Historia Tomisia - niewidomego boksera
Oto fakty:
Młody „bokser” (1-2 lata), mały, niedowidzący, koniec kwarantanny w schronisku i pewność, że w boksie z innymi psami nie ma żadnych szans.
Klinika w Warszawie - diagnoza: owrzodzenie rogówki, dysplazja, nieprawidłowy rozwój kości przednich łap.
Pierwsza adopcja – Pani po dwóch tygodniach zwróciła psa do kliniki, ponieważ „nie mogła patrzeć na jego cierpienia”.
Druga adopcja – dom z arystokratycznymi ambicjami, na drugim końcu Polski, okazał się za dobry dla ślepawego Tomisia, który warczeniem próbował odstraszyć psa rezydenta. Ten eksperyment przetrwał na szczęście tylko dwie godziny i podróż pociągiem.
Znów klinika.
Po trzech miesiącach takich atrakcji Tomiś co prawda nadal zachowywał się jak rozkoszny szczeniak i powszechnie budził ciepłe uczucia, ale pielęgnował też skrycie zapalenie rogówki, jaskrę, zapalenie prostaty i zapalenie jelit.
Cały czas usiłował zaskarbić sobie względy doraźnych opiekunów – siadał wdzięcznie na kolanach, przynosił zabawki i jednocześnie coraz gorzej orientował się w otaczającym go świecie – nieodwracalnie tracił wzrok.
Zdarzyło się jednak, że w klinice dostrzegł Tomisia młody chłopak, którego zachwyciły krzywe łapki, niepewny chód, wystająca żuchwa i nieopanowana chęć do zabawy.
Udało mu się przekonać rodzinę i w dniu swoich osiemnastych urodzin adoptował psiaka.
Mija właśnie półtora roku wspólnych zmagań i widać pierwsze sukcesy – po intensywnym leczeniu Tomiś ma dziś zupełnie zdrowe oczy i chociaż nic nie widzi, doskonale radzi sobie w znanym terenie.
Pomimo postępującej choroby zwyrodnieniowej stawów jest zawsze chętny do zabawy.
Udało się też opanować przewlekłe zapalenie jelit i związane z nim wychudzenie.
Jednocześnie Tomiś wydoroślał psychicznie i jest obecnie zrównoważonym, bardzo posłusznym, pełnym energii i radości życia, choć kalekim psem. Wiadomo, że jego schorzenia będą się pogłębiały, że do końca życia będzie musiał przyjmować leki, ale otoczony troską i miłością nie odczuwa boleśnie swojej ułomności.
Dzisiejszy świat Tomisia to spokojne noce przy boku własnego pana, wspólne słuchanie muzyki i długie spacery, taplanie w błotku, aportowanie zabawek (!), duże przestrzenie do bezpiecznego biegania, gdzie może dostawać prawdziwego bokserzego „świra”.
Świat „psi”, to dwie towarzyszki życia: stara, doświadczona przez czas i ludzi suka, która własną piersią broni „swojego małego” przed okolicznymi szczekaczami i daje mu pełne poczucie bezpieczeństwa oraz dorastająca, ogoniasta pannica, która wtula się do spania pod pachę i co prawda podbiera zabawki, ale potrafi też wyczyścić ślepe oczy i zawsze jest chętna do zabawy.
Ale, mówiąc uczciwie, to nie była sielanka - wspólne początki były bardzo trudne - okupione przelaną razem krwią i żmudnym, kilkumiesięcznym szkoleniem. Psy karnie nauczyły się tego, czego chcieli opiekunowie, ale uczyły się też, poniekąd niezależnie, od siebie. Od starej Mai Tomiś nauczył się stoickiego podejścia do życia, od małej Ginki dowiedział się, że psi świat to szczęnięca radość: wspólne zabawy, wyścigi, spanie. I te dwie opcje udało mu się połączyć w harmonijną całość.
Zakończeniem każdej szczęśliwej bajki, a taką jest niewątpliwie powyższa historia, powinien być morał.
Warto więc przytoczyć opinię lekarza okulisty prowadzącego Tomisia:„Niewidomy pies potrzebuje szczególnej opieki właścicieli, ale przede wszystkim psa opiekuna i przewodnika”.