Pepe zamieszkał jakiś czas temu pod Łodzią, w domu tymczasowym u Pani Agnieszki, która adoptowała od nas Raisę. Buldożek czuje się dobrze, nie ma już żadnych problemów z oddawaniem czy popuszczaniem kału. Poczatki z Pepe u Pani Agnieszki były trudne, dochodziło do spięć między nim a Raisą, których inicjatorem był Pepuś zazdrośnik. Ale rodzina Pani Agnieszki się nie poddała i dzięki ich miłości, wytrwałości i konsekwencji Pepe zachowuje się coraz lepiej.
Relacja Pani Agnieszki:
"No cóż,jedyne co mogę powiedzieć po 2 tygodniach o słodkim Peptusiu to to,że ktoś mu kiedyś chyba źle śrubki i kabelki polutował (wychował) i teraz jedyne o czym myśli bidulek to "głodny, głodny, głodny, głodny, głodny, głodny....) Bo wszystko co ma znaczenie jedzenia jest godne zainteresowania małego Pepusia. Co jest śmieszne w jego wykonaniu bo potrafi jak kosmita wcisnąć się wręcz między szafkę a kogoś kto trzyma jedzenie żeby móc się weń wpatrywać i zaklinać w nadziei,że to coś przed nim wreszcie spadnie i może jeszcze trafi do tej słodziej paszczy. I tak bym mogła pisać do jutra o tym ale opiszę te mniej ważne rzeczy:) Pieseł ogólnie cudny, przesłodki i bardzo milusi.Uwielbia się przytulać i jak go ktoś mizia po brzusiu wtedy radośnie robi fikołki albo z nami gada (szczekając) i tak mu się ten łepetek przy tym trzącha,że dziwne,że się wstrząsu mózgu nie nabawił:)Ładnie chodzi na smyczy,nie lubi dużych psów dlatego, że się ich boi.Ogolnie ma stosunek obojętny.Drypta za nami wszędzie i zawsze,do toalety,garderoby,korytarza itp. bo przecież zawsze trzeba mieć nadzieję,że może po tym spacerku miska z jaconkiem trafi na podłogę przed jego pychola?Trzeba mieć nielada silną wolę (nie chwaląc się) jak my, żeby nie ulegać tym maślanym wpatrzonym w nas gałom.Wtedy to już nie Pepe ino typowy Batman:)A zasłonki (uszy) przy tym ma cudne:)Ogólnie piechol do kochania i rozpieszczania.Słodzik i tyle.W domku ładnie zostaje,nie niszczy nie hałasuje i nie brudzi.Przy dzieciach łagodny ale ŻEBRAK!