4 latek, został przywieziony do schroniska z interwencji w dniu 23 października.  To bardzo miły, przyjazny, i spokojny bokser, nie zauważono w nim żadnej agresji w stosunku do innych psów.

Relacja wiolontariusza:

"U Olusia stwierdzono skórne obtarcia na szyi, a w niektórych miejscach plackowaty brak sierści, powstałe najprawdopodobniej wskutek łańcucha. Nie toleruje kaszy, którą dostaje w schronisku, więc dostaje suchą karmę i w związku z tym z jelitami wszystko w porządku."

Szukamy dla Olusia domku, aby święta mógł spędzić bezpieczny i sczęśliwy...

01.01.2012

Kilka dni temu Oluś zamieszkał w nowym domu w Gdańsku. Nowa Rodzina jest zachwycona bokserem. Oluś nie odstępuje na krok synka opiekunów, bokser jest tam, gdzie dziecko. Oluś w tym tygodniu wybiera się do weterynarza, opiekunowie podejrzewają, że jest głuchy. Czekamy na zdjęcia
szczęśliwego boksera. Bardzo dziękujemy naszemu wolontariuszowi Przemkowi i jego żonie za zaangażowanie w adopcję i transport Olusia.

16.01.2012

Dostaliśmy relację z nowego domu Olusia:

"Witam.
Niestety nie mam możliwości wysłania zdjęć. Jak tylko będę mogła dodam parę fotek.
Olusia przechrzciliśmy na Lu ponieważ mamy synka Olviera i wołamy do niego Oluś. Byłoby bardzo ciekawie, gdyby na Oluś przybiegał nasz cielak boksiu i syn :) Łatwiej było zmienić imię boksiowi, który i tak nie reagował na to imię niż dziecku :)
Nasz Lu to największy leniuch jakiego znam. Budzi się tylko 3 do 5 razy na dobę, a właściwie my go budzimy, by wyciągnąć go na spacer. Cały czas musi jeść tylko suchą karmę, inaczej ma biegunkę i wymiotuje. Szkoda bo chudziutki cały czas, a chrupkami ciężko utuczyć psiaka. Lu zaczął już bronić swego domu. Myśleliśmy, że jest głuchoniemy, ale dwa dni temu okazało się, że nasz Lu potrafi szczekać :) Szkoda tylko, że zaszczekał, gdy to my pukaliśmy do drzwi :) Cielak jest największym pieszczochem na świecie. Kocha wszystkich i wszystko. Nigdy nie widziałam tak przyjaźnie nastawionego psa. Kocha nawet koty :)Najlepiej mu na naszej mini sofie w salonie, na której jak się rozłoży nie ma miejsca już dla nikogo innego. Na spacerach jest świetny, grzecznie chodzi przy nodze. Już pierwszego dnia pokazał kto rządzi na naszej dzielnicy obsikując wszystkie płoty, drzewa, a nawet źdźbła trawy :)Zadomowił się tu na dobre. Cieszymy się, ze zamiast w Słupskim schronisku jest z nami. W środę idziemy z nim do weterynarza. Damy znać czy wszystko z nim ok.
Pozdrawiamy
Viktoria, Tomek, Patryk i Oli"

03.10.2012

Dostaliśmy smutną wiadomość od opiekunów Olusia / Lu, bokser przeszedł za TM.

"Witam serdecznie.
Jak pisałam poprzednio Oluś został przechrzczony na LU ze względu na to, że mój młodszy synek to Oluś.
Podczas wizyty u weterynarza dowiedzieliśmy się smutnych i strasznych rzeczy. Lu był katowany, bity, kopany, głodzony. Świadczyły o tym liczne blizny na ciele oraz wybita większa cześć zębów z prawej strony szczęki. Lu był ślepy na jedno oko całkowicie, na drugie prawie nie widział, miał utratę słuchu na 90%, miał też bardzo słaby węch i był dużo starszy niż twierdzono w schronisku. Lu miał 8 lat i mocno zaawansowanego raka. Ze względu na chorobę trudno było mu przybrać na wadze, nie mógł też nic więcej spożywać jak tylko suchą karmę z kurczaka.
Piszę o Lu w trybie przeszłym, ponieważ Lu zmarł na moich rękach w sobotę 22 września 2012 roku o 23.45. Długo zabierałam się do pisania tego maila, bo wciąż nie mogę się z tego otrząsnąć  a pisząc teraz wciąż targają mną mocne emocje. Weterynarz oznajmił nam, że tak na prawdę niewiele możemy zrobić dla Lu w kwestii leczenia, ale przez ostatnie miesiące życia możemy zapewnić mu spokój, poczucie bezpieczeństwa i miłość, którą z całą pewnością zaznał w naszej rodzinie. Lu był wspaniałym cielakiem, spokojnym, radosnym i bardzo ufnym wobec ludzi pomimo tego co go ze strony ludzi spotkało. Radośnie witał wszystkich machając swoim kikutkiem tak mocno, że cały kuper latał na boki i czasem się przez to potykał. Budził nas w nocy, gdy nasz autystyczny Oluś wołał nas, a go nie słyszeliśmy. Czujny Lu przybiegał do nas i nas budził szturchając pyskiem i szczekał tak długo, aż za nim poszliśmy do pokoju synka. Spał całe dnie i noce, był bardzo leniwy, siła trzeba było wyciągać go na spacer. Uwielbiał jak rzucaliśmy mu piłkę, a że był ślepy i nie miał węchu nigdy nie mógł jej znaleźć. Opiekował się naszymi dziećmi, które uwielbiały go. Był kochany, rozpieszczany i obdarzany miłością i szacunkiem. W ostatnim okresie przybrał 5 kg, co bardzo mnie ucieszyło. Myślałam  że nie jest tak źle, ale Lu miał liczne przerzuty, zaatakowany układ trawienny i nie było można już go operować  Ostatnio guzy pokryły już wiele miejsca na jego ciele. Nie chciał odejść w domu, wyszedł na ogród. Zobaczyliśmy, że to koniec i przynieśliśmy go do domu. Nie chcieliśmy, żeby umierał w samotności, na dworze jak jakiś przybłęda. Śmierć miał lekką. Przestał oddychać i stanęło mu serce. Wszyscy bardzo to przeżyliśmy. Lu został pochowany w naszym ogrodzie wbrew obowiązującym przepisom. Nie chciałam, żeby został wyrzucony do śmieci, spalony czy jak to się okrutnie nazywa zutylizowany. Wszystkie nasze ukochane zwierzęta są pochowane w naszym ogrodzie i mają swoje groby. Lu także.
Ludzie, którzy mają przez całe swoje życie jakieś zwierzęta wiedzą, że tylko raz w życiu zdarza się wśród nich jakaś wyjątkowa istota. Zapewne wiecie o czym piszę. Miałam wiele psów i kotów i mogę z całym przekonaniem stwierdzić  że Lu był taką wyjątkową istotą.
Kiedy dojdziemy do siebie po tej stracie, adoptujemy kolejnego "Lu", potrzebujemy jednak do tego czasu."