Sterylizacja - temat do przemyśleń
Z dr Anną Czubek rozmawialiśmy na temat tych zabiegów oraz ich zalet i wad zasięgając jej opinii jako lekarki weterynarii, ale też jako właścicielki zwierząt. A także o tym, czy choć źdźbło prawdy tkwi w mitach, którym wiele osób daje wiarę.
Jakie jest Pani własne zdanie na temat kastracji zwierząt niehodowlanych?
Zwierzęta w mojej rodzinie, zarówno psy jak i koty są wykastrowane, ponieważ uważam, że nie ma potrzeby, aby zwierzę przeżywało napięcia związane ze zmianami hormonalnymi a ja sama mniej się niepokoję o jego zdrowie.
Przede wszystkim, ze względu na samo zwierzę, uważam na przykład, że przy takim nagromadzeniu psów na kilometr kwadratowy, jakie jest teraz, zwłaszcza w miastach, samce, w okresie, gdy większość suczek ma cieczkę, przeżywają duży stres, który głównie u osobników starszych może odbić się na ich zdrowiu.
U kotów, jest podobnie, choć tu dochodzi jeszcze taki problem, że nad wychodzącymi na spacery kotami najczęściej nie ma kontroli. Jeśli kot jest „wychodzący”, to bezwzględnie powinien być wykastrowany – chodzi o to, by zwierzęta się nie rozmnażały w sposób niekontrolowany i żeby ograniczyć rozprzestrzenianie się chorób zakaźnych. Poza tym koty wykastrowane zwykle nie oddalają się zbytnio od domu i mają mniejsze tendencje do walki z innymi przedstawicielami swojego gatunku. Natomiast, jeśli ktoś trzyma kota na stałe w domu i jemu samemu to nie przeszkadza, to zwierzę nie musi być wykastrowane, choć jeżeli mocz kocura ma silny zapach, a zamieszkuje on w domu wielorodzinnym, może to wzbudzać zrozumiały sprzeciw sąsiadów i w konsekwencji niestety niechęć do wszystkich kotów.
Czyli popiera Pani kastrację?
Tak, gdyż uważam, że za dużo jest zwierząt bezdomnych, porzucanych , zaniedbanych. Według mnie rozpowszechnienie zabiegu kastracji ograniczyłoby ich liczbę.
A w momencie, kiedy, tak jak obecnie, mamy przepełnione schroniska, beztroskie rozmnażanie psów i kotów niehodowlanych jest dla mnie czysto egoistyczną zachcianką. Ponadto sądzę, że ludzie często personifikują zwierzę, szczególnie mężczyźni są wrogo nastawieni do kastracji psów/kotów, co wynika właśnie z przypisywaniu zwierzętom ludzkich emocji. Tymczasem zwierzę nie ma radości z Zapładniania samego procesu zapładniania i nikt mnie nie przekona, że jest inaczej. Zwierzę robi to tylko i wyłącznie w wyniku instynktu dla prokreacji. Tak naprawdę, pies wykastrowany jest szczęśliwszy: nie ma niepokojów związanych z popędem, w okresie, gdy suczki mają cieczkę i zajmuje się jedynie tym, co przyjemne – kochaniem swoich państwa, jedzeniem i zabawą. Podobnie samice; suki mają okres aktywności płciowej zwykle dwa razy do roku, a poza tym są „wyciszone”, po kastracji są po prostu wyciszone na stałe. W przypadku kotek okresy rujowe mają różną częstotliwość, dość często zdarza się, że kotka ma ruję nawet co 2-4 tygodnie i wcale nie czuje się z zmianami hormonalnymi komfortowo.
Suka ani kotka nie mają potrzeby bycia matką. To hormony oddziaływują na układ nerwowy i powodują takie a nie inne zachowania. Natomiast nie jest to psychiczna potrzeba macierzyństwa.
Właściciele boją się często negatywnych skutków zabiegu kastracji …
Moim zdaniem najbardziej niepokoi właścicieli, że do zabiegu trzeba zwierzę znieczulić. Oczywiście niebezpieczeństwo związane ze znieczuleniem istnieje zawsze, tak samo jak w medycynie człowieka. I dlatego, kiedy nie jest to zabieg ratujący życie (np. w przypadku ropomacicza), na siłę nikogo do niego nie namawiam, właściciele muszą być przekonani co do zabiegu, staram się jedynie przedstawić wszystkie za i przeciw.
Należy tu podkreślić, że, obecnie, prawdopodobieństwo, że cokolwiek złego przydarzy się pacjentowi podczas znieczulenia, jest minimalne (przyjmując oczywiście, że zwierzę jest przygotowane do znieczulenia, zbadane zwłaszcza pod kątem wydolności wątroby, nerek, mięśnia sercowego).
Jedynym ujemnym skutkiem zabiegu jest fakt, że narasta po nim tendencja do tycia, ale jest to jedynie tendencja. Tycie nie jest spowodowane niedoborem hormonów, ale nadmiarem spożywanych kalorii i jeżeli właściciel tego pilnuje, to nie doprowadzi do nadwagi zwierzęcia.
Mam czasem wątpliwości, czy sugerować kastrację, u psów i kotów już otyłych. Trzeba by raczej wtedy najpierw odchudzić zwierzę, a dopiero potem wykonywać operację. Rzeczywiście jest tak, że po zabiegu często wzrasta apetyt i obniża się metabolizm i przestrzeganie diety i kontrolowanie masy ciała są bardzo ważne.
|
Wokół zabiegu kastracji narosło wiele mitów, czy mogłaby Pani skomentować te najbardziej popularne?
1. „psy i koty po takim zabiegu zmieniają się psychicznie”
W psychice zwierzęcia po zabiegu kastracji zmienia się na pewno stosunek do płci przeciwnej w okresie aktywności hormonalnej.
Niektórzy właściciele kastrują psy, aby zmniejszyć ich agresję. Jednak zabieg kastracji nie likwiduje agresji u psa, gdyż jest ona wywołana problemami natury psychicznej. Zmniejszyć się może natomiast agresja w stosunku do drugiego psa – samca, wtedy gdy jest ona wywołana obecnością samicy w cieczce.
Osłabiają się ponadto niektóre zachowania dominujące, również w stosunku do człowieka, czy włóczęgostwo, ale pod warunkiem, że zabieg wykona się u młodego samca.
U wykastrowanych kotów zmienia się instynkt terytorializmu, jak już wspomniałam rzadziej i mniej chętnie wtedy walczą.
Zabieg nie wpływa jednak w żaden sposób na zmianę chęci do zabawy, poznawania świata, miłości do właścicieli. Usunięcie jąder, jajników czy macicy nie spowalnia ani procesów myślowych ani poznawczych.
Jeśli jednak doprowadzimy do tego, że zwierzę jest utuczone i ociężałe, wtedy oczywiście zmieni się stopień jego aktywności.
2. „zwierzęta po kastracji tyją”
Tak jak mówiłam wcześniej, zabieg kastracji sprzyja niewątpliwie tyciu, jednak nic poza tym. Zabieg ten nie wywołuje tycia.
3. „suka musi mieć przynajmniej raz szczeniaki, ze względu na zdrowie”
Nie musi mieć, gdyż to nie wpływa na zdrowie. U kobiet posiadanie dzieci jest oczywiście związane z psychiką, ale u zwierząt to jedynie instynkt zapewniający przetrwanie gatunku. Natomiast jeśli chodzi o problemy z gruczołami mlekowymi, to nie jest potwierdzone w żadnych badaniach, żeby suki które miały potomstwo, rzadziej cierpiały na nowotwory gruczołu mlekowego.
4. „u kocurów kastracja sprzyja kamicy”
Nie, kastracja bezpośrednio absolutnie nie powoduje kamicy, To, że dużo większa jest liczba kastrowanych kotów z tym problemem wynika z tego, iż kocury są w ogóle dużo rzadszymi pacjentami. Kamicy sprzyjają: ograniczona aktywność fizyczna, obfite posiłki, nadwaga, chociaż spotkałam również z tą chorobą u kocurów, bardzo szczupłych i (niestety!) „wychodzących”.
Jakie widzi Pani pozytywne skutki kastracji?
Przede wszystkim ograniczenie niekontrolowanych urodzin, a przez to liczby niechcianych zwierząt.
Ponadto ograniczenie włóczęgostwa u psów i kotów, co jest problemem zwłaszcza na wsiach.
Bardzo ważne jest także ograniczenie rozprzestrzeniania się chorób związanych z rozrodem i przenoszonych drogą płciową: u kotów zakaźnej białaczki (zakażenie wirusem białaczki kotów FeLV); u psów natomiast zakaźnego guza wenerycznego (tzw. guz Stickera).
Natomiast wśród kocurów walczących między sobą może dochodzić do zakażenia wirusem niedoboru odporności kotów (FIV) gdyż najczęściej przenosi się on ze śliną w czasie ugryzienia (statystycznie rzecz biorąc wolnożyjące, czy „wychodzące” kocury w średnim wieku są najbardziej narażonę na tę chorobę).
Poza tym usuwając macicę u samicy, likwidujemy ryzyko ropomacicza. Jest to znana powszechnie groźna choroba, najczęściej wymagająca szybkiej interwencji chirurgicznej, a której wszystkich przyczyn do końca nie znamy. Na pewno podawanie egzogennych hormonów zapobiegających cieczce/ruii sprzyja ropomaciczu, ale występuje ono i u samic, które nigdy takich leków nie przyjmowały.
Jeżeli samica ma tendencję do ciąż urojonych, to niewątpliwie zwiększa to prawdopodobieństwo powstawaniu nowotworów gruczołu mlekowego. Chociaż nie można z tego faktu bezpośrednio wnioskować, że kastracja na pewno ochroni przed zachorowaniem na nowotwór. Do tej pory potwierdzono taki efekt jedynie wtedy, jeśli zabieg wykona się u suki przed pierwszą cieczką.
Czy istnieje granica wiekowa, od której można sterylizować i kastrować zwierzęta?
Tak naprawdę zależy to od poglądu, od kraju. Spotkałam się z kastracją zwierząt w 3 miesiącu życia, były to zwierzęta z USA i Australii. W tych krajach wykonano badania, z których wynikało, że tak wczesna kastracja nie ma wpływu na rozwój fizyczny i psychiczny zwierzęcia.
Moim zdaniem natomiast, prawidłowy rozwój organizmu wymaga hormonów, które np są potrzebne do prawidłowego wykształcenia cewki moczowej. Na pewno zabieg nie wpływa na prawidłowy rozwój narządów – nerek, wątroby, itd., natomiast miałabym wątpliwości co do wczesnego kastrowania psa, który miałby pracować – gdyż nie ma pewności, czy na pewno rozwinęłaby mu się odpowiednio masa mięśniowa. Przyznaję, że nie mogę dyskutować z naukowcami i to jest moje osobiste zdanie.
U kotek kastracja jest możliwa na pewno już w 6-7 miesiącu życia, w przypadku kocura w 8-9 miesiącu. W przypadku psów jest to zależne od rasy – od wielkości psa. Im większa rasa, tym później psy osiągają swoją dojrzałość. Wobec tego, jeżeli ktoś chce wykastrować psa rasy dużej czy olbrzymiej, to uważam,że należy mu pozwolić osiągnąć odpowiedni stopień rozwóju fizycznego.
Można więc powiedzieć, że korzyści płynące z wykastrowania zwierzęcia nie przeznaczonego do hodowli znacznie przeważają nad ewentualnymi negatywnymi skutkami tych zabiegów?
Na pewno tak. Jeżeli tylko się przebrnie przez stres znieczulenia, to jest to prawie „bezbolesne”. Szczególnie u młodych zwierząt, u których rana pooperacyjna jest zwykle niewielka, łatwo się goi i pacjenci szybko wracają do formy. Jeśli tylko zadba się o to, by zwierzę nie utyło, to będą widoczne same korzyści tego zabiegu, czyli w skrócie:
pies nie będzie miał problemów z prostatą, zniwelujemy ryzyko, że przepadnie gdzieś w pogoni za suką w cieczce, czyli wyeliminujemy tendencję do ucieczek; kot nie będzie się rwał do wychodzenia, bicia z innymi kocurami; a u samic pozbędziemy się strachu przed ropomaciczem, problemu z urojonymi ciążami…
Dziękuję bardzo za rozmowę
Dziękuję.
Z dr Anną Czubek rozmawiała Zoo(fia Buchholtz) i bokserka Gina
Anna Czubek jest doktorem nauk weterynaryjnych, zajmuje się szeroko pojętą interną, w tym szczególnie kardiologią i neurologią. Wykonuje także badania EKG, RTG i pomiary ciśnienia krwi. Od lat leczy boksery Zoorodziny