• tel+48 798 180 888
  • mailkontakt@sosbokserom.pl
  • telul. Mrówcza 77a, 04-857 Warszawa

Powiastka filozoficzna - część IV

Brzmi on podobnie do czegoś, co gdyby to zapisać, wyglądałoby mniej więcej jak łułułu. Przerażeni mieszkańcy odrywają się od swoich wieczornych zajęć. Nawet najwięksi miłośnicy horrorów przerywają oglądanie Piły 38. Oto za ich oknami rozgrywa się prawdziwy horror. Tej nocy nie zazna tutaj nikt odpoczynku - Tomiś i Maja pojechali do lecznicy.

Spokojny zajączek Tomiś, który onieśmiela wszystkich niewinnym spojrzeniem swych wielkich błękitnych oczu, wpadł w amok. Mimo iż osoba, która nieopatrznie przywiązała się do drugiego końca sznurka, na którym po przeciwnej stronie wisiał Tomiś, opisała mu głośno i dokładnie, co go spotka, jeśli zaraz się nie zamknie, ten pozostał absolutnie niewzruszony. Przemieszczając się na tylnych łapach, przednimi machał w powietrzu, rzucając na boki całkiem losowo ukierunkowane obelgi. Wszystkie one układały się w nieprzerwane łułułu. Biedny Tomiś nie umie szczekać. W chwilach, w których uznaje za stosowne wydać z siebie jakiś odgłos (paszczą ma się rozumieć), albo chrumka, albo też robi to, co w tej chwili, czyli łułuje.

Maja nie lubi, kiedy ktoś wyskakuje przed szereg. Nie lubi też, jak każda stateczna dama, gdy rodzaj męski robi to, co umie najlepiej, czyli z niewyjaśnionych przyczyn wszczyna awanturę. Metodą, słuchajcie drogie panie, najbardziej skuteczną w takiej sytuacji jest walnięcie po łbie. Tak też zawsze zwykła czynić foka, tak też uczyniła i tym razem. Ale Tomiś w tym czasie dotarł krokiem cyrkowym do drzwi lecznicy i nic więcej już do niego nie docierało prócz myśli, że za tymi drzwiami czai się kot.

Potworne to zwierzę (mowa o kocie) musi wydzielać tak upiorny zapach, że przyprawia biednego zajączka o napad szału. Maja w tym czasie, gdy trwa ślepe polowanie na kota, stara się uzupełnić obiad porcją dwóch jamników i jednego sznaucera, które miały nieszczęście znaleźć się w poczekalni.

W takich chwilach biedne istoty, które wzięły na siebie opiekę nad tymi dwoma stworzeniami, doświadczają ciekawego zjawiska, które roboczo możemy nazwać zakrzywieniem czasoprzestrzennym. Otóż każda sekunda zdaje się trwać minutę, każda zaś minuta – godzinę. Pomieszczenie służące za poczekalnię kurczy się z każdą upływającą minuto- godziną, tak że zdaje się, iż Tomiś zaraz załułułuje kota na śmierć, a Maja dosięgnie Bogu ducha winnego jamnika. Bezsilną złość kieruje się na osoby aktualnie przebywające w gabinecie, a w powietrzu pobrzmiewa wciąż powtarzane pytanie: Czemu tak długo? Człowiek ma ochotę zrobić to, co pies z człowiekiem – przywiązać go za smycz do lampy pod sufitem.

I w tej miłej atmosferze upływa czas do wizyty.