• tel+48 798 180 888
  • mailkontakt@sosbokserom.pl
  • telul. Mrówcza 77a, 04-857 Warszawa

Opowiadania wigilijne

Pani popatrzyła w róg pokoju, gdzie leżało psie posłanie.
- Muszę coś z nim zrobić - powiedziała do męża. - Trzeba wreszcie je schować albo oddać, to już dwa miesiące.

Mąż nie odpowiedział. Wiedział, że ma rację, że ktoś musiał zacząć ten temat. Ale dopóki w kącie pokoju leżało legowisko, mógł sobie wyobrażać, że jeszcze usłyszy stukanie pazurów Mikiego.
Albo, gdy obudzi się w nocy, uspokoi go rozlegające się z niego donośne chrapanie - tak typowe dla bokserów.

- A może?...- zaczął niepewnie. Żona popatrzyła na niego uważnie, po chwili uśmiechnęła się.
- Zdążymy jeszcze przed zamknięciem - powiedziała, ubierając się pośpiesznie.

Gdy wysiedli z samochodu, niebo nad miastem już ciemniało. Pomimo że latarnie dopiero się zapalały, bez trudu znaleźli drogę do bramy schroniska. Przemierzyli ją już w myślach kilkakrotnie, nie mówiąc sobie o tym nawzajem.

Fafla wyrwały z otępiałej drzemki nietypowe o tej porze hałasy. Podniósł powoli głowę - uliczką, przy której był jego boks, zbliżały się kroki. Ułożył z powrotem pysk na łapach, przyzwyczajony po miesiącach czekania i radości na widok ludzi do tego, że przychodzą, przystają i idą dalej. Nie rozumiał, czemu tak się dzieje i chyba tak było dla niego lepiej - gdyby wiedział, że siwiejący pysk i pokrzywione reumatyzmem łapy są tego przyczyną, przestałaby się w nim tlić ostatnia, maleńka iskierka nadziei.

Jednak tym razem ludzie zatrzymali się właśnie przy jego boksie. Kobieta poczuła, jak jej gardło ściska wzruszenie. Ukucnęła, przecisnęła szczupłą dłoń przez siatkę i zaczęła cicho nawoływać Fafla. Uniósł głowę, przekrzywił ją nasłuchując, jakby z niedowierzaniem, że chodzi o niego. Wstał z wysiłkiem, podszedł niepewnym krokiem do siatki. Obwąchał wyciągniętą rękę i nieśmiało polizał. Poczuł na głowie delikatny dotyk, pieszczotę, drapanie za uchem, aż przymknął oczy. A potem - potem stało się coś niesamowitego - otworzyły się drzwi kojca, kobieta założyła Faflowi obrożę, przypięła smycz i powiedziała - chodź do domu, piesku. Podreptał za nią bez wahania, ile sił w zesztywniałych łapach, ku bezpiecznej i pełnej miłości przyszłości.

A na niebie właśnie rozbłysła pierwsza gwiazdka.

 

 

 

 

Napisał: janiotonio 2008