Busia trafiła do nas w bardzo złym stanie, była wychudzona, miała nawracający problem ze stanem zapalnym w uszach, obecnie ma również problem z zapaleniem pęcherza. Sunia jest cały czas w trakcie badań i leczenia, za które płaci nasza Fundacja. Busia musi być na karmie hypoalergicznej, którą również zapewnia nasza Fundacja.
Za leczenie Busi zapłaciliśmy:
W marcu 183 zł, fvat numer 3/3/2019
W lipcu 292 zł, fvat numer 16/7/2019
W sierpniu 135 zł, fvat numer 4/8/2019
W sierpniu 172 zł, fvat numer 8/8/2019
Możesz nas wesprzeć i pomóc pokryć koszty leczenia Busi wpłacając darowiznę na konto naszej Fundacji z dopiskiem: "Busia", konto numer: 06 1500 1012 1210 1015 2421 0000
Dostaliśmy relację i zdjęcia z Domu Tymczasowego Busi:
"Jedno z pierwszych zdjęć Pelasi. z 20 grudnia 2018 r. Busia po przyjeżdzie do domu zmieniła imię na Pelasia. Pelasia, Pelania, Pesia momentalnie zareagowała na nowe imię, natomiast z resztą jej zachowania nie było tak dobrze. nie nauczona niczego, wszystko wskazywało na to, że była wurzucona z dzikiej hodowli.
Krzywica, wychudzenie, brak sierści, narośla w uszach i na skórze wskazywały na wielkie zaniedbanie, a wręcz niedbanie o zwierzę. Dotyczyło to równiez jej zachowania . Sunia nie nauczona niczego, strasznie wystraszona, bojąca sie panicznie wszystkiego. Nie umiala wychodzić na spacer (przez pierwszy tydzień wynosilam ją na rekach); ani chodzić nasmyczy, zaraz po wyjściu uciekała z powrotem do klatki oczywiście nie załatwiając się wcale na dworze. Wyjście poza mieszkanie było straszna traumą. Na poczatku nie umiała jeść z miski - wywlekała jedzenie na podłogę . Jednak największą zmorą było to, żę załatwiła się w mieszkaniu a nie na spacerze, siusiała tam gdzie siedzaiała czy spała. Jako , że od tzeciego dnia pobytu zaczęła spać ze mną w łóżku nie obeszło się bez zasikania, a nawet znalazła się i kupa w mojej pościeli. Na dodatek zjadała swoje odchody.
Nie wiedziała co to zabawa , jak również nie wiedziała do czego służą zabawki: np. piłeczki , sznurki itd. Nie od razu też zareagowała na rozmowę. Przyzwyczajona jestem do rozmowy z bokserami i ich cudowną mimiką. na początku Pelasia nie reagowała na mowę, na żadne gesty, tlko patrzyła się smutnym pyszczkiem. To co najlepsze to została od razu zaakceptowana przez rezydentkę bokserkę Jagę. Razem spały, razem zaczęly wychodzić na spacer.
Peska chciała jeść razem z miski z Jagą ale skończyło się na tym, że czekała aż bokserka zje swoje jedzenie , potem ona wkraczała do akcji i zjadala swoją porcję oraz to co zostawila Jaga.
Stopniowo zaczęła się uczyć życia dzięki bokserce. Praktycznie to Jaga nauczyła Pelasię wszystkiego. Pelasia chodziła za nią w krok w krok i naśladowała wszystko co robi Jaga. Na spacerze trzymała się jej i robiły wszystko razem; załatwialy się, wąchały trawę obwąchiwały inne psy ew. bawiły się z ulubionymi. W domu razem spały, jadły razem ale każda ze swojej miski.
Już w styczniu Pelasia, sprawiała mniej kłopotu wychowawczo, niestety zaczął się problem zdrowotny z uszami, stan zapalny bakteryjny, groziła utrata ucha, ale dzielna pani dr Agnieszka ucho uratowała.
Pelaśka od samego początku nie oddstepuje mnie ani na krok. Chodzi ze mną i za mną wszędzie gdzie tylko może. Jak cień. Śpimy razem, wstajemy razem, jemy tez razem ja swoje jedzenie , ona swoje i tak przez cały dzień. Jak pracuję przy biurku czy cokolwiek robię innego, to
Pesia siedzi obok i śpi przy moich nogach. W styczniu br zaczeła się również alergia, pies drapał się strasznie, należało ustalić na jakie pokarmy a konkretnie na jakie mięso jest uczulona. Wykluczono kurczaki, drób, wolowina, konina, wieprzowina ryby i królika, ryż. Drapała się po wszystkim czasami więcej czasmi mniej lub czasami wcale. Biegalam po królka, koninę i specjalną karmę. Dzisiaj na pewno wiem, że jest to lęk separacyjny, który objawial się alergią i swędzeniem, lęk przed porzuceniem i jakąkolwiek zmianą miejsca pobytu, a już cokolwiek utratą swojego właściciela.
Kiedy zostaje sama w domu załatwia się, mimo że przed wyjściem była na spacerze.
Na wiosnę zaczęlismy chodzić na bokserskie spacery, na których to Pesia dzielnie maszerowała krótkimi krzywymi łapkami a kiedy pozostawała w tyle nadrabiała szybkim truchtem prawie, że z prędkościa światła.
Sielanka trwała do 22 lipca, kiedy to odeszła bokserka Jaga. Pesia bardzo przeżyła jej odejście ,dwa dni gryzła sobie lapki przednie, szukala jej po domu, do tej pory biega wśród traw i krzaków, tam gdzie są jej zapachy. Pesia cały czas posikuje w domu, szczególnie kiedy zostaje sama, również szczeka cały czas. Jeśli jesteśmy razem w domu, ja i ona wszystko jest w porządku. Niestety zostawienie jej z kimś z rodziny, którą zna i spotyka się na codzień też nie daje rezultatów - niestety muszę być przy niej - ja. Wtedy jet spokoj i pełnia szczęścia. Nie sika nie szczeka, w nocy wtula się pod pachę i tak przesypia do rana. A w dzień jak na razie chodzimy razem gdzie się da i tyle."

















