• tel+48 798 180 888
  • mailkontakt@sosbokserom.pl
  • telul. Mrówcza 77a, 04-857 Warszawa

MOLINA

  • Wspieraj naszych
    podopiecznych w łatwy sposób

  • paypal
  • ratujemy zwierzaki

11 02 2012

Relacje

30 Lis -0001

11.02.2012

Molina została przywieziona do schroniska przez straż miejską z obrożą na szyi i smyczą. Ciągle wypatruje swojego właściciela. Jest bardzo smutna, a ożywia się gdy podchodzi do niej człowiek. Ma około 3 lat jest przyjaźnie nastawiona do ludzi i bardzo tęskni za przytulaniem i miłością ze strony człowieka. Bokserka czeka na dobry kochający dom. Do adopcji będzie gotowa 21.02.2012 po okresie kwarantanny.

27.02.2012

Molina nadal czeka w schronisku, czeka na prawdziwy dom...

"Cześć! nazywam się Molina. Jeszcze niedawno mieszkałam w domu i miałam swoich ludzi do kochania. Od trzech tygodni mieszkam w.... No właśnie, gdzie ja właściwie mieszkam ? Ludzie na to mówią schronisko, a dla mnie jest to mała pusta cela, do której  ktoś zajrzy da mi jeść i nawet przytuli. A potem, potem znów siedzę i czekam aż ktoś do mnie zajrzy. Nie ma tu zabawek, a nawet miejsca na fajną zabawę, ale z kim tu się bawić jak ciągle jestem sama? Ostatnio zagląda do mnie jedna pani. I wiecie, że mnie zabiera na spacer? Ciągle mi powtarza: Molina powoli i nie sikaj w biegu przecież mamy czas. A ja naprawdę nie mogę tracić czasu na swoje potrzeby, bo chcę troszkę pobiegać i pogryźć patyczki. Przecież nie wiem, kiedy ta pani przyjdzie jeszcze raz i czy w ogóle przyjdzie, żeby zabrać mnie na spacer. Cały czas powtarza też: Molina nie ciągnij. Na koniec w tej małej celi dostaję smakołyk, ach jaki dobry...I wtedy wiem, że znów muszę czekać i czekać na tą panią. Ta pani wychodzi i płacze powtarzając: gdybym mogła Cię zabrać, ale nie mogę.Wtedy ja zostaję sama i jest mi tak smutno, czekam i czekam, a jak wtedy marzę...Tak marzę, że któregoś dnia zaświeci słońce, a wraz z tym blaskiem wchodzi moja pani, ale inna, nie ta ze spacerów, bo sama mówiła, że nie może mnie zabrać. Ta pani uśmiecha się do mnie, przytula i mówi: Molina idziemy do domu, już nigdy nie będziesz musiała być sama, teraz będziemy zawsze razem. Czy moje marzenia są aż takie wygórowane, czy one kiedyś się spełnią ? Czekam i czekam czy mnie ktoś jeszcze pokocha ? Czy ja naprawdę jestem taka brzydka i niedobra, że nie mogę już mieć swojego człowieka do kochania ? Obiecuje, że będę grzeczna i będę kochać całym swoim małym serduszkiem. Proszę pokochaj mnie..."

12.03.2012

Molina przeszła kilka dni temu pod opiekę naszej Fundacji, spędziła noc u Izy po czym zamieszkała w domu tymczasowym w Warszawie.

Relacja Moliny:
"Dziś postanowiłam do Was napisać, bo trochę się wydarzyło w moim życiu. Od  paru dni świeci słoneczko. Moja pani wolontariuszka przychodziła codziennie i razem szłyśmy na spacer. Na te spacery bardzo czekałam, a ten czas na spacerku tak szybko upływał na zabawie. Na koniec zawsze była nagroda. Żyłam tak prawie miesiąc od spaceru do spaceru, z nadzieją, że kiedyś się to zmieni. Wczoraj przyszła i wiecie co powiedziała ? Molina jutro jedziesz do domu tymczasowego. Nie wiem co to znaczy, ale dom to dom- pełna micha, spanie na łóżeczku i dużo miłości. No i dziś przyszła, wzięła mnie na krótki spacer, a potem wsiadłyśmy do samochodu.
Fajnie było w tym samochodzie- miękko, ciepło, mogłam się przytulić do pani i rozglądać co się dzieje wkoło. Tak zaczęła się moja nowa droga życia. Pojechałam do domu tymczasowego. Ale, ale nie tak od razu. Po drodze wpadłam na noc do Feli (koleżanka ze schronu) oraz Kajki. Wyczyściłam na dzień dobry miski-nieważne, że miały m.in. jedzenie dla szczeniaka, głodna byłam, 4 godziny jazdy samochodem, sami rozumiecie.
Nocka minęła szybko i spokojnie, spałam na kocyku, nawet do łóżka nie odważyłam się wprosić.
Rano śniadanko, już nie musiałam czyścic rezydentkom misek, dostałam własne jedzonko. Poznałam Fidela. Boże, jak fajnie oglądać świat nie zzzzzza krat. Popołudniu przyjechali po mnie opiekunowie z domu tymczasowego i ......................czekajcie na wieści od nich.
Przesyłam kilka fotek z wizyty u Felki i Kajki.
Pozdrawiam
Molina"

03.04.2012

Molina była w lecznicy na wizycie kontrolnej, pobrano jej krew, została odrobaczona, wykonano toaletę uszu.

Relacja z domu tymczasowego:

"Dzień dobry.
Minęły 3 tygodnie od kiedy Moli u nas mieszka. Psina coraz bardziej się socjalizuje. Nasz Gordon jest w niej zakochany. Moli początkowo powarkiwała, kiedy Gordi zachęcał do zabawy, ale teraz bawią się właściwie non-stop, przeciągają się sznurkiem, potrafią bawić się jedną piłką, a Moli jest bez przerwy wylizywana. Psy są wiecznie w ruchu, więc zdjęcia wychodzą ostre tylko, gdy odpoczywają na zielonej wyspie ;) Moli uczy się chodzić na smyczy, idzie nam coraz lepiej. Nie jest na razie spuszczana na spacerach, ponieważ atakuje inne psy w parku. Ale i to powoli się zmienia i granica kłapania zębami przesunęła się o kilka minut:) Wygląda na to, że sunia miała ograniczony kontakt z innymi psami wcześniej lub musiała z nimi rywalizować o jedzenie. Jednakże po tym jak super dogadują się z Gordonem widać, że agresja w stosunku do innych psów z czasem minie. Jest już kilka psów, z którymi może iść razem na spacerze. Moli bardzo ładnie aportuje patyki, oddaje je bez problemu. Zaopatrzyliśmy ją w tym celu w 15-metrową smycz :) Stan zdrowia suni jest dobry. Grzyb w uszach został wyleczony, skóra jest w porządku, badania krwi dobre. Moli musi tylko trochę przytyć. Na razie przybrała bardzo mało, więc dziś od weta dostaliśmy kolejną dawkę na odrobaczenie, ponieważ być może pierwsze było niewystarczające i stąd problem z przybieraniem na wadze. Moli bardzo ładnie się zmienia, domy tymczasowe naprawdę mogą zdziałać cuda. A dwa bawiące się w domu serdle są lepsze niż kablówka ;)
Pozdrawiamy, Ola+Michał+Gordon+Moli."

15.05.2012

Ola i Michał, opiekunowie z domu tymczasowego Moliny podjęli decyzję, że bokserka zostanie u nich na stałe. Czekamy na relację i zdjęcia.

 

02.09.2014

Dostaliśmy bardzo przykrą wiadomość z domu Moliny. Bokserka przeszła za Tęczowy Most:

"19 sierpnia odeszła od nas Molcia. Spędziła u nas blisko 2 i pół roku. Gdy braliśmy ją z SOS, wtedy jeszcze jako dom tymczasowy, była dzikuskiem. Nie potrafiła bawić się z innymi psami, rzucała się na sunie, ciągnęła na smyczy. W domu nie szukała kontaktu z człowiekiem, nie ładowała się na łóżko, co dla nas – opiekunów Gordiego (też SOS), mistrza kanapy i protokołu psiej dyplomacji – było nie lada zdziwieniem. Z czasem wszystko się zmieniło, może z wyjątkiem kontaktów z innymi suniami. Cóż, Molina nie przepadała za konkurencją.
Była naszą małą, kochaną boksią. Kiedy wiosną dowiedzieliśmy się, że pomimo wycięcia listwy mlecznej nowotwór nadal atakuje jej ciało, byliśmy przerażeni. Wkrótce okazało się, że nowotwór rozsiewa się w okolicach węzłów chłonnych, eliminując możliwość jakiejkolwiek interwencji chirurgicznej. Pozostało nam liczenie dni i spokój pomimo, iż serca krwawią…

Mamy nadzieję, że daliśmy jej wszystko co najlepsze. Molisiu, pozostaniesz na zawsze z nami. Śpij dobrze kochana."