Adoptowałem kalekiego psa - historia Małej Mi
Postanowiliśmy ukoić stratę po oddanej przyjaciółce drugim psem, koniecznie bokserem.
Na poszukiwaniach wiernego przyjaciela mijały miesiące. W końcu podczas przeglądania Internetu trafiliśmy na stronę z bokserami do adopcji. Na stronie głównej była informacja o połamanej, ślicznej suni - Małej Mi.
Po krótkiej naradzie pojechaliśmy do Warszawy do SGGW. A tam na trawniku biegała mała psinka z połamanymi tylnymi łapkami i z wielkim kołnierzem na szyi.
Po spotkaniu i krótkim spacerze wahaliśmy się nad adopcją. Jednak wpatrujące się
w nas przygnębione psie oczy, w których tlił się promyczek nadziei, zadecydowały.
Mała Mi rozpoczęła nowe życie w nowym domu. Z chudego, ważącego niecałe 14 kg psa, który miał poważne problemy z chodzeniem, stała się wiernym i kochającym przyjacielem.
Sunia szybko odnalazła się w naszym domu. Jest wesoła, posłuszna, uwielbia się bawić, biega tak szybko, jakby nigdy nie była chora. Sprawia nam wiele radości.
Zawsze rano budzi mnie zimny psi nos i wesołe oczy mojej Mi.
Polecam wszystkim boksery z adopcji. Psy doświadczone przez los kochają mocniej i bardziej są przywiązane do właściciela niż te wychowane od szczeniaka.
foto: Grześ Jaczewski