Historia Czito
Z pewnością cierpiał - na całym ciele miał liczne ślady urazów, także nie leczone złamania.
Gdy Germaine zdecydowała zaoferować Czito dom tymczasowy, okazało się, że z powodu starego urazu trzeba mu usunąć kość udową w lewej tylnej łapie. Wyszło także na jaw, że niemal nie słyszy, jak zresztą większość starych psów.
Początki adaptacji w domu były trudne. Czito został wprawdzie zaakceptowany przez psich rezydentów, ale przez długi czas nie opuszczał go smutek. Spędzał dnie leżąc i nie nawiązując kontaktu, ani z ludźmi, ani z psami. Długo trwało, zanim zaczął znów cieszyć się życiem.
Z czasem dom tymczasowy przekształcił się w dom stały, a Czito odzyskał równowagę psychiczną. Okazało się, że ma dwie wielkie namiętności, którym oddaje się bez reszty - jedzenie i spanie. Jest o te swoje pasje zazdrosny - gdy w jego pobliżu któryś z czworonożnych domowników drzemie na posłaniu, Czito staje obok niego i tak długo szczeka, aż nieszczęśnik ocknie się z drzemki i zwolni miejsce. Czito wtedy z westchnieniem satysfakcji układa się na zdobycznym legowisku.
Germaine:
"Czito daje mi mnóstwo radości. Uwielbiam, jak cieszy się, gdy wracam do domu. Gdy parkuję samochód, a on jest właśnie w ogrodzie, stara się przybiec do mnie, kulejąc, najszybciej, jak może na swoich biednych, obolałych łapach.
Gdy tak biegnie, śmieją mu się fafle, a uszy wyglądają, jakby frunęły na wietrze. Jest niesamowitym pieszczochem, przytula się, całym sobą okazuje, jaka jestem dla niego ważna. Tak bardzo się zmienił przez ten czas, który spędził u mnie - stał się pełen spokoju i pogody ducha. Nie widzę minusów tej adopcji. Może tylko to, że nie wiem, jak długo będzie ze mną. Ale na to już nic się nie poradzi. Trzeba się cieszyć każdą chwilą teraz."
Napisał: janiotonio 2008